V. Tonąc w długach

70 4 10
                                    


— Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego jeszcze za mną leziesz??

W każdej sekundzie był przypominany, o tym jaki z niego wrzód na tyłku, co wystawiało jego cierpliwość na próbę. Widząc jednak ślady bijatyki na ciele chłopaka, zaczął żałować zrobienia mu dodatkowego siniaka na ręce. Czuł się za niego odpowiedzialny.

— Mieszkam w tamtą stronę — zaakcentował drobne kłamstwo raźnym uśmiechem.

Dotarli pod dom chłopaka. Ku zdziwieniu Tian'a, był całkiem duży, mimo że spodziewał się zapuszczonego bloku podobnego do tych, co widział na tamtej zubożałej alejce. Mo nagle przystanął.

— Co jest? — stanął w amoku.

— „Co jest?"?? Miałeś iść do siebie! — Wygarnął na całe gardło. — Zaraz cię rzucę tym kwiatem, kretynie!

Negacje przerwała mu kobieta w drzwiach, przyglądająca mu się dokładnie.

— Guan Shan.. — Zakryła zszokowaną twarz rękoma, widząc stan syna.

Wyczuł w tym momencie dla siebie pewną szansę, dzięki której może mógłby zaskarbić sobie zaufanie rudzielca.

— Dzień dobry Pani — wtrącił się pierwszy. — proszę się nie przejmować, urządziliśmy sobie mały sparing — streścił z uśmiechem, wskazując ranę na skroni.

Niezbyt był poturbowany w porównaniu do niego, w sumie, to zdarzyłby się cud, jakby to łyknęła. Tymczasem szok — kobieta, ku zdziwieniu, serio się uspokoiła.

— To prawda? — Zwróciła się bezpośrednio do chłopaka.

Ten kiwnął potakująco głową.

— Uff, co za ulga.. — W jednej sekundzie po zdruzgotanej twarzy nie pozostało nic, a na jej miejsce pojawiła się wymowna złość, co niemało zszokowało bruneta. Jak osoba mogła się tak szybko zmienić? — Guan Shan, musimy porozmawiać. — Dokończyła, kiwnąwszy głową w głąb domu.

Wyglądała na zbyt poważną, wolał się nie mieszać w ich kłótnię. Mo z kolei ruszył jak na zawołanie, jakby tylko czekał na chwilę, aż wreszcie się od niego uwolni. Cóż.. ale miał chociaż pewność, że był bezpieczny. Z czystym sumieniem ruszył w przeciwnym kierunku.

Jedno jeszcze go zainteresowało — chłopak wychodzący z tej samej uliczki, co ten jego nowy znajomy. Też miał ślady po walce, pewnie jego Mo się tak obawiał. Nie wyglądał na zbyt umięśnionego, ale coś w jego spojrzeniu nie wydawało się normalne. Postanowił przez pewien czas mieć oko na rudzielca. Może i powinien był zostawić to wszystko w cholerę, ale to nie leżało w jego naturze. Lepsze to niż siedzenie w nudnej chacie, a poza tym lubił, jak chłopak był z nim do bólu szczery. Skłamałby, gdyby powiedział że nie wprawiało go to w lepszy humor, dlatego tym bardziej nie mógł tak tego zostawić.

***

She Li ruszył w stronę swojego pokoju pełen furii, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, co za psa stróżującego przypałętał sobie rudzielec. Nie dosyć, że nie mógł do końca rozprawić się ze zdrajcą, którego nie mógł od tak puścić wolno, to jeszcze pojawił się z nikąd jakiś pajac, który się do niego postanowił przylepić. Ale co nie dawało mu większego spokoju, to ta jego twarz, którą przysiągłby, że kiedyś już widział. To do niego bardzo niepodobne, by ktoś zapadł mu tak w pamięci. Do tego potrzebował swojego komputera, gdzie połączył wszystkie dane z urządzeń ojca, co mogło być pomocne, zwłaszcza, że mógł szukać kogoś, z kim jego rodzina prowadziła interesy.

Wstrząsy głowy nie dawały o sobie zapomnieć po upadku. Nie mógł się przyzwyczaić do tak rozlewającego się widoku przed oczyma. Pierwszy raz postanowił wziąć coś na uśmierzenie bólu, a nie mając chwilowo ani grama cierpliwości, połknął na raz cztery tabletki. Gdy mógł już normalnie funkcjonować, przeszedł do poszukiwań.

Ponura jesień //TianshanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz