25

76 3 0
                                    

Byłam w połowie drogi do kuchni po szklankę wody, gdy Yoongi mnie zawołał. Odwróciłam się zaciekawiona.

- Zabieram cię na małą przejażdżkę - poinformował.

- Jaką przejażdżkę? - dopytałam.

- Niedawno otworzyli nową kawiarnię. Fajnie by było sprawdzić, nie uważasz?

- W porządku. I tak nic do roboty póki co nie mam.

Szybko doprowadziłam się do porządku i udaliśmy się w podróż do trochę dalszej części Seulu. Yoongi wciąż się podniecał swoim autem. Przyjemnie było patrzeć jak się uśmiecha na sam jego widok.
W kawiarni nie było tłumów. Pewnie szał spowodowany nowością już zniknął. Powiedziałam mu na jaką mam ochotę kawę i poszłam zająć stolik w możliwie najmniej rzucającym się w oczy miejscu. Popatrzyłam na tych ludzi wokół i od razu poczułam się przytłoczona. Świadomość, że prawdopodobnie trzy czwarte z tu obecnych znają twoje ,,imię" jest nieprzyjemna. Całe szczęście nie musiałam długo czekać na rapera z dwoma kubkami parującej kawy.

- Coś się stało? - spytał siadając naprzeciw.

- Co jak ludzie nas rozpoznają?

- Niech rozpoznawają, robią zdjęcia i zazdroszczą. Lata mi to koło dupy. Jestem tu by spędzać z tobą czas, a nie robić za darmową atrakcję - odpowiedział spokojnie.

- Jesteś niemożliwy - nie mogłam pohamować uśmiechu.

- I skuteczny - także się uśmiechnął.

Zajęliśmy się naszymi kawami i rozmowami bez konkretnego tematu. Zwykłe dzielenie się wrażeniami z dnia i kojarzącymi się wspomnieniami jak to, gdy któryś z bangtanów wylał na przyklejone do ziemi krzesło klej i Bang wstając z niego zerwał sobie spodnie z całego tyłka. Był tak wkurzony, że przez miesiąc mieli dorzucone dodatkowe półtorej godziny ćwiczeń. Z wyjątkiem Jeona. On miał dorzucone półtorej godziny zajęć wokalnych. Jest zbyt sprawny, by odczuć ten dodatkowy czas. Zresztą dodatkowego śpiewania też nie odczuł. Nie bez powodu jest golden maknae. Jedyne co odczuł to mniej czasu wolnego.

Wyszliśmy gdy zaczęło się ściemniać i ruszyliśmy na spokojny spacer ulicami, później przez park aż pojawiliśmy się przed jakimś liceum.

- Idziesz na zajęcia pozalekcyjne? - zażartowałam.

- I to z tobą.

Złapał mnie za dłoń, splątał nasze palce i pociągnął do przodu. Czułam się dziwnie nienaturalnie idąc nocą przez szkolne boisko, które zdawało się być przerażająco znajome.

- Kojarzysz? - spytał tajemniczo.

- Tak, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd.

- Boy in luv - nagle mnie oświeciło.

- Faktycznie. Co mu tutaj robimy? - spojrzałam na jego wpół uśmiechniętą twarz wpatrzoną przed siebie.

- To moja ulubiona piosenka. Mówiłem ci o tym?

- Nie. Nie sądziłam, że akurat ta będzie twoją ulubioną.

- Nie chodzi o samą piosenkę, ale o związane z nią wspomnienia - zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy na siebie. Ja z zainteresowaniem, a on... Nie jestem w stanie tego określić. - Po skończonym nagrywaniu grałaś z chłopakami w kosza. Ja oczywiście byłem na to zbyt marudny. Oglądałem waszą grę z zazdrością, że z nimi się tak świetnie dogadujesz, a mnie kompletnie zbywasz. Nawet z tymi poobdzieranymi łokciami wyglądałaś pięknie. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że się zakochałem.

Mój mózg odmawiał przetworzenia tej informacji. On? We mnie? Już wtedy? Jak ja mogłam tego nie zauważyć? Serio jestem tak ślepa?

- Bałem się zagadać - ciągnął dalej. Chwycił mnie za drugą dłoń i uspakajająco szorował kciukami ich wierzch - Nasze relacje nigdy nie były dobre. Jak już znajdywałem w sobie odwagę to ktoś się pojawiał. No i nie chciałem psuć twojego związku z młodym. Nawet nie wiecie jak słabo wychodziło wam udawanie - wysilił się na krótki uśmiech - Wykorzystywałem te wymiany autami do choćby minimalnych kontaktów z tobą. Później zaczęliśmy rozmawiać, a nasze ostatnie dni... Pomyślałem, że może będę miał szansę. Zrozumiem, jeśli to dla ciebie zbyt szybko. Przynajmniej nie będę już tego w sobie nosił...

Boy in LuvOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz