- Spisałeś go z telefonu mamy? - zadałam pytanie, w sumie nie oczekując na nie odpowiedzi - po prostu głośno myślałam. Mimo to ją otrzymałam w postaci cichego mruknięcia chłopaka: "Brawo, Sherlocku", co zignorowałam, wychodząc z domu i zamykając drzwi na klucz. - I cześć.

Oczywiście musiałam jeszcze nacisnąć dwa razy na klamkę, upewniając się, że drzwi są zakluczone, zanim wyszłam z podwórka i wsiadłam do samochodu.

- To jak, widzimy się jutro? - odchrząknął, sprawiając, że po moich plecach przeszedł dreszcz. Rzuciłam torbę na tylne siedzenia, w końcu biorąc telefon do ręki. Westchnęłam, zdając sobie sprawę z rozmowy, jaka nas czekała. Mimo to ponownie się uśmiechnęłam.

- Widzimy.

To wystarczyło, żebym chociaż w trakcie drogi do Sydney miała dobry humor.

#

Niepewnie wyciągnęłam rękę przed siebie i nacisnęłam dzwonek do drzwi nowego mieszkania taty. Wiedziałam, że był w domu, bo poprzedniego dnia podpytałam go o której, kiedy i gdzie pracuje, oczywiście nie wyjawiając mu swoich niecnych planów.

Już po chwili drzwi się otworzyły, a przede mną stanął nikt inny jak mój tato. O dziwo ubrany był w dresy i luźny biały t-shirt, co jak na niego było niezwykłą rzadkością. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, ale już po chwili się uśmiechnął, robiąc krok w tył i wpuszczając mnie do środka. Na mojej twarzy również pojawił się uśmiech - trochę wymuszony, a następnie wpadłam w jego ramiona, zdając sobie sprawę, jak pomimo wszystko za nim tęskniłam. Po chwili odsunęłam się od niego i obydwoje udaliśmy się do salonu. Rozwaliliśmy się na dwóch kanapach i oglądaliśmy nasz ulubiony serial - "The Family of Williams", rozmawiając o wszystkim i o niczym. Było naprawdę miło, ale mimo to nie zapominałam po co głównie przyjechałam. Pod pretekstem skorzystania z ubikacji, poszłam do łazienki i oczywiście przeglądnęłam wszystkie półki, czy czasem nie ma tam czegokolwiek co wskazywałoby na obecność jakiejś kobiety. Ku mojemu szczęściu niczego takiego nie znalazłam, dlatego już spokojna wróciłam z powrotem do salonu i oglądania serialu z tatą.

- Nie wierzę, że Abby to zrobiła! Ja bym nigdy nie odkupiła Simon'owi tego telefonu - mruknęłam, odrywając na chwilę wzrok z ekranu telewizora i spojrzałam na tatę, który nerwowo patrzył na zegarek. Wyglądał jakby nagle sobie o czymś przypomniał, ale w żadnym razie nie mógł mi o tym powiedzieć. - Tato?

Był tak zajęty swoimi myślami, że nawet na mnie spojrzał, dlatego ponownie go zawołałam. Po chwili spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.

- Tak?

Burknęłam tylko krótkie "nic", ponownie skupiając wzrok na telewizorze, kiedy do moich uszu doszedł odgłos przekręcanego klucza w zamku. Spojrzałam szybko na tatę, który przełknął powoli ślinę, patrząc na mnie z przerażeniem. Serce zabiło mi szybciej, obawiając się najgorszego.

- Matt, już jesteśmy! Colton zostaje tylko na kolację, bo ma jakieś sprawy w Harvenshill, ale ja mam urlop do poniedziałku. Bylibyśmy znacznie wcześniej, gdyby nie te korki... - nadawał kobiecy głos z przedpokoju, a ja byłam niemal pewna do kogo należał. Zerwałam się na równe nogi, zaciskając dłonie w pięści i kręcąc na boki głową. Chciałam wyjść z pomieszczenia, ale postać dość niskiej brunetki zastąpiła mi drogę. - Oh, to może my przyjdziemy później...

Prychnęłam głośno, nie wierząc w to, co widzę. Przede mną stała wystrojona matka Coltona, ubrana w obcisłą czarną sukienkę do kolan, uwydatniającą jej kobiece kształty i w krótkie futerko w panterkę. Na widok ilości makijażu na jej twarzy i przez zapach duszących, pewnie drogich perfum zrobiło mi się niedobrze.

- Nie ma takiej potrzeby, już wychodzę. - warknęłam, wymijając ją w przejściu i z pośpiechem zakładając na stopy trampki .

- Ivy, zaczekaj. Daj mi to wszystko wytłu- zaczął mówić ojciec, ale kiedy z kpiną zaczęłam się głośno śmiać, przerwał. Posłałam mu tylko wściekłe spojrzenie i wyszłam z mieszkania, trzaskając drzwiami jak najmocniej się dało. Wbiegłam pośpiesznie na klatkę schodową i jeszcze szybciej zbiegałam ze schodów. Chciało mi się ryczeć, śmiać się i krzyczeć jednocześnie. Mój ojciec zaledwie nieco ponad tydzień po rozwodzie miał już partnerkę, kochankę, czy Bóg wie co, co oznaczało jedno - musiał już z nią być znacznie wcześniej, czyli tak naprawdę zdradził mamę, a po części nawet mnie...

W drzwiach minęłam się z Coltonem, który o dziwo nie rzucił w moją stronę żadną obelgą, a tylko patrzył na mnie z zaskoczeniem. Szybko o nim zapomniałam, udając się w nieznanym mi kierunku i wyciągając z kieszeni spodni telefon. Nim się zorientowałam, wybrałam numer Luke'a i z pośpiechem przyłożyłam telefon do ucha, czując jak po policzku spływa pojedyncza łza.

- Luke? - spytałam drżącym głosem, kiedy w słuchawce nie było już słychać sygnałów. Przez chwilę odpowiadał mi tylko czyiś głośny oddech.

- Nie, tu Ashton. - słysząc to, zamarłam i stanęłam w półkroku. Nie byłam w stanie się odezwać, dlatego czekałam, aż znów coś powie. - Lepiej będzie jeśli zakończysz to... cokolwiek między tobą a Luke'iem jest. I tu nie chodzi o niego, tu chodzi o ciebie i twoje dobro, Ivy.

Tuż po tym usłyszałam charakterystyczny dźwięk przerwanego połączenia, dlatego nawet nie zdążyłam o cokolwiek zapytać. Zmarszczyłam brwi, kompletnie nie rozumiejąc, dlaczego to powiedział i o co dokładnie mogło mu chodzić. Tym bardziej, że jego głos przesiąknięty był zmartwieniem i troską.

Teraz to już naprawdę byłam tykającą bombą emocji... Która już po chwili wybuchła falą łez bezradności i bezsilności.

The Babysitter || l.hWhere stories live. Discover now