Rozdział 14

1.8K 51 9
                                    

O BOŻE ALE TO BYŁO UROCZE 

Odchrząknęłam.

- Bb-byliście przy moim narodzeniu?

- Tak, każdy z nas. Nie mogliśmy przepuścić nadejścia najpiękniejszej, najmądrzejszej i najukochańszej istoty na Ziemi.

Poczułam, jak mi się ciepło na sercu zrobiło. 

- Dziękuję 

- Słonko, nie dziękuj nam. Od teraz wszyscy będą się bali choćby ciebie dotknąć, rozumiesz?

Pokiwałam ze zrozumieniem głową. 
Co jak co, ale naprawdę zaimponowali mi dzisiaj swoim zachowaniem i opiekuńczością.

No dobra, trochę spierdolili sprawę z tym bezpieczeństwem, ale co się stało, już się nie odstanie.

- Co ty na to żebyśmy dokładniej się tobie przedstawili przy posiłku w domu?

KURWA ZAPOMNIAŁAM, ŻE JESTEM GRUBA. 
a przez chwilę było naprawdę przyjemnie...

- Dobrze - odpowiedziałam

Na pewno uda mi się ukryć jedzenie pod ziemniakami albo powiedzieć, że przez emocję nie jestem głodna i się źle czuję.

Gdy dojechaliśmy do domu, wszyscy od razu skierowali się do kuchni, gdzie mieliśmy zamówić posiłek. 

Wzięłam sałatkę na wszelki wypadek. W razie czego, mogłabym sobie zrzucić na kolana albo ukryć w kieszeniach ubrań. Możliwości było naprawdę wiele, ale tak czy siak się stresowałam. 

Wiedziałam, że gdy zjem, dostanę napadu... a jest to uwierzcie mi na słowo jedna z gorszych rzeczy jakich doświadczyłam, (a przecież jest ich naprawdę sporo) 

Po zamówieniu udałam się szybko do swojego pokoju, który okazał się tym samym, w którym znalazłam się tuż po obudzeniu. No kto by się spodziewał. 

Obejrzałam się w lustrze.

O japierdole. Muszę zrobić workout  

Próbowałam przypomnieć sobie różne ćwiczenia, które wykonywałam, gdy byłam jeszcze u ojca i dzięki Bogu po 30 minutach leżałam wykończona na łóżku. 

Usłyszałam wołającego mnie z dołu Edwarda, dlatego zebrałam się w sobie i po chwili byłam już na dole, gdzie czekało na mnie jebane jedzenie. 

Zaburczało mi w brzuchu.

KURWA KURWA KURWA KURWA MOŻE KTOŚ TO USŁYSZAŁ?! ZAMKNIJ PIZDĘ JEBANY TŁUSZCZU, NAŻRESZ SIĘ PO ŚMIERCI

Na szczęście nikt nic nie zauważył i pospiesznie usiadłam na krześle przy stole.

Dominic, który siedział po mojej prawej stronie wręczył mi sałatkę, a Sebastian po lewej życzył mi smacznego.

Wzięłam sztućce i nabrałam kawałek kurczaka. Zrzuciłam go na spodnie. 
Nikt nic nie zauważył. 
Powtórzyłam ową czynność kilka razy i powiedziałam, że pójdę na chwilę do toalety. 
Szybko zawinęłam jedzenie w torebkę i wyrzuciłam do sedesu.

Ale ulga...

- Han, wszystko dobrze?

O chuj, czemu on poszedł za mną do łazienki?

- Tak, wszystko w porządku.

Wyszłam z toalety.

Dominic

- Źle się czujesz? - zapytał

- Nie, po prostu chciałam skorzystać z toalety.

- Aha, okej. Nie usłyszeliśmy, jak mówiłaś gdzie idziesz.

Udaliśmy się z powrotem do kuchni, gdzie wszyscy chłopcy widocznie czekali na nas.

- Chcieliśmy, żebyś troszkę się o nas dowiedziała, dlatego może usiądźmy - zasugerował Dominic

Skinęłam głową i usiadłam na swoim krześle.

- Gdy byłaś mała, wszyscy przy tobie byliśmy. Chcieliśmy żeby nasza rodzina się trzymała razem. Byłaś dla nas wyjątkowa, idealna, nienaruszona przez rozczarowujący i zły świat... Nieskazitelna.
Chcieliśmy żeby tak pozostało, dlatego obiecaliśmy, że będziemy ciągle przy tobie, byś nadal była taka beztroska i uśmiechnięta.
Niestety, życie często płata figle, dlatego musieliśmy ciebie opuścić. Wszyscy. Zostałaś sama z ojcem. My... Nie mogliśmy na to nic poradzić. Wiedzieliśmy, że gdy przy tobie zostaniemy stanie ci się krzywda. Planowaliśmy cię odnaleźć dopiero po twojej osiemnastce, ale chłopcy nie mogli patrzeć na to jak ojciec cię traktuje.
Z każdym dniem byłaś coraz słabsza.
Z każdym dniem coś w tobie umierało.
Z każdym dniem oddalałaś się od nas.
Wtedy zrozumieliśmy, że przez nasze odejście skazaliśmy cię na... na śmierć, mimo iż nadal żyłaś i nadal będziesz żyła, ale zupełnie pusta w środku.

A teraz niby jaka jestem. Pełna życia, radosna i tryskająca energią? Japierdziele, niech on sobie odpuści... Tylko się pogrąża

Gdy byłam mała to podobno przy mnie byli, dlaczego więc ich nie pamiętam?

- Dlaczego musieliście odejść? - odważyłam się w końcu zapytać

- Bo nasz świat był inny od twojego. Nie chcieliśmy żebyś wkraczała na ścieżkę, która spotkała nas, a będąc przy nas byłabyś na nią skazana.

- Co to jest za ścieżka?

- Nie możemy ci mówić - powiedział twardo Sebastian

Kurwa skoro zebrało im się na chwilę szczerości to wypada już powiedzieć chyba wszystko, nie?

Głośno westchnęłam, wyraźnie sugerując, że nie tego oczekiwałam.

- A możecie mi chociaż powiedzieć, co ja mam teraz z wami tu robić?

- Teraz?

- No wiecie... Muszę skończyć szkołę. Dowiedzieć się co dalej ze mną będzie i...

W sumie to tyle. Nie masz debilu żadnych przyjaciół, więc z kim masz się żegnać.

- i to tyle w sumie - zakończyłam

- Będziesz normalnie chodziła do szkoły. Conrad kończy za 2 lata, Edward za rok, a David w tym roku. Warto dodać, że zmieniliśmy ją żebyście wszyscy chodzili razem. - odparł Sebastian

Pojebało ich

Uniosłam kciuk w górę na znak zgody.

- A wy? Ile macie lat?

- Ja mam 25, Dominic 23, David 21, Edward 20 i Conrad 19. Ty moja droga jesteś najmłodsza, dlatego chłopcy będą pilnowali i odwozili cię do szkoły.

W tym momencie przypomniała mi się Isabelle, która mówiła mi, jak bardzo chciałaby mieć starszych braci.
Miała rację.
Zajebista sprawa.

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Hejka, chciałabym dodać, że w tym opowiadaniu szkołę kończy się w wieku 21 lat.
Nie mam pojęcia, czy w jakimkolwiek państwie tak jest, ale powiedzmy, że tak ;)







Niewidzialne łańcuchyWhere stories live. Discover now