Rozdział 31

1K 44 3
                                    

Przepraszam, że tak długo mnie nie było...

*****

Po lekcji z Panem Friedrichem zapomniałam zupełnie o Peterze. 

Zajęta byłam myśleniem o wspomnianym nauczycielu. 

Przypomniałam sobie skąd go znam, ale nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli, że to jest kurwa on. 
Czy to jest możliwe by mieć takiego pecha jak ja? 
Jestem chyba jakimś pierdolonym wyjątkowym przypadkiem.

No bo jak do cholery, kolega z pracy mojego ojca mógł się znaleźć (z dupy) w Bostonie i być moim nauczycielem historii?

To nie może być zbieg okoliczności.

Co jak oni go tu nasłali, żeby mnie porwał i do nich zaprowadził? 

To jest naprawdę możliwe. 

Szłam jak zahipnotyzowana na dziedziniec szkolny, nie zauważając stojącego przede mną Davida. 

- O witaj, księżniczko. - podskoczyłam słysząc jego niski, męski głos

Zamrugałam kilka raz i przetarłam dłońmi oczy. 

Zrobiło mi się czarno. 
Pewnie z głodu.

- Hej - przywitałam się niemrawa

David potarmosił mnie po włosach po czym odparł pewnym siebie głosem:

- Wsiadaj do samochodu. Conrad i Edward kończą dzisiaj później, bo mają dodatkowe zajęcia z koszykówki. 

Pokiwałam głową ze zrozumieniem. 

Po półgodzinie myślenia nad Panem Friedrichem, ojcem i Conradem zatrzymaliśmy się przed naszym ogromnym domem. W garażu stał tylko samochód Sebastiana, dlatego założyłam, że Dominic musiał wyjechać do swojego biura, albo dziewczyny (?)
(Dominic nie ma dziewczyny) (chyba)

Popędziłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz.

JA-PIER-DO-LE

Myślałam do cholery, że naprawdę nigdy już nie będę musiała realnie zastanawiać się nad tym czy spotkam jeszcze Conrada, ale jak zwykle nic nie wyszło.
Jak zwykle wszystko musiało się spieprzyć. 

Zdjęłam z siebie mundurek i przebrałam w sportowy strój.
Udałam się na siłownię. 

Szczerze powiedziawszy, chciałam wyjść po prostu na dwór i pobiegać. Po ludzku, tak jak wszyscy normalni nastolatkowie. 

Ale nie jestem normalna. 
Jestem zjebana, brzydka, moi bracia są obrzydliwie bogaci, a tak czy siak nie czerpię z tego żadnych korzyści. 

A kto mi kurwa zabroni po prostu pobiegać? 

Przecież nikt mnie nie porwie w takim spokojnym miasteczku, nie?

Wyszłam z pomieszczenia i z lekkim stresem skierowałam się w stronę gabinetu Sebastiana.

Zapukałam i po zaproszeniu, by wejść otworzyłam ciężkie, mosiężne drzwi. 

Najpewniej kosztowały wiele tysięcy. Wieleset tysięcy?

- Coś się stało Hannah?

Odchrząknęłam, by wzmocnić swój głos, ale jak zwykle, wyszło odwrotnie.

- Chciałam po prostu wyjść pobiegać. 

Jego oczy lekko się rozszerzyły.

Przynajmniej takie miałam wrażenie, bo sekundę później całe zdziwienie znikło z jego twarzy jakby go nigdy nie było, przyjmując maskę obojętności i surowości, tak pasującej do osoby mojego najstarszego brata. 

Niewidzialne łańcuchyWhere stories live. Discover now