XV. Naprawdę zły moment wybrałeś, przyjacielu..

22 3 1
                                    


Dla Tian'a to była kolejna ledwo co przespana noc. Standardowo obudził się jakoś po drugiej godzinie, normalnie jak w zegarku. Już nie próbował nawet zasypiać ponownie, to było bezcelowe.. W sumie dobrze, że jednak termin ataku na posiadłość She został przeciągnięty. Lepiej nie łapać się za broń jak ma się myśli samobójcze.

Tak, czuł się załamany. Minęły trzy dni, odkąd ostatnio widział Mo, a ten pewnie teraz nie chciał go widzieć. Mimo to ciężko mu było z myślą, że nie wiedział, co się z nim działo. Miał tylu niebezpiecznych ludzi wokół siebie, do tego ten She Li, któremu nie wiadomo czy wróciły klepki. Jego pierwsze poważne odrzucenie, co powinien zrobić? Eh, to było raczej silniejsze od niego. Może i się narzuci, ale postanowił spróbować chociaż odbudować wcześniejszą relację z chłopakiem.

Szybko zabrał się za wybieranie ciuchów na rozpoczęcie roku, by jeszcze z rana się do niego przejść. Że też musiało go wtedy pokusić, żeby go pocałować.. Najwyraźniej źle musiał odczytać sytuację. Mo wyglądał na takiego zdenerwowanego..

A kiedy on nie był na niego wkurzony! Nie miał co tracić nadziei, mógł to jeszcze naprawić.

Pełen pewności siebie był już przed jego domem. Przeskoczył przez płot i zatrzymał się przed oknem, mając chyba jeszcze jedną małą chwilę zawahania. Może piesek mógł dodać mu trochę wiary w siebie..

— Hejo, mały — przywitał się. Zero odpowiedzi, pewnie musiał jeszcze spać.

Zajrzał do wnętrza pokoju. Dziwne, nikogo w nim nie było.

Rudzielca jeszcze rozumiał, ale niemało zasmuciła go myśl, że nawet jego pupil zdawał się go teraz ignorować.. Schylił się do budy.

— Śpisz? ...

Biedak, musiał umrzeć tej nocy. Łeb miał akurat skierowany w stronę wyjścia, lustrując bruneta swoim ostatnim spojrzeniem.

Wyjął go delikatnie i zadzwonił do Baldie'go, bo do rudzielca nie miał co próbować się dodzwaniać. Dobrze, że spisał jego numer, gdy miał okazję.

***

Zaspany Mo, który został bezdusznie obudzony telefonem przez Baldie'go, stał już przed jego domem. Ten wezwał go do siebie, bo podobno She się dziwnie zachowywał. Jakby nie zachowywał się dziwnie wcześniej.. Cóż, chłopak brzmiał dość poważnie, więc nie mógł od tak tego zignorować. Dotarł przed wejście, a tam umorusany od ziemi Li kopał sobie gołymi rękami dziurę. Najwyraźniej uznał, że jego wcześniejsze odpały to nadal musiało być za mało.. Przetarł oczy by mieć pewność, że dobrze widział.

— Znowu myśli, że jest psem? — podszedł bliżej Baldie'go, który zdawał się zarwać nockę, bo wyglądał jak stojący trup. — A on wie, że dzisiaj mamy rozpoczęcie roku?

Szczerze współczuł kumplowi, bo wiedział, że ten będzie musiał go po tym ogarniać.

— Raczej nie. — Odpowiedział mu niemrawo chłopak, jakby jego myśli były teraz gdzie indziej. —A powiedz Mo.. nie przypomina ci to może grobu?

Zaśmiał się pod nosem z tej teorii, nie wierząc, że ten niedorobiony She wpadłby na tak chory pomysł. Po chwili jednak przestało mu być do śmiechu, bo faktycznie dziura zdawała się mieć prostokątny kształt..

— Jak tak to jakiś wyjątkowo mały. Jakby dla.. dziecka — spojrzał na przyjaciela, tym razem poważnie. — Chyba nie zabił tej swojej siostry, co?

Przeszły go dreszcze na samą myśl o tym, a w tym czasie już kompletnie cały w nerwach Baldie odebrał od kogoś telefon.

She zdawał się skończyć, co robił, bo wyszedł z tej dziury i zaczął strzepywać ziemię z włosów. Niech ktoś mu powie, że tak nie załatwi sprawy.. Wyglądał, jakby był w amoku, nie zauważając ich obecności. Tak to od razu by się schował za jego kumplem w momencie, jak rudzielec tu wbił.

Ponura jesień //TianshanWhere stories live. Discover now