III. Domagając się zmian

58 6 4
                                    


She Li nie miał najmniejszej ochoty kręcić się dalej po rezydencji, niczym jakiś cień, niezauważalny, jakby zapomniany. Jego pokój też nie wydawał się zachęcający, toteż skierował się w stronę dobrze mu znanego budynku, który jakiś czas temu wynajął. Jedynie tam mógł odpocząć w spokoju.

Mieszkanie znajdowało się w przeciwnym kierunku od bazy jego gangu. Wierzył, że mógł liczyć na chwilę wytchnienia, ale i tak ktoś zaczął szarżować w jego stronę, zaraz po przekroczeniu przez niego bramy. Wyglądało, jakby koczował tam już przez dłuższy czas. Nie znał imienia, ale mniej więcej kojarzył z twarzy swoich ludzi.

Słońce raziło nieubłagalnie. Miał ochotę jak najszybciej się pozbyć nowego. Chłopak podbiegł do niego cały zdyszany, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Wyprostował się, by nabrać trochę powietrza gestykulując ręką, by ten chwilę zaczekał. Na twarzy She zaczęły pojawiać się krople potu, z czego jedna spłynęła z jego czoła, co tylko zwiększyło uczucie podirytowania.

Nagle ten wyciągnął coś z kieszeni, starą komórkę.

— Szefie, nie uwie... — przerwał, zaczynając kaszleć.

Spojrzał na She, widząc jego rosnące niezadowolenie. Cóż, nic nie mógł na to poradzić. Torował mu przejście w tak upalny, chujowy dzień.

Zmęczony chłopak aż się na to wzdrygnął i momentalnie szybko przed nim wyprostował. Tyle nadostawał przestróg od kolegów, by nie zaleźć She Li'emu za skórę, że jak najbardziej wolałby tego uniknąć.

— Wczoraj było zlec.. zlecenie — zająknął się, na co sam się zdziwił. — I ten rudzielec nas wsypał glinom, zobacz.

She spojrzał od niechcenia. Niezbyt wierzył, że któryś z tej bandy idiotów miałby jaja, żeby mu się przeciwstawić.

— O czym mówisz? — dociekał, udając zainteresowanego.

— Zobacz połączenia. — Nachylił się nad telefonem. — To z wczorajszej nocy.. — David przewijał dalej — ..a to z zeszłego miesiąca.

W oby dwóch przypadkach faktycznie widniał numer policji, do tego data z zeszłego miesiąca pokrywała się z jednym napadem. Nie spodziewał się tego kompletnie, a zwłaszcza po nikim innym, jak po.. Mo Guan Shan'ie? Faktycznie, na zdjęciach to był on. Jeszcze dla pewności zadzwonił na jego numer. Telefon zawibrował.

Trochę to było bez sensu. Przecież miał do spłacenia dług swojego starego. Jeszcze najpewniej  najbardziej z jego ludzi potrzebował tych pieniędzy.

— Jest tego więcej, cały czas na nas donosił — oznajmił nowy pełen dumy.

Świat She Li'a zaczął się psuć. Okazało się, że nawet w swojej ekipie nie mógł liczyć na lojalność. Pełen gniewu chwycił komórkę z jego ręki i ruszył szybszym tempem w ustalone wcześniej miejsce. Musiał sobie to wszystko poukładać..

Wykupił wspomniane mieszkanie właśnie po to, by móc odzyskać upragniony spokój i uciec od obowiązków, które zdawały się go ostatnio coraz sumienniej gonić.

Już maksymalnie rozdrażniony wszedł do środka. Wiedział jedno, nie mógł tej sprawy tak zostawić.


Ciepło słońca coraz bardziej przedzierało się przez okno, nie pozwalając Mo na dalszą drzemkę. Późno wrócił, próbując jeszcze znaleźć swój telefon. Musiał mu wypaść w którymś momencie..

Podejście zbyt blisko tamtej demolki wczoraj nie wchodziło w grę, ze względu na kręcących się tam funkcjonariuszy. Padnięty wrócił do pokoju wciąż uchylonym oknem.

Ponura jesień //TianshanWhere stories live. Discover now