XIV. Mam nadzieję..

37 4 4
                                    


Odkąd weszli do środka, Mo czuł lepiącego się do jego ramienia He Tian'a. Jakby, no bliżej się stanąć już nie dało. Ciężar był co najmniej irytujący, więc odepchnął go od siebie ręką.

— Nie klej się tak, kretynie — skarcił go, na co ten oczywiście zareagował swoim pokaźnym uśmiechem, jakby wpienianie chłopaka sprawiało mu wewnętrzną radość.

Spojrzał podirytowany jeszcze raz w jego stronę i zauważył, że brunet zachowywał się dość nietypowo. Bardzo nachalnie przyglądał się wnętrzu, jakby czegoś szukał. Pierwszy raz widział, jak ten zajmował się czymkolwiek innym niż uprzykrzaniem jego życia, co było dość ciekawym zjawiskiem.

Wracając wzrokiem do ich szczurka doświadczalnego, Mo nie zarejestrował żadnych zmian. Ewentualnie zza łóżka zaczęła wyłaniać się mała główka, lecz gdy ujrzała brata, skuliła się szybko z powrotem z głośnym piskiem.

— Mówiłem — odparł triumfalnie do Baldie'go.

Na stówę to jego się tak przestraszyła. Tylko.. gdzie on poszedł? Nagle mu zniknął z pola widzenia. A dobra, sam schował się za fotelem. Przez chwilę zapomniał, że on też jest teraz płochliwy. Pacnął się w głowę, nie widząc nadziei dla jakiegokolwiek kroku naprzód dla tych dwojga.

— Co tu się dzieje.. —He był tym niemało zszokowany. No tak, teraz dopiero miał okazję zobaczyć She w aktualnym stanie.

Po chwili może zaczęli kikać na siebie zza swoich kryjówek, ale to wszystko trwało stanowczo za długo.

— Może lepiej będzie, jak zostawimy ich tak samych? — Zaproponował Baldie.

Reszta chłopaków na to przystała. Służąca z kolei oniemiała z powodu tego, co właśnie zobaczyła.

— Co się stało Paniczowi?.. — Spytała, zdaje się jeszcze do końca nie wierzyć w to, jak ten się zmienił.

— Nie do końca jesteśmy pewni — zaczął Mo. — ale nic jej w tym stanie nie zrobi, więc Pani też może wyjść — zapewnił ją.

Niepewnie, ale też wyszła z pokoju, lecz i tak upiarła się, by zostać po drugiej stronie drzwi.

Teraz co by mogli porobić? Raczej byli zmuszeni czekać w tym przestronnym holu, bo to przecież nie tak, że mogliby sobie pozwiedzać posiadłość.

— Co powiedzie na mały rekonesans? — Zaproponował brunet.

— No jasne, przecież że nie możemy.. — zamyślił się rudzielec. — .....co?

Nie przesłyszał się?

— Jestem za! Chodźmy zobaczyć, jak mieszkają bogaci ludzie! — Baldie już uradowany tym pomysłem.

Ale.. na pewno mogli? Do tego.. He wydawał się być bardzo zainteresowany tym domem. Może chciał go kupić? W sumie też wyglądał na kogoś, komu rodzice nie pożałowaliby pieniędzy, wnioskując po jego markowych ciuchach.

A co go tam obchodziło życie kasiastych buców, czas na małe zwiedzanie! W końcu taka okazja mogła się już nie powtórzyć!!

***

Brunet, o dziwo, nie okazał się być nadętym pacanem, jak opisywał mu go Mo. Nawet był w stanie polubić jego styl bycia. Baldie'mu nawet spodobała się ta jego pewność siebie, że wchodził za każde drzwi, jakby był u siebie. Czasem nawet robił zdjęcia. Też pewnie pierwszy raz miał okazję zajrzeć do tak wypasionej chaty, więc nie dziwił się chłopakowi.

Z drugiej strony był Mo, któremu, mimo początkowej ekscytacji, coraz bardziej nie podobało się to ich panoszenie się, czego nie zapominał co chwila komentować. Kiedy dotarli do kuchni, udało mu się zarządzić postój. Zapewne próbował odwieść ich od dalszych przechadzek.

Ponura jesień //TianshanWhere stories live. Discover now