1. Banda idiotów.

2.6K 73 7
                                    

- Moose za późno!

W lustrze spojrzałam na wspomnianego chłopaka. Wykrzywił twarz w grymasie wkurwienia, na co prychnęłam prześmiewczo. Foley wystawił w moją stronę język oraz środkowego palca, ale posłusznie przyspieszył, aby idealnie wpasować się w rytm muzyki.

Wykonałam ostatnią sekwencję ruchową, a następnie ustawiłam się w odpowiedniej pozie. Tuż po chwili usłyszałam klaskanie trenerki i głośne sapanie znajomych. Mimowolnie uśmiechnęłam się, próbując uspokoić przyspieszony oddech.

- Było w porządku.

Złapałam za bidon z wodą i przewróciłam oczami na słowa Alex.

- Musi być idealnie, a nie tylko w porządku.

- Trochę spierdzieliłem końcówkę, sorry - odezwał się mój przyjaciel - Myśle, że na dzisiaj nam wystarczy.

Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i ruszyli do wyjścia z sali. Spojrzałam na nich, jakby co najmniej wyrosła im druga głowa. Turniej World X ma odbyć się za dokładnie trzy miesiące i dwadzieścia cztery dni, a oni tak po prostu odpuszczają? To chyba jakieś nieporozumienie.

Otwierałam już usta, aby zaprotestować słowom Moosa, ale zatrzymała mnie trenerka. Położyła dłonie na moich plecach i popchnęła lekko w stronę drzwi.

- Do domu, Mitch.

Przewróciłam oczami, ale na usta nałożyłam delikatny uśmiech. Posłusznie opuściłam sale ćwiczeń i weszłam do pustej już szatni. Jak widać, moje dąsanie się trwało na tyle długo, że reszta zdążyła się przebrać i opuścić studio.

Upięłam włosy w luźnego koka i zmieniłam krótkie spodenki z nike'a na luźne dresy. Później zdjęłam za dużą koszulkę i ubrałam zwykły top na ramiączka, a na to bluzę. Popsikałam się ulubioną mgiełką o zapachu wanilii, nałożyłam na ramie sportową torbę i wyszłam ze studia, życząc Lissie z recepcji miłego dnia.

Złapałam za telefon i weszłam na grupowy czat z moimi znajomymi. Wystukałam szybką wiadomość.

Ja: Gdzie wy jesteście?

Odpowiedź zwrotna przyszła niemal od razu.

Mack: Moose uznał, że czekanie na ciebie jest marnowaniem czasu.

Warknęłam zirytowana i już miałam wystukać piękną wiązankę w stronę Foley'a, kiedy przyszła kolejna wiadomość.

Mack: Kazał mi wsiąść do samochodu. Stawiałam opór, ale był silniejszy! Przepraszam!

Prychnęłam prześmiewczo. Oj, napewno stawiałaś opór. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wrzucił cię na miejsce pasażera i odjechał z piskiem opon, a ty głośno krzyczałaś, żebyście na mnie poczekali.

Ja: Banda idiotów!

Moose: Ale ich kochasz ponad wszystko.

Z tym nie mogłam się nie zgodzić. Kochałam tę dwójkę i nie zamieniłabym ich za nic w świecie. Znamy się niemal od zawsze, nawet trudno mi opisać, w którym momencie staliśmy się dla siebie tacy ważni.

Nasi rodzice znali się z czasów liceum i nawet po nim utrzymywali dobre relacje ze sobą, a kiedy nasze mamy mniej więcej w tym samym czasie zaszły w ciąże, stali się sobie jeszcze bliżsi. Wszystko robili razem, nawet jak już byliśmy my. Co tygodniowe wspólne grillowanie lub oglądanie filmów było naszą rutyną. Od najmłodszych lat żyliśmy ze sobą i to było, jak najbardziej w porządku.

Wszystko się pozmieniało, kiedy zmarła moja mama. Wstrząsnęło to całą ekipą i tak jak ona żyła to utrzymywała nas wszystkich razem, ale po jej śmierci to wszystko się zmieniło. Nasze co tygodniowe maratony filmowe lub grille szybko zamieniły się w co miesięczne, a te w kwartalne. Ostatecznie przestaliśmy się tak często spotykać i zaczęliśmy żyć osobno. Znaczy, nasi rodzice, bo my nadal utrzymywaliśmy kontakt. Moose i Mackenzie codziennie wyrywali mnie z domu, abym tylko nie myślała o tym wszystkim.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now