21. Złożone obietnice.

1.2K 41 8
                                    

MITCHIE

- Carson! 

Oparłam się dłonią o balustradę schodów, myśląc jak skrócić sobie czekanie. Znowu miałam iść z bratem na trening, bo tata pilnie musiał jechać do pracy. Młody, jak na zawołanie, stwierdził, że nigdzie nie idzie. Jest obrażony, że sezon dobiega końca i powoli musi przyzwyczajać się do zejścia z lodowiska i zastąpienia go siłownią oraz bieganiem. Biedaczek nie może tego przeżyć.

- Możesz się ruszyć?!

W końcu wyszedł. Ociężałym krokiem schodził ze schodów, w dłoni trzymając kij oraz torbę. Głowę miał zwieszoną, a twarz smutną. Wymownie spojrzałam na Mack, która stała tuż obok. Ani trochę mi nie pomogła. Stała z boku z założonymi rękoma i śmiała się z moich przekomarzań z Carson'em. Miałam ochotę jej coś zrobić, naprawdę.

- Możemy iść? - zapytałam, kiedy stanął obok nas.

Niemal siłą wrzucił mi w dłonie torbę oraz kij. Wyszedł z domu, mrucząc, że będzie czekał na altance. Westchnęłam ciężko, zakładając ramiączko torby na ramię.

- Humorzasty. - skomentowała moja przyjaciółka.

- Ta - burknęłam. - Podobnie jak ty, kiedy ci powiedziałam, że musisz rano wstać.

Przewróciłam oczami na samo wspomnienie. Ją też ledwo wypędziłam z łóżka. Broniła się nogami i rękoma, żebym ją zostawiła, bo chce spać. Dosłownie się z nią siłowałam, by zdjąć z niej tą cholerną kołdrę. Trochę czasu mi to zajęło i nim zdążyłam otrząsnąć się z jedne batalii, pojawiła się następna.

- Masz szczęście, że się przyjaźnimy. Dla spania mogłabym zabić.

Uniosłam brwi pod samą linię włosów, słysząc jej wyznanie. Od zawsze wiedziałam, że Walker jest nieprzewidywalna, ale nie sądziłam, że aż do takiego stopnia.

To faktycznie mam szczęście.

Wyszłyśmy z domu. Uginałam się pod ciężarem wielkiej torby Carson'a, ale uparcie z nią szłam przed siebie, w myślach przeklinając cały świat na milion różnych sposobów. Mackenzie truptała tuż obok mnie, a Młody kilka metrów przed nami. Nadal był obrażony, a ja nawet nie wiedziałam, jak mogę poprawić mu humor.

- Pamiętasz o czym wczoraj rozmawiałyśmy? - zagadnęła mnie nagle.

Starałam sobie przypomnieć o czym mówi. Gadałyśmy o naprawdę dużo rzeczach, więc dobrą chwile zajęło mi zrozumienie, co Mackenzie ma na myśli.

Skinęłam głową.

- Myślę, że dzisiaj postawie wszystko na jedną kartę.

Wybałuszyłam oczy i niemal nie zachłysnęłam się własną ślinę. Spojrzałam na Mack, jakby co najmniej wyrosła jej druga głowa. Od zawsze wiedziałam, że jest szalona i nieprzewidywalna, ale nie sądziłam, iż tak szybko się zdecyduje. Nadal nie mogłam pozbierać się po informacji, którą sprezentowała mi wczoraj.

- Będę ciebie wspierać nie ważne co zrobisz, ale jesteś pewna?

Wzruszyła krótko ramionami.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now