10. Impreza cz. 2

1.3K 41 0
                                    

Było już grubo po dwudziestej czwartej, a impreza dalej trwała w najlepsze. Większość osób już była mocno wstawiona, łącznie z moimi przyjaciółmi i innymi znajomymi. Wszyscy wspólnie się bawiliśmy do czasu, aż nastąpiła wymiana zdań między Olivią i Kevinem. Mimo, że pokłócili się o drobnostkę, niestety spowodowało to zepsucie atmosfery. Każdy rozszedł się po kątach i takim oto sposobem znalazłam się na kanapie w mniejszym salonie razem z Mack, Moosem, Austinem i jego najbliższymi przyjaciółmi - Roger'em, Joe'm i Kai'em.

Fajnie nam się gadało. Co chwila wybuchaliśmy śmiechem, przez to co powiedział Kai. Był wysokim brunetem o niesamowitym poczuciu humoru, co spodobało się Walker. Co chwile widziałam jak rzucali sobie przelotne spojrzenia.

- I wtedy ja mu mówię, co nie, żeby uważał, bo wejdzie w słup, a ten debil mnie nie posłuchał i wleciał! - mówił rozemocjonowany. - Przez dwa tygodnie chodził z siniakiem na trzy czwarte czoła!

Spojrzałam na Austina, o którym właśnie opowiadał Kai. Wszyscy się śmieliśmy z tej opowieści, włącznie z samym Perez'em, który podobno nie lubi, gdy ktoś wspomina o tym wydarzeniu.

- Miałem osiem lat!

- I już wtedy byłeś głupi. - dociął mu Joe.

Zachichotałam, po czym upiłam łyk soku. Czułam się wyjątkowo swobodnie i dobrze w ich towarzystwie. Bije od nich pozytywna energia, którą zarażają wszystkich wokół i to jest w porządku.

Chłopaki znają się od małego, ponieważ są sąsiadami. Od dzieciaka spędzali czas razem i, jak widać pewne rzeczy się nie zmieniają, ponieważ trzymają się do teraz. Tworzą silną, niezniszczalną relacje, która może przezwyciężyć wszystko co złe. Są, jak ja i moi przyjaciele.

- Idę się napić. - oznajmił naburmuszony. Wstał z fotele i spojrzał na twarze wszystkich. - Chce ktoś?

- Ja! - wszyscy zawołali równocześnie.

Przewróciłam oczami i również wstałam z zamiarem, by mu pomóc. Po minie blondyna widziałam, że szuka ratunku, ale najwidoczniej nikt inny nie zauważył jego morderczego wzroku, gdyż wrócili do rozmowy.

Dreptałam tuż za Perez'em, a gdy znaleźliśmy się w kuchni pomogłam nalać alkoholu do kubków. Stałam oparta biodrem o kuchenną wyspę i przyglądałam się prawemu profilowi Austina.

- Podoba ci się?

Pomrugałam zaskoczona, a na moje policzki wpłynął rumieniec.

- Co?

Chłopak zaśmiał się, pokazuj przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.

- Impreza. - sprostował. - Jest w porządku?

Odchrząknęłam. Spodziewałam się innego pytania, więc trochę wybiłam się z rytmu. Nie ważne.

- Tak, jest okej.

- Powiedz coś więcej. - nalegał. - Jestem ciekaw co myślisz.

Na moje usta samoistnie wkradł się delikatny uśmiech, za który szybko się skarciłam. Znowu.

- Jesteś pierwszym gospodarzem, który nie wymusza, abym się napiła, więc leci to na twoją korzyść.

- Do usług.

Ukłonił się, po czym podał trzy kubeczki, które wzięłam w ręce. Perez wziął pozostałe i wróciliśmy do salonu. Moose w tym samym czasie kończył opowiadać jakąś historie, więc jedyne co usłyszeliśmy to głośny śmiech naszych znajomych.

- Z czego tym razem się śmiejecie?

- Z Mitchie, która w wieku dziesięciu lat wpadła twarzą w kałuże podczas próby zrobienia gwiazdy. - odpowiedział Roger, a mnie momentalnie zamurowało.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now