13. Rekonstrukcja wydarzeń.

1.1K 37 3
                                    

Rozchyliłam powieki, kiedy światło słoneczne zaczęło drażnić moje oczy. Leniwie uniosłam się na materacu, w duchu przeklinając siebie za nie zasłonięcie rolet. Teraz za to płacę wczesnym wstaniem.

Przeciągle ziewnęłam, wzrok przesuwając na elektryczny zegarek, który wskazywał ósmą trzydzieści. Rozchyliłam szeroko oczy i gwałtownie wstałam z łóżka. Złapałam za ubrania, które przyszykowałam sobie już wczoraj i łapiąc na biegu kosmetyczkę, wpadłam do łazienki.

Niecałe dziesięć minut później z plecakiem na ramieniu zbiegałam ze schodów. Wyleciałam na ulice, wcześniej zamykając drzwi. Niemal że biegnąc ruszyłam na południe, w stronę Westwood High School.

Wczoraj zasnęłam dosyć późno, ponieważ przez pół nocy biłam się z myślami. Po ostrej wymianie zdań, którą przeprowadziłam z Austinem jeszcze długo siedziałam u niego na strychu i starałam się poukładać pewne rzeczy w głowie. Przez cały ten czas myślałam, że chłopak za chwile wróci i mnie przeprosi, czy coś w tym rodzaju, ale byłam w potwornym błędzie. Ponad godzinę tępo patrzyłam się w drzwi, co chwile się wzdrygając, gdy usłyszałam nawet minimalne skrzypnięcie. Dopiero po takim czasie przyszła do mnie Pani Violet, pomoc domowa Państwa Perez'ów i oznajmiła mi, że Austin prosi abym opuściła rezydencje. Było wtedy po czternastej, a zanim doszłam do domu zegarek wskazywał szesnastą.

Czułam wstyd i obrzydzenie do samej siebie. W łatwy sposób dałam się ponieść emocją, jak i również wspomnieniom, które zaatakowały mój umysł.

Nie mogę pozwolić sobie, aby taka sytuacja się powtórzyła. Muszę go przeprosić.

Z takimi słowami weszłam do szkoły. Trafiłam akurat na przerwę, więc znalezienie chłopaka graniczyło z cudem. W tej chwili mógł być wszędzie.

Postanowiłam złapać się jedynej deski ratunku i wysłałam mu wiadomość:

Ja: gdzie jesteś? Chce z tobą porozmawiać.

Odczytał. Trzy kropki informujące o tym, że mi odpisuje szybko zamieniły się w pustkę, co dało mi jasny sygnał, że nie chce ze mną rozmawiać. Nie dziwie mu się. To moja wina, to ja byłam dla niego nieuprzejma, podczas gdy on chciał mnie rozweselić.

Jestem okropna.

W tym samym momencie co odłożyłam telefon do kieszeni dżinsowej kurtki, usłyszałam nawoływanie mojego imienia. Odwróciłam się w stronę północnego korytarza i miałam ochotę się uśmiechnąć na widok Mackenzie Walker, która praktycznie biegła w moją stronę.

- Mitchie!

Odetchnęłam głośno, kiedy wpadłam w jej ramiona. One od zawsze mnie uspokajały i dawały namiastkę matczynej miłości, więc odkąd zmarła moja mama, to do Mack szłam się wypłakać.

- Co się dzieje?!

W końcu odsunęła mnie na długość swoich rąk i w uspokajającym geście trzymając za barki spojrzała w moje oczy, i z troską zapytała:

- Wszystko dobrze?

Pokręciłam głową, nie będąc zdolna do wypowiedzenia chociażby słowa. Nie miałam pojęcia co miałabym powiedzieć. Język ugrzązł mi w gardle, a rosnąca gula uniemożliwiała mi oddychanie.

- Wyjdziemy na zewnątrz, w porządku?

Pokiwałam głową dopiero po chwili, gdyż jej słowa dochodziły do mnie z kilku sekundowym opóźnieniem. Walker opatuliłam mnie ramieniem i bez zbędnych komplikacji wyprowadziła do tylnego wyjścia. Po drodze uczniowie rzucali nam ciekawskie spojrzenia, ale żadna z nas się nimi nie martwiła.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now