We so adore restricted section, aren't we?

121 16 46
                                    

Starałam się stąpać jak najciszej, by nie zagłuszyć ciszy, jaka panowała w wieży Ravenclaw. Zbliżała się północ, co oznaczało, że większość uczniów pogrążona była we śnie. Czułam jak moje serce podryguje w rytm kroków, a oddech przyspiesza. Adrenalina, związana z nocnym wymykaniem się na korytarze Hogwartu, wypełniła żyły. Już dawno nie czułam tego dreszczyku emocji, gdyż w tym roku starałam zachować powściągliwość przed podobnymi wybrykami.

Jednak ciężko jest odmówić Sebastianowi, który zaprasza na nocną eskapadę po bibliotece.

Podobnie czułam się za pierwszym razem, kiedy rok temu poprosiłam go o pomoc w dostaniu się do działu ksiąg zakazanych. W tamtym momencie ekscytację podsycał również fakt, iż nie miałam pojęcia czego powinnam się tam spodziewać. Sebastian wyznał, że nie przypuszczał zobaczyć tak odważnego wyczynu z mojej strony, a ja jedynie zbyłam go uprzejmym uśmiechem. W moim przypadku wszystkie tego typu wybryki nie miały nic wspólnego z byciem odważnym, gdyż byłam jedynie zbyt ciekawska, by wycofać się w odpowiednim momencie.

Czekał dokładnie w tym samym miejscu, co wtedy, opierając się nonszalancko o balustradę. Z uśmiechem zauważyłam, iż miał na sobie jedynie koszulę i kamizelkę, nie ubierając długiej szaty. Zapewne bał się kolejnego nadepnięcia na jej rąbek, co kiedyś niechcący uczyniłam. Przez całą drogę po schodach taksował mnie uważnym spojrzeniem, przez co poczułam jak mój żołądek zaciska się w supeł. Jego niczym nieskrępowany wzrok wciąż wywoływał u mnie zmieszanie.

- Czekam na ciebie całą wieczność - powiedział z żartobliwym przekąsem, ujmując moją dłoń, by następnie złożyć na niej delikatny pocałunek.

- Dosłownie czy w przenośni? - odgryzłam się, próbując powstrzymać rumieńce, wykwitające na twarzy.

Sebastian jedynie uśmiechnął się pod nosem, splatając swoje palce z moimi. Zniknęliśmy pod wpływem zaklęcia kameleona, by wkraść się do spowitej mrokiem biblioteki. Odkryłam z ulgą, iż nie było tam madame Scribner, więc Irytek był jedynym, na którego powinniśmy uważać. Kamuflaż opadł, gdy znaleźliśmy się pod wejściem do działu zakazanego. Zmarszczyłam brwi, widząc jak Sebastian wyciąga z kieszeni potrzebny klucz.

- Masz swój własny? - spytałam, na co ten jedynie mrugnął do mnie okiem.

- I to już od czwartej klasy - oznajmił szeptem.

- To dlaczego rok temu kazałeś mi wykraść klucz z biurka Scribner? - dopytałam, czując kotłujące się we mnie oburzenie.

- Sprawdzałem cię - uśmiech na twarzy Sebastiana stał się jeszcze szerszy. - Panie przodem - dodał, zapraszając mnie gestem do środka. Przewróciłam oczami, powracając wspomnieniem do tamtego zdarzenia. Omal nie zemdlałam wtedy z przerażenia, a okazało się, iż był to jeden z dowcipów Ślizgona.

- Czego tu szukamy? - spytałam, gdy mój towarzysz zamknął za nami kratowane drzwi. Podrzucił klucz w dłoni pewnym siebie gestem, po czym schował go z powrotem do kieszeni spodni.

- Sama zobaczysz - odpowiedział tajemniczo, ponownie ujmując moją dłoń.

Przez ten rok spędzony w jego towarzystwie wciąż mogłam być pewna jednego - nuda nie jest nam pisana. Kiedy już myślałam, że Sebastian nieco się uspokoił, to on robił właśnie coś pokroju wykradania się w nocy do kuchni, bądź zgłaszania swojej kandydatury do Turnieju Trójmagicznego. Nawiedziło mnie dziwaczne uczucia déjà vu, skradając się między półkami wypełnionymi zakazanymi dla naszych oczu i dłoni tomami. Niektóre z nich podrygiwały na półkach, przykute doń łańcuchami.

Poczułam dreszcz na karku, gdy poprowadził mnie na niższy poziom działu. Zamrugałam, by moje oczy przyzwyczaiły się do panującego tam półmroku, a zdenerwowanie ustąpiło miejsca zaskoczeniu. Wśród czarnomagicznych reliktów oraz ksiąg leżał rozłożony na podłodze kraciasty koc, a na nim ułożone zostały półmiski z górą kanapek, ptysi, a nawet miseczki z moim ulubionym czekoladowym budyniem.

Szmaragd i błękit - 2 - Szósty rok | ZAKOŃCZONETahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon