Rozdział 22

1.4K 46 2
                                    

Oj nie ma chuja, jestem silną kobietą i nikt nigdy, przenigdy nie dowie się o MOIM problemie z jedzeniem. Niech się ten dzban wypcha.

- Przecież normalnie jem. Dzisiaj jadłam przy was obiad. O co ci chodzi Sebastian?

- Martwię się, bo jesteś moją siostrą. Widziałem, że zjadłaś dziś obiad i jestem z ciebie bardzo dumny, ale poza tym? Hannah, czemu nic nie jesz?

Kurwa, właśnie najlepsze w tym wszystkim jest to, że dosłownie dzisiaj miałam napad. Jak on mógł się domyśleć skoro wpierdoliłam pół lodówki.

- Nie rozumiem. Zjadłam lody, widziałeś. Skąd podejrzenia, że mam problemy z jedzeniem...?

- Bo nie jestem głupi. Jesteś u nas piąty dzień Han, zauważyłem, że tylko dzisiaj coś zjadłaś. Widziałem kanapki, które wywaliłaś do śmietnika, widziałem, jak zrzucałaś kawałki swojej sałatki na spodnie. 

J-jak? 
Wydawało mi się, że nikt nic nie zauważy, więc... jak?

- Nic takiego nie robiłam. - podtrzymywałam twardo swoje zdanie

Sebastian głośno westchnął.

- Spójrz na mnie Hannah.

Zestresowałam się, ale zrobiłam co mówił.

- Teraz powiedz to jeszcze raz, ciągle patrząc mi w oczy. - odrzekł smutnym głosem

Wzięłam głęboki oddech i powtórzyłam zdanie bez najmniejszego zawahania.
Swoje zdolności aktorskie miałam wyćwiczone do perfekcji.

Przecież ubierałam codziennie uśmiech do szkoły i przez te wszystkie lata nikt się niczego nie domyślił.
Nawet moja przyjaciółką, którą miałam, zanim się wyprowadziła z Waszyngtonu.

- Nic takiego nie zrobiłam. Normalnie jem posiłki i dobrze się czuję. Nie musisz się niczym martwić.

Brat patrzył się na mnie przez dłuższą chwilę.
Nagle wziął moją dłoń w swoją.
Był to bardzo intymny gest, którego się w ogóle po nim nie spodziewałam.

- Wiesz, że możesz mi zaufać?

Milczałam, bo co miałam powiedzieć.
Nie zrozumiesz?

- Proszę chcę ci pomóc. Wszyscy chcemy ci pomóc.

Reszta wie?

Czułam, że za chwilę się rozkleję.

Weź się w garść

- Nie potrzebuję niczyjej pomocy, bo... nic mi się nie dzieję. Zrozumcie to wreszcie.

- Do cholery Hannah, nie jestem ślepy i głuchy. Mam pokój obok ciebie i słyszałem jak dzisiaj zwymiotowałaś tuż po posiłku. Tak samo było po sałatce. Wywaliłaś ją do sedesu, prawda?

Kurwa, po prostu chcę schudnąć, co im do tego?!
Przecież nie umrę.
Jestem zbyt ulana.
Tym bardziej, że ciągle mam napady, dlatego nawet nie schudnę

- Nie. Odwal się. - miałam chyba jakiś niezrozumiały napływ odwagi, bo odezwać się tak do Sebastiana to wyczyn.

Nie wydawał się zszokowany. Ciągle miał zachowany zimny wyraz twarzy. Jedynie jego oczy stały się odrobinę cieplejsze, co dało mi do myślenia.

Może mu powiem...?
NIE KURWA STOP NIE
CO TY ODPIERDALASZ NIC MU NIE MÓW


- Nie Hannah, nie odwalę się, ponieważ mi na tobie zależy, rozumiesz? Jesteś moją siostrą, więc każdy z nas będzie cię wspierał, bo jesteś częścią rodziny. 

Nic ci chuju nie powiem, to tylko i wyłącznie moja sprawa. Odpierdol się ode mnie.

Boże Hannah zachowujesz się jakbyś miała jakąś dwubiegunowość. Nie możesz takiego języka używać. Stop wulgaryzmom, pamiętasz?

Naprawdę zaczynam się o ciebie martwić, bo wypowiadasz się o sobie w trzeciej osobie...

Japierdole, co ja robię. Strasznie mi już odwala.

- Fajnie, że jestem częścią rodziny. Bardzo się cieszę, że się o mnie martwicie, ale naprawdę nie ma czym. Jeśli miałabym z czymś problem to się z wami tym podzielę, ok?

Sebastian popatrzył się na mnie z miną zbitego psa.

Cóż ja kurwa na to poradzę, że są facetami, dlatego tego nie zrozumieją? 
Tym bardziej, że schudnę i zakończę.
Nie jest to taki wielki problem. 
Pan Jezus wytrzymał 40 dni bez jedzenia.

- Dobrze. W takim razie z pewnością nie będzie ci przeszkadzać, jeśli chłopcy będą cię pilnować z jedzeniem w szkole, a my codziennie wieczorem będziemy próbowali jeść razem kolację?

Przełknęłam głośno ślinę.

- Nie, dlaczego miałoby?

Brat zabrał swoją rękę, życząc mi szybkie dobranoc i gasząc światło wyszedł z pokoju. 

- KURWA - krzyknęłam szeptem (tak, dokładnie - krzyknęłam szeptem)

Zawinęłam się w wygrzaną pościel i zaczęłam swoje nocne rozmyślania, które weszły mi w nawyk.

Pojebało go do reszty?
I co ja mam niby teraz robić, co?

Zamyśliłam się.

Telefon! 
Tam na pewno będą odpowiedzi.

Poszperałam chwilę w szafce nocnej i wyjęłam nowiusieńki telefon.

"Co zrobić, gdy rodzina zmusza cię do jedzenia, ale ty nie chcesz?" - wyszukałam

Znalazłam ludzi, którzy mieli podobny problem. Oni akurat chcieli ukryć go przed rodzicami, ale cel mieliśmy taki sam, dlatego nie robiło mi to większej różnicy.

Mogłam szykować sobie śniadaniówkę do szkoły, a potem wywalać to do śmietnika.
Mogłam dawać psu - cóż z tym byłby problem.
Mogłam oddawać koleżance - haha, gdybym miała koleżanki. Chyba, że podbiję do losowej laski i poproszę, by przyjęła moje śniadanie... Czy to byłoby dziwne?

Blogi motylkowe. 
Przeczytałam, że jest to społeczność, która wspiera się w odchudzaniu.
Idealne dla mnie.

Wpisałam w wyszukiwarkę "tumblr" i otworzył pierwszy artykuł.
Zainstalowałam aplikację i się zarejestrowałam. 
Nick może nie był jakiś wyszukany, ale nie zależało mi na tym szczególnie.
"fight for an ideal"

Przesiedziałam do 3 nad ranem. 
Przeczytałam chyba wszystkie możliwe posty.
Tamta społeczność wydawała mi się taka komfortowa!
Nie dość, że zostawałam anonimowa, to wszyscy mnie w końcu rozumieli.
Każdy z nas miał taki sam problem.
Każdy z nas chciał być chudy i lekki jak motylek.

Poszłam spać dopiero, gdy wyładował mi się telefon.

Bałam się jutra.
Musiałam udawać, że jem śniadanie. 
Musiałam udawać, że jem obiad. 
Musiałam udawać, że jem kolację. 
Nie ułatwiał mi tego fakt, że miałam starszych braci, którzy domyślali się o moich zaburzeniach odżywiania.

Cóż, kto jak nie ja! 
Nie poddam się.
 

Jak schudnę to wszystkie problemy znikną, nie?

Niewidzialne łańcuchyWhere stories live. Discover now