35. Mama zawsze racje ma.

1K 26 3
                                    

Rozprostowałam kości, wyciągając się niczym kot wystawowy. Przykryłam się szczelnie kołdrą, czując że osunęła mi się z ramion i je odkryła. Miałam racje. Siedzenie w zimną nocna dworze przyniosło mi chorobę. Już na następny dzień pojawił się ból gardła, katar, kaszel i gorączka. W poniedziałek tato zawiózł mnie do lekarza i okazało się, że zaatakowała mnie silna angina. Nie mogę nic jeść, pić, ani nawet przełykać śliny. Czyste okropieństwo.

Siedzę przykuta do łóżka, podczas gdy dzisiaj miałam pisać dwie ostatnie kartkówki z matematyki, by pani przepuściła mnie do następnej klasy. Byłam załamana, a nawet zdążyłam kilka razy się poryczeć, przez te sytuacje. Na szczęście mój bohater Diego ni pomógł i pojechał do matematyczki i dał jej moje zwolnienie, prosząc o inny termin napisania zaległości. Niechętnie, ale się zgodziła. Bóg jej za to zapłać, serio.

Nie miałam siły na zejście na dół. Od dwóch dni egzystuje w swoim pokoju, czując się tragicznie. Nie mam ochoty nawet na sięgnięcie po telefon i na sprawdzenie wiadomość, które co i rusz mi przychodzą. Nie chce mi się po prostu nic.

Dlatego, gdy usłyszałam pukanie do drzwi, a następnie zobaczyłam wchodzącą do pokoju zgraje moich przyjaciół, szczerze zaniemówiłam.

- O mój Boże! - pisnęłam, jeszcze bardziej zasłaniając się kołdrą.

Nie miałam na sobie nic oprócz za dużej koszulki swojego taty i majtek, a zdecydowanie bym nie chciała, żeby niepożądane osoby widziały mnie praktycznie nago.

- Co wy tu robicie?

Jak na zawołanie cała szóstka wzruszyła ramionami i rozgościli się w moim pokoju. Kai z Mack usiedli w fotelu nieopodal łóżka, Moose przy toaletce, Roger i Joe na podłodze, a Austin na łóżku obok mnie.

Jeśli chodzi o sytuacje z Austinem to jest ona dosyć prosta. Jesteśmy razem, ale narazie nie mówiliśmy o tym nikomu. A przynajmniej ja nic nie powiedziałam, nie wiem jak sam chłopak. O dziwo, czułam się w porządku z naszym małym sekretem. Nie chciałam, by nasz związek wszedł na sferę publiczną, wolałabym abyśmy żyli sobie w małej, prywatnej bańce, do której nikt nie ma dostępu.

Chociaż sądząc po tajemniczych spojrzeniach i uśmiechach, które Winter i Walker nam posyłali, wiedziałam, że wiedzieli więcej niż mieli.

- Więc? - ponagliłam.

- Przyniosłem ci syrop z cebuli! - pisnął nagle Moose, tym samym sprawiając, że wszyscy na niego spojrzeliśmy. - Przepis mojej mamy.

Słoik z cholernie niedobrym syropem, który ciocia Foley kazała mi pijać za każdym razem, gdy byłam chora, wylądował na mojej komodzie. Automatycznie się wzdrygnęłam, przypominając sobie niedobry smak tego paskudztwa.

- Żartujesz, prawda? - zapytałam, nie kryjąc obrzydzenia oraz powagi.

Chłopak pokręcił głową.

- Niestety, nie. Mama gdy się dowiedziała, że jesteś chora od razu przygotowała syrop - oznajmił z uśmiechem, po czym dodał: - chciała jeszcze przygotować rosół, ale ją powstrzymałem.

- Wolałabym rosół! - zaoponowałam.

- A ja bardzo chce zobaczyć, jak pijesz to cholerstwo.

- Ja też! - dołączył się Kai.

- I ja - dodał Roger.

Widząc, jak Austin wyciąga rękę, żeby również dołączyć do zdrajców, zgromiłam go wzrokiem. Zgarnij ramiona, nie odzywając się i jednocześnie posyłając mi przepraszający uśmiech.

- Pantofel - Joe zakaszlał, by ukryć słowo, które przed sekundą powiedział.

Spojrzałam na niego, a później na resztę, ostatecznie zatrzymując spojrzenie na Perezie. Chwile toczyliśmy walkę na wzrok, a później wyrzuciłam ręce do góry, w myślach przeklinając go na milion różnych sposobów.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz