17. Powrót na stare śmieci.

1.2K 41 0
                                    

On nadal myśli, że go nie lubię.

Powtarzałam to sobie, niczym mantrę, nadal nie mogąc zrozumieć, że tak otwarcie mi to przyznał. Myślałam, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy, a tu okazuje się, że jednak nie do końca i teraz to Austin ma jakieś uprzedzenia.

Nie mogłam wybić sobie jego słów z głowy, przez co spałam z jakieś dwie godziny i to tak płytkim snem, że kiedy Perez ledwo poruszył się na łóżku, ja już się budziłam. Dlatego też już od siódmej jestem na nogach i staram się ogarnąć ten bajzel, który zostawiliśmy wczoraj w salonie.

Mimo pewnych mankamentów, bardzo podobał mi się sposób celebrowania moich urodzin. W kręgu znajomych mi twarzy, których darzyłam sympatią. Wliczam to nawet Kai, Rogera, Joego, no i oczywiście Austina. Chłopaki wparowali do mojego życia nie uprzedzając o tym i od razu zajęli sobie pewne miejsce w moim sercu. Po prostu ich ubóstwiam.

Kiedy byłam już pewna, że salon lśni czystością, a w podłodze można się przejrzeć, udałam się do kuchni, w której przygotowałam sobie waniliową owsiankę z truskawkami i borówkami. Do szklanki nalałam sobie niezawodnego soku arbuzowego i z takim zestawem śniadaniowym usiadłam przy wyspie kuchennej i zaczęłam je pałaszować. W między czasie wyjęłam telefon z tylnej kieszeni i przejrzałam powiadomienia wyświetlające się na ekranie blokady.

Mack: Było ciężko, ale w końcu dotarliśmy. A ty jak tam?

Spojrzałam na godzinę, o której mi ta wiadomość przyszła. Nieco po pierwszej, a z tego co kojarzę wyszli po północy. No, to faktycznie trochę im to zajęło.

Postanowiłam jej nie odpisywać, dobrze wiedząc, że dziewczyna jeszcze śpi. Walker jest tego typu człowiekiem, który w wolne dni może spać do upadłego. Nic nie jest w stanie jej obudzić, nawet najgłośniejszy dźwięk przyciśnięty jej tuż przy uchu.

Ciekawe co z Moosem. Pomyślałam sobie, mając przez chwile w głowie, aby do niego zadzwonić i zapytać, jak on się czuje i czy wszystko z nim w porządku. Wczoraj dobrze się załatwił. Nadal niewiem, który z tych gamoniów wpadł na taki pomysł, aby zrobić sobie pijackie zawody. To było skrajnie nieodpowiedzialne, a z tego co dało się zauważyć, najlepszą głowę do takich zabaw miał Kai. On jako jedyny wyglądał w miarę przyzwoicie.

Od dawna wiemy, że Foley ubóstwia alkohol i, gdyby tylko mógł, pił by go na śniadanie, obiad i kolacje. Gdyby nie ja oraz Mackenzie zapewne skończyłyby jako alkoholik na spotkaniach AA. Nieustannie kłóciłby się z rodzicami, którzy jak na złość dla niego, nie są fanami wysokich procentów. Ogólnie, nie miałby za ciekawie w życiu i pewnie dawno byłby na dnie. Z Walker staramy się go utrzymywać w ryzach i pilnować tego co pije, ale zdarzają się takie chwile, jak właśnie ta wczorajsza, kiedy całkowicie puszczają mu hamulce i zaczyna bawić się na własnych zasadach. Dlatego pewnie wplatał się w ten głupi zakład z Perez'em i Kai'em.

W każdym razie, postanowiłam do niego nie dzwonić i dać mu czas na zregenerowanie siły. Wiem, że ostatnie czego potrzebuje teraz jest matkowanie. Później będzie odpowiednia pora na rozmowę, niech sobie odpocznie, biedaczek.

W spokoju dokańczałam swoją owsiankę, myśląc sobie jak produktywnie wykorzystać dzisiejszą niedziele, kiedy usłyszałam szybkie kroki, a później przed oczami błysnął mi Austin. Zmarszczyłam brwi w konsternacji i pognałam za nim.

- Perez?

Stał już na garnku, kiedy gwałtownie się zatrzymał w pół kroku. Słyszałam jak przeklnął pod nosem i niespiesznie, jakoby nie chciał w ogóle na mnie spojrzeć, zaczął odwracać się w moją stronę.

- Cześć, Mitchie. - przywitał się z nienaturalnie zbyt wysokim tonem. - Coś się stało?

- O to samo mogłabym zapytać ciebie.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now