XIII. By nie zastać niczego dziwnego

35 5 4
                                    


He nadal nie mógł wyjść z podziwu, że kobieta wyjątkowo była dla niego taka miła. Ciekawe, czy kiedykolwiek zastanie takie przyjazne nastawienie ze strony Guan Shan'a. W końcu to te same geny, coś musiał od niej odziedziczyć.

Wchodzi do jego pokoju, a on rzuca poduszkę i koc na dywan obok łóżka.

— Śpisz tutaj. — Oznajmił mu oschle, po czym wskoczył do wyrka pod kołdrę.

Chyba nie. Pani Moo... czemu nic mu Pani nie przekazała?

Walnął się bez protestu na swoją nową pryczę, ciesząc się, że chociaż mógł przy nim spać.

— Hej, He Tian.

Odwrócił się szybko w jego stronę. Od razu oczy mu się zaświeciły z ekscytacji, ze ten chciał z nim o czymś pogadać.

—Hm?

— Wiesz, co się stało z She Li'm?

Chodziło mu o tego świra? Czemu miałby się nim interesować, po tym, jak ten tak go potraktował..

— A coś z nim nie tak, Little Mo? Znaczy.. bardziej niż zwykle?

Pewnie to przez te przesłuchiwanie Cheng'a, ale tego już nie mógł mu powiedzieć. Lepiej, żeby nie wiedział więcej, bo zapewne pomysł ich małej misji by mu się nie spodobał. Do tego, zapewne z łatwością przekonałby go do wybicia sobie z głowy czegoś tak płytkiego jak 'zemsta', a na to nie mógł mu pozwolić.

— Cóż..wolałbym się upewnić, że aktualny efekt się utrzyma. — Zamyślił się rudzielec. — Na pewno nie wiesz, co mu zrobił ten twój ochroniarz?

— To nie był mój ochroniarz, tylko Jian'a — naprostował z uśmiechem.

— Aa..

Wiedział doskonale, jakich metod dopuszczał się jego brat w trakcie przesłuchań. I tak dziwne, że She jeszcze mógł jakkolwiek funkcjonować. Zazwyczaj ofiary wpadały w obłęd i odbierały sobie życie. Ciekawy osobnik, ten She Li.

— Aż tak bardzo się zmienił?

— Noo! Żałuj, że go nie widziałeś! — Mo zerwał się do pozycji siedzącej. — Kiedyś w biały dzień był w stanie facetowi zęba wyrwać kombinerkami, a teraz? Nawet nikogo nie tknie, bo się tak boi.

Entuzjazm Mo go uspokoił. Może mógłby już zostawić go w spokoju. W takim razie też liczył, żeby 'aktualny efekt się utrzymał'.

— Faktycznie popierdolone.. Ale daje sobie radę tak sam?

— Baldie się nim zajmuje. —Odparł z niewzruszoną miną.

Zdziwił się na to He.

— I nie masz nic przeciwko temu?

Rudzielec skupił wzrok w jednym punkcie przed sobą.

— Wiesz.. — Namyślił się. — Gdyby ten mu nie pomógł, zapewne by gdzieś zginął, a tego nie można nikomu życzyć.

Nie mógł tego pojąć. Przecież sam o mało co przez niego nie wykitował.

Cholera, ale skoro ten Baldie teraz za nim stał, a Mo się z nim trzymał, to pewnie będzie musiał też go znosić.. Postanowił, ze da mu spokój, oczywiście dopóki nie wpadnie na kolejny chory pomysł.

— Dobra, czas spać.. Dobranoc. — Mo skulił się z powrotem w stronę ściany.

— Dobranoc.

Brunet o dziwo nie miał problemu z zasypianiem. Może te wszystkie przemyślenia go tak zmęczyły, albo czuł pewnego rodzaju spełnienie, że mógł tak na spokojnie porozmawiać z Mo.

Ponura jesień //Tianshanحيث تعيش القصص. اكتشف الآن