XXVI. Swój interes

37 2 1
                                    


Tian postanowił powoli próbować wrócić do swojej wcześniejszej rutyny, gdzie większość dnia spędzał na ćwiczeniach i ewentualnej nauce. Z łatwością powinien wejść w ten trans, a wtedy mógłby skupić się na innych rzeczach. Wierzył, że mógł dać radę.

Rozległ się dzwonek drzwi.

Little Mo? Może czegoś zapomniał, a może chciał mu coś powiedzieć? Jak najszybciej poleciał mu otworzyć.

Zastał tam.. Brother'a Qiu... 'Brother'a'?!! Automatycznie cały zesztywniał, będąc świadomym, że niezbyt miał jak mu się jeszcze postawić. Musiał to jakoś cwanie rozegrać.. Powinien być w stanie przebiec krótki dystans.

Mężczyzna oparł się o framugę – to była.. LUKA! Zwinnym ruchem już prawie go wyminął, gdy... dostał kopniaka w brzuch. Osunął się z bólu na podłogę. Cholera, tego nie wziął pod uwagę..

Brunet zauważył teraz, że ten był sam. Z jednej strony, to dobrze, bo gdyby było ich więcej, nie miałby najmniejszych szans. Niestety, sam mężczyzna sprawiał już problem, bo miał do Tian'a ewidentnie jakiś uraz. ..A... może to go właśnie uratuje?

— Słuchaj, jak.. jak nie wydasz mnie teraz.. to sprawię, że mnie więcej nie zobaczysz — złożył propozycję z parteru, kasłając co chwilę, czując skutki braku mięśni brzucha.

Ten schylił się do niego, chwycił sztywno za ramię i pociągnął do góry, dzięki czemu brunet, boleśnie, ale wstał.

— Mów.

O, przekonał go - dobrze. To co teraz?

***

Brother dokładnie przyglądał się chłopakowi, by ten nic nie kombinował. Jak na razie.. znalazł kopertę, wyciągnął jakieś zdjęcie z portfela i zaczął coś bazgrolić. Czy on robił w tym momencie jakąś jebaną laurkę..

Po skończeniu, dumnie wręczył mu niedbale napchaną kopertę, bo zdjęcie okazało się ostatecznie za duże, a przytwierdzona kartka, źle złożona.

...Naprawdę miał dość dzieci.

— I to.. — przyjrzał się jego pracy z każdej strony, uważając, by mu się to już w rękach nie rozwaliło. — Po co to?

— Daj swojemu szefowi. — To coś.. ?— Odpuści mi i nie będziesz już musiał za mną ganiać.

— Na pewno? — Spytał z pełną powagą, na co ten mu żywiołowo przytaknął. — Jak to jakiś żart, to osobiście cię zatłukę.

Pacnął go tym świstkiem papieru w czoło, po czym powędrował w swoją stronę.

Najszybciej mógł to załatwić w dwa dni, musiał więc się sprężyć. Im szybciej szef zapomni o tym dzieciaku, tym lepiej. I tak na nic im by się nie zdał.

— Dotrzymaj towarzystwa mojemu bratu, jak mnie nie będzie! — Jeszcze usłyszał szczeniackie wołanie za sobą.

On naprawdę nie wiedział, że go szukali?.. Co za..

Już z tych nerwów się nie odwracał.

..Ale obiecać mu to mógł.

***

Mo, odkąd wrócił już do swojego domu, nie potrafił normalnie funkcjonować.. Wolał nazwać to jakąś dyganą nadpobudliwością, ale, ku ścisłości, miał problem ze zbyt częstą potrzebą masturbacji. Najgorsze, że potrafił mu stanąć w kompletnie nieoczekiwanych momentach, jak w trakcie robienia obiadu czy robienia zakupów. Naprawdę cud, że matka jeszcze nic nie przyuważyła, ale kiedyś na pewno go z tej chaty za to wywali.. Wszystko przez tą jego cholerną wyobraźnię. Na sekundę dać jej upust i już...

Ponura jesień //TianshanOnde histórias criam vida. Descubra agora