Rozdział 7

959 44 11
                                    

Minął miesiąc. Aktualnie był 5 kwietnia. Harry przeczytał, że do egzaminu prawa jazdy można przystąpić trzy miesiące przed urodzinami i po prostu odebrać dokument później. Najbardziej Harry'ego wkuwiał jednak fakt, że do wszystkiego potrzebny był dorosły. A przynajmniej, dopóki nie skończy 16 roku. Był właśnie pobiegać, lecz w pewnym momencie wpadł na jakąś dziewczynę.

- Au - Powiedział Harry - Bardzo ciebie przepraszam - zaczął mówić, bo w sumie to on na nią wpadł - powinien patrzeć, gdzie biegnę.

- Spokojnie, wszystko jest okej - usłyszał znajomy głos - też powinnam patrzeć, gdzie idę

- Vivi? - Spytał Harry

- Potti? to serio ty? - Patrzyła z niedowierzaniem na chłopaka przed sobą - kiedy cię ostatni raz widziałam byłeś małym kurduplem, z burzą nieuczesanych włosów i okularach a teraz...

- Tsa - Powiedział brunet po czym podał rękę by pomóc wstać przyjaciółce - Trochę mi się urosło. Mogę ci o wszystkim opowiedzieć jednak chyba wole to zrobić w domu. Nie lubię być w centrum uwagi.

- Chyba tylko to się w tobie nie zmieniło - odparła dziewczyna.

Obydwoje udali się do domu Harry'ego. Dziewczyna oczywiście musiała zwiedzić cały dom, więc do rozmowy usiedli dopiero po pół godzinie. Avadooki na spokojnie opowiedział całą historię przyjaciółce. Zaczynając od podejrzeń dyrektora na czwartym roku.

- O mój Boże Harry - powiedziała dziewczyna po usłyszeniu historii chłopaka - Od zawszę wiedziałam z tym trzmielem jest coś nie tak, ale żeby aż tak. O mój boże.

- Tsa, też nie byłem za szczęśliwy jak się dowiedziałem - westchnął nastolatek - Mam do ciebie jednak małą prośbę

- Jaką? - Spytała dziewczyna jednak po twarzy chłopaka śmiało mogła stwierdzić, że jego plan nie jest do końca 'czysty' - Po twojej minie sądzę, że chcesz zrobić coś za co wjebali by cię do Azkabanu na przynajmniej 3 lata.

- Nie no, co ty - powiedział Zielonooki - mam zamiar tylko wyprać mózg urzędniczce, wbić do systemu moje dane oraz moich rodziców, którzy są martwi. Następnie podać cię jako moją przyszywaną siostrę, która się mną opiekuje dzięki temu nie będę miał domu dziecka na głowie przez te 4 miesiące bez dorosłości. Zamierzam także zapisać tam informacje, że szkołę skończyłem w tym roku, ponieważ przeskoczyłem kilka klas, a żeby nie było podam zlikwidowane w tym roku szkoły we Francji.

- Harry - dziewczyna tylko opuściła głowę - Jak ty to robisz! - krzyknęła chwytając chłopaka za ramiona - Nie wiem czemu odmówiłeś bycia w Slitherinie, ale jesteś bardziej podły niż 95% tego domu w całej historii. No i oczywiście, że w to wchodzę. Odkąd poznaliśmy się podczas imprezy bożonarodzeniowej na naszym 4 roku pokochałam twoje pomysły, a co najważniejsze wiem, że zawsze się one sprawdzają.

- Taa - zaśmiał się - wielka dama z Beauxbatons uczestnicząca w czarnych planach chłopca-który-niestety-nie-umarł 

Zaczęli sie z tego śmiać. Obydwoje musieli przyznać, że bardzo im tego brakowało. W końcu cały 4 rok Harry spędził właśnie z Veronicą. Była osobą która wspierała go i pomagała pokonać wszystkie trzy przeszkody. 

- A właśnie - zaczął chłopak - ty już wiesz, dlaczego tu jestem, ale ja nadal nie wiem, dlaczego ty tutaj jesteś.

- Racja, wybacz - Dziewczyna posmutniała - Jak wiesz mieszkałam tylko z matką. Niestety ale zmarła ona rok temu. Nie mogłam żyć w domu bez matki. Dlatego też postanowiłam przenieść się do świata mugoli - do mojego wuja. Ten oczywiście wziął mnie pod swoje skrzydła jednak sam jest w domu bardzo rzadko, ponieważ jest menagerem pewnego modela. Dlatego musisz się przyzwyczaić, że będę cię pilnować. Jako starsza siostra.

- Tsa - rzekł Harry - w takim razie 'siostro' vivi, kiedy pójdziemy do urzędu załatwić sprawę mojego legalnego życia?

Nie wytrzymali. obydwoje padli ze śmiechu. Harry już dawno tak dobrze się nie bawił. Veronice udało się załatwić wizytę na jutro. Nikt jednak nie wiedział, że to nie będzie zwykła wizyta.

Owoc Kłamstw - DrarryWhere stories live. Discover now