Zakazany Las cz. 2

101 14 68
                                    

Zbyt późno pojąłem, że mam towarzystwo.

Słońce zdążyło już całkiem zniknąć w gęstwinach koron drzew, pozostawiając las odciętym od jego promieni. Snułem się między drzewami, próbując trzymać znajomej trasy. Starałem się stąpać jak najciszej, by moje kroki nie zmieszały się z potencjalnym zagrożeniem, a jednak i tak go nie dostrzegłem.

Wyłonił się spomiędzy drzew zupełnie jak gospodarz, który wychodzi na ganek, by powitać gości. Stanąłem gwałtownie, wstrzymując oddech i przesunąłem wzrokiem po jego sylwetce. Ramiona miał szerokie i opalone, choć na próżno można szukać tu tak silnych promieni słońca. Rysy twarzy były ostre, surowe, zupełnie jakby wyżłobiono je w drewnie, a długie, ciemnie włosy powiewały przy każdym podrygu wiatru. Zamiast ludzkich nóg posiadał tułów gniadego konia, zakończony czterema potężnymi kopytami. Machnął ogonem niczym ogier, odpędzający się od much.

Skrzyżował ręce na nagiej piersi, by przyjrzeć mi się z taką samą uwagą, jak ja jemu. Jego wzrok zdawał się pytać – a co ty robisz w moim ogródku?

- Witaj – powiedziałem niepewnie, próbując zignorować drżenie własnego głosu. Opuściłem dłoń z różdżką swobodnie wzdłuż chciała, gdyż nie chciałem dawać centaurowi żadnego powodu do walki.

Nie poruszył się, nie przekrzywił głowy, a jedynie zamrugał powoli.

- Zboczyłeś ze ścieżki – odparł. Jego głęboki głos krążył wśród drzew jeszcze na długo po tym, jak skończył mówić.

- Dobrze znam tę część lasu, znajdę drogę.

- Nie mówię o lesie.

Dam głowę, że serce przystanęło na moment, nim ponownie zaczęło cwałować w mojej piersi. Spróbowałem uspokoić oddech.

- Powinienem cię przepuścić? - spytał, lecz wydawało mi się, iż nie kierował tego pytania w moją stronę. Jedno z jego kopyt szturchnęło w podłoże.

- Nie przychodzę tu w złych zamiarach. - Schyliłem się, by położyć swoją różdżkę na ziemi. - Jestem przyjacielem Aileen Jones i Poppy Sweeting, a to czyni mnie także twoim.

- Znasz mnie?

- Jedynie z opowieści, które, mam nadzieję, mówią o tobie.

Wyprostowałem plecy, odszukując w głowie wszystko, co wiem o centaurach. Są gwałtowne w działaniach, gdy wyczują zagrożenie. Dobrze walczą o swoją ziemię oraz nie lubią intruzów. Stronią od towarzystwa ludzi, a jednak pozwoliły dwójce uczennic wejść w ich kręgi. Nie lubią pośpiechu, ponieważ mają przed sobą długie życie. Często również mówią zagadkami.

- Ja ciebie znam z gwiazd.

Dla pokreślenia swoich słów spojrzał w górę, choć do nocnego nieba pozostało jeszcze kilka godzin, a kopuła z koron drzew zbyła zbyt gęsta, by cokolwiek dojrzeć. Potem przeniósł wzrok na mnie i zadrżałem pod jego spojrzeniem.

Była jeszcze jedna rzecz, którą wiedziałem o centaurach – czytali przyszłość z gwiazd.

- Wiesz, co mnie czeka? - spytałem, nim zdążyłem pohamować swój język.

Długo nie odpowiadał, świdrując mnie spojrzeniem. Albo się ze mną bawił, choć nie podejrzewałem jego gatunek o posiadanie poczucia humoru, albo szacował czy warto jest zdradzić mi prawdę.

- Słodko-gorzkie zakończenie.

Powstrzymałem swoje ciało, by nie schyliło się po różdżkę, która leżała na zielonym mchu.

- Co to oznacza?

Centaur przestąpił w miejscu, ubijając kopytami leśne podłoże. Ponownie powędrował spojrzeniem ku górze, pytając gwiazd, a gdy skierował wzrok w moją stronę jego oczy zdawały się pociemnieć.

Szmaragd i błękit - 2 - Szósty rok | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now