Punkt dla mnie za obracanie kota ogonem...

Chłopak ewidentnie się zmieszał, dlatego tym razem to on spuścił wzrok i podrapał się po karku. Poczułam pewną przewagę nad nim, ale wcale nie było mi z tym dobrze.

Podnosząc wzrok, z uwagą przyglądał się mojej twarzy, sunąc spojrzeniem od brody aż do oczu. Miałam wrażenie, że na ułamek sekundy zatrzymał wzrok na moich ustach, ale pewnie tak mi się tylko wydawało.

- Nie wiem - mruknął niepewnie, patrząc prosto w moje oczy. Uniosłam pytająco brwi, przygryzając wargę. - Po prostu nie wiem.

Kiwnęłam głową, jakoś nie do końca wierząc jego słowom i wzruszywszy ramionami, wyszłam prędko z domu Hemmingsów. Po głowie chodziło mi jedno - czy na pewno zadałam to pytanie, na które chciałam uzyskać odpowiedź?

#

Siarczany, węglany, azotany i inne ciekawe związki nieorganiczne w kółko chodziły mi po głowie, aż miałam wrażenie, że wkrótce zacznę je mówić na głos i powtarzać jak mantrę, a w nocy to właśnie one będą mi się śnić. Zmęczona położyłam głowę na poduszki, odrzucając gdzieś za siebie notatnik, który uderzając o podłogę, przysporzył sporo hałasu. Miałam nadzieję, że nie obudziłam tym mamy. Moje powieki bezwładnie opadły i o mało co bym już nie zasnęła, gdyby nie stuknięcie o szybę, które rozniosło się po pokoju. Niechętnie spojrzałam w tamtym kierunku, ale nie zauważywszy niczego, zgasiłam lampkę przy łóżku. Wskoczyłam pod kołdrę i szczelnie się nią owinęłam, kiedy ponownie usłyszałam stuknięcie. Ale znowu je ignorując, obróciłam się na drugi bok i układając się wygodnie, zamknęłam oczy, chcąc jak najszybciej zasnąć. Niestety niedane mi to było, bo po pokoju ponownie rozległ się dźwięk, jakby coś drobnego uderzyło w okno. Tym razem wzdychając głośno, odrzuciłam na bok kołdrę i wsuwając stopy w papcie, wstałam z łóżka. Po omacku podeszłam do okna, wyglądając przez nie. O mały włos nie dostałabym zawału, gdy przed płotem mojego domu w świetle padającym z latarni (mój pokój znajduje się od strony ulicy) zauważyłam sylwetkę wysokiego chłopaka. Oczywiście ów chłopakiem był Luke, dlatego nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co robię, otworzyłam na rozcież okno. Uderzył we mnie powiew nocnego powietrza, przez co na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Piżama składająca się z krótkich spodenek i bluzki na ramiączkach raczej nie była najcieplejszym ubraniem.

- Co ty tu robisz? - Zapytałam bez ogródek, otaczając się ramionami, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie mam na sobie stanika. Trochę niezręcznie...- Już dawno minęła dwunasta. Idź lepiej do domu.

Mówiłam głośno na tyle, żeby on był w stanie mnie usłyszeć, a mama się nie obudziła.

- Zejdź na dół - powiedział dość stanowczo, ale nie wystarczająco, żeby mnie przekonać. Przygryzł wargę, wkładając dłonie do tylnych kieszeni spodni. Westchnęłam wiec głośno, czując jak coraz bardziej mi zimno. Właśnie zaczął się kwiecień, wiec noce zaczęły być naprawdę chłodne.

- Po co? - Zapytałam, dygocząc delikatnie z zimna i przecierając dłonią zaspane oczy. On mógł sobie tam stać ubrany w skórzaną kurtkę, ale ja - w cienkiej piżamie - już nie.

- Zejdź na dół - powtórzył, unosząc na chwilę jeden kącik ust i ukazując tym dołeczek w policzku. Po moim brzuchu rozeszło się przyjemne ciepło.

- Romeo był bardziej romantyczny - mruknęłam pod nosem, przewracając oczami, czego na szczęście nie był w stanie dostrzec. - Jak powiesz mi po co, zejdę.

- Jak zejdziesz, to się dowiesz.

Ugh...

- Wezmę tylko bluzę - odparłam, wywołując uśmiech na jego twarzy, ale mimo to odniosłam wrażenie, że był spięty - co chwilę nerwowo przygryzał wargę. - Otworzę ci furtkę.

Po tych słowach najciszej jak się dało, zamknęłam okno, ubrałam nierozpinaną bluzę w kolorze pudrowym i na palcach wyszłam z pokoju, udając się na parter. Z półki w przedpokoju pożyczyłam od mamy odświeżacz oddechu i raz psiknęłam nim w buzi. Poczuwszy ostry smak mięty, zaniosłam się kaszlem, ale mimo to otworzyłam domofonem Luke'owi furtkę i zwinnie wychodząc z domu, stanęłam tuż przed nim w różowych papciach, jasnoniebieskich spodenkach w kratkę i różowej bluzie z włosami związanymi w luźnego warkocza. Trzymając ręce na piersiach, spojrzałam na Luke'a, który tak jak wcześniej, przygryzał wargę, skupiając moją uwagę na jego ustach. Ogarnęło mnie dziwne, aczkolwiek przyjemne, uczucie, dlatego szybko skierowałam wzrok na jego niebieskie błyszczące oczy.

- Powiesz mi w końcu, po co miałam zejść? - Zapytałam zniecierpliwiona, przestępując z nogi na nogę, kiedy kolejny powiew wiatru sprawił, że cała zadrżałam.

Luke przygryzł wnętrze policzka i zrobił pewny krok w moją stronę, stając zaledwie kilkanaście centymetrów ode mnie. Musiałam unieść głowę, żeby móc wciąż patrzeć w jego oczy. Zaczęłam się denerwować, cała się spięłam, a serce zaczęło bić w przyśpieszonym tempie, ale mimo to nie odsunęłam się.

- Luke? - Szepnęłam drżącym głosem, nie do końca zdając sobie sprawę, co takiego właśnie robił. Nie spuszczał przez dłuższą chwilę wzroku z moich oczu, wprawiając mnie w zakłopotanie. Nagle jego dłoń znalazła się na moim policzku, wzrok spoczął na moich ustach, a twarz zaczęła się zbliżać w kierunku mojej. Miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi, a nogi się zamroziły, wiec nie mogłam zrobić żadnego ruchu. Dopiero gdy dzieliły nas milimetry, oprzytomniałam i udało mi się zrobić krok w tył, wpadając w chropowatą ścianę. Obdarłam sobie nieco skórę na łydce, ale kompletnie nie zwracając na to uwagi, jakby w amoku, wpadłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Pobiegłam szybko do swojego pokoju, wskakując do łóżka, gdzie szczelnie nakryłam się kołdrą. I dopiero wtedy płytko oddychając z walącym sercem, zdałam sobie sprawę, co przed chwilą prawie się wydarzyło.
*Carly Rea Jeapsen - I really like you

The Babysitter || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz