26 - Zazdrość niepotrzebna

277 10 10
                                    

Pov: George

Jest po południu a ja nawet nie gadałem z Izabel. Od rana jest zabiegana i nie mamy dzisiaj wspólnych lekcji. Cóż za szczęście. Od wczoraj myślę jak to zrobić, jak ją zapytać. Fred powiedział żebym po prostu to zrobił i się przełamał. Spaceruję właśnie korytarzem. Usłyszałem głos Malfoy i jakiegoś chłopaka.
- Chciałabyś iść ze mną na bal?
- Z chęcią pujdę...- więcej nie chciałem słuchać. Już się spóźniłem. Zły na siebie wróciłem do dormitorium.

Siedzę na łużku myśląc o niej z tym idiotą, jak z nią tańczy, kompementuje jej wygląd. A ja zostane sam. Do pokoju wszedł mój brat.
- Hej George, co masz taką grobową minę?- nie odpowiedziałem.
- Chodzi o Malfoy, zaprośiłeś ją? Odmówiła ci? Bo gdyby się zgodziła to byś skakał ze szczęścia.
- Gorzej. Zaprosił ją ktoś inny.- powiedziałem kładąc sie na łóżku i zakrywając twarz poduszką.
- Ojj bracie.

Pov: Izabel

Ledwo wyszłam z dormitorium a już mnie ktoś chciał zaprosić na bal. Oczywiście że się nie zgodziłam, nie pójdę na bal z kimś z kim nawet nie gadałam ani razu. Pozatym czekam aż ktoś inny mnie zaprosi. Przez większość dnia unikałam możliwie wszystkich chłopaków, zawsze się spieszyłam, nie miałam czasu albo ktoś na mnie czekał. To dobre wymówki i mogłam tak wiele razy mówić. Miałam nadzieję że chociaż w bibliotece będę miała spokój, ale nawet do niej nie dotarłam.
- Chyba to upuściłaś.- powiedział znajomy mi chłopak podając mi różdżkę.
- Nie, nie jest moja.
- Wiem chciałem jakoś zacząć rozmowę.- podrapał się nerwowo po karku- Głupio wyszło z tym na boisku.
- To prawda.
- Tak naprawde chciałem ci zaimponować, ale wyszło wręcz przeciwnie. Zaczniemy od nowa?- wyciągnął do mnie dłoń. W sumie zrozumiał swój bląd i jest całkiem miły.
- Niech będzie. Izabela.
- Ivan. Chciałabyś ze mną iść na bal?
- Z chęcią pójdę... Ale..
- Ale jest też ktoś na kogo czekasz?
- Można tak powiedzieć. I choć wiele razy słyszałam to pytanie to chętnie usłyszę je od niego. Dam ci znać na czym stoimy.
- Rozumiem i jeśli cię zaprosi, liczę na jeden taniec.
- Zgoda.- rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas i droga do biblioteki mi się wydłużyła. I już z lepszym humorem weszłam przez duże drzwi. Przechodząc przez regały, zobaczyłam znajomą rudą czuprynę. Podeszłam do chłopaka z kilkoma książkami w ręku.

- Hej George.- rudzielec odwrucił się do mnie z lekkim uśmiechem.
- Hej.
- Przepraszam, że dzisiaj się za bardzo nie widzieliśmy, szał na punkcie balu się zaczął.
- Spoko- ale w jego oczech coś nie dało mi spokoju.
- Działo się coś dzisiaj.
- Zaprosziłem dziewczynę na bal.- ołł, to.. to zabolało. I chyba powinnam być szczęśliwa jego szczęściem ale jak taka nie jestem.
- Przykro mi.
- Dlaczego?
- Zakładam że odmówiła.
- Nie, zgodziła się.
- W takim razie przykro mi z jej powodu.- odwróciłam się i wyszłam z biblioteki.

Wróciłam do dormitorium, siedziałam w fotelu, nie chciało mi się już tego balu

Deze afbeelding leeft onze inhoudsrichtlijnen niet na. Verwijder de afbeelding of upload een andere om verder te gaan met publiceren.

Wróciłam do dormitorium, siedziałam w fotelu, nie chciało mi się już tego balu. Usłuszałam pukanie do drzwi. Do pokoju weszły dziewczyny.
- Hejka. Coś złego się stało?- zapytała Anny podchodząc do mnie.
- George zaprośił jakąś dziewczynę na bal.
- Zapewne Alicję. Widziałam jak sobie słodzili na korytarzu.- powiedziała Oliv
- Super moja pierwsza miłość najpier mnie nienawidziła, a teraz ma kogoś innego.- warknęłam, dziewczyny mnie przytuliły.
- Mówiłaś nam tylko o Amorentencji. Wiesz kiedy zaczełaś się w nim zakochiwać?- Anny poruszyła temat.
- Właściwie nie wiem. To się po prostu stało. Przestała mi przeszkadzać w nim ta upartość i pewność siebie, choć czasami przy mnie był nieśmiały, zawsrydzony i to jest urocze. Zazwyczaj patrzy na mnie z radością, wrażliwością i ...czymś...jeszcze .. ale dzisiaj jakby utracił tą radość którą się otacza. Z uśmiechem ale sztucznym.
- Oh Izy wpadłaś po uszy.- tak Oliv ma rację.

Ja i George następne dwa dni, mijaliśmy się bez słowa. Na eliksirach, gdzie musieliśmy siedzieć razem jedynym tematem był eliksir który trzeba było przygotować. Widziałam jak on i Alicja chodzą czasem z rękę, czy ona mówi mu słodkie słówka, opowiada o stroju na bal. Ja dostawałam więcej zaproszeń, jednak wszystkie odrzucała. Zgodziłam się iść z Ivanem.

Siedziałam teraz na błoniach i czytałam książkę

Deze afbeelding leeft onze inhoudsrichtlijnen niet na. Verwijder de afbeelding of upload een andere om verder te gaan met publiceren.

Siedziałam teraz na błoniach i czytałam książkę. Ktoś do mnie podszedł, podniosłam wzrok i zobaczyłam uśmiechniętego Diggory'ego.
- Hej co czytasz?- przysiadł się do mnie.
- Dramat z motywem morderstwa.
- Ciekawie, ale chyba nie w twoim stylu. Zazwyczaj czytasz romanse, poezje i powieści fantasy, ale zdarza ci się jeszcze coś historycznego.
- No przejrzał mnie pan.
- Oczywiście, znam twój gust czytelniczy.
- Coś chciałeś czy tylko pochwalić się znajomością moich lektór?- chłopak się spioł
- Właściwie, chciałem zaprosić cię na bal.
- Wiesz ja myślę że ktoś inny czeka na zaproszenie od ciebie, pewna Krukonka.- uśmiechnęłam się.
- Chyba masz rację. Powiedz ty już kogoś masz?- kiwnąłam głową- No proszę czyli Weaslay się wziął za siebie i cię zaprosił.
- To nie on. Poza tym dostałam tyle zaproszeń, że miałam w czym wybierać.- wzruszyłam ramionami, ale miałam ochotę walnąć głową w drzewo za mną.
- A ile dokładnie zaproszeń?
- Z twoim 27. I teraz się trochę z nimi uspokoili czyli Anny wygra zakład.
- Założyłyście się?
- Tak, obstawiałyśmy ile chłopaków mnie zaprosi.
- Okej. Chodź już do szkoły zaczyna padać.

Na kolacji ledwo usiadłam i już odechciało mi sie jeść. Alicja siedziała przytulona do George, szeptała mu coś do ucha. Jakby to by było na jej miejscu. Z zamyślenia wyrwała mnie Anny.
- Dziwnie ucichłaś Izy.
- Nikt nie planuje morderstwa głośno.- powiedziałam ponuro dalej wpatrując się w plecy gryfonów. Właśnie miała go pocałować. Tak przy wszystkich.
- Nie wytrzymam tego.- wstałam i szybkim krokiem wyszłam z wielkij sali.

Ale nie było słychać tylko moich kroków, ktoś za mną szedł. Przystanęłam w sali wejściowej i odwróciłam się stała tam z kpiącym uśmieszkim, który mam tak wielką ochotę zetrzeć.
- Naprawde, Izabel Malfoy jest zazdrosna o mnie, cóż za osiągnięcie.
- Jeśli ja robię za osiągnięcia w twoim życiu to jest bezwartościowe.
- Proszę. Naprawdę myślałaś że George zabrał by na bal ciebie, że w ogóle by o tobie pomyślał. Jesteś nic niewarta.
- Zamknij się!
- Jak mógł wytrzymywać twoje towarzystwo. Już dawno powinnaś się znaleźć tam gdzie twoja ciocia i wujek. Razem z całą rodziną. W Azkabanie.
- Powiedziałam zamknij się! Silencjo!- nakierowałam na dziewczynę różdżkę, a ta od zaklęcia upadła. Chciałam ją uciszyć, by więcej nie mówiła, by zamilkła na zawsze. Na korytarz zbiegło się kilka uczniów i profesor McGonagall.
- Co tu się dzieje?!- profesorka szybko cofnęła moje zaklęcie.
- Ona jest szalona. Zaatakowała mnie bez powodu.- oczy zaszły mi łzami.
- Kłamiesz!
- Panno Malfoy, proszę się uspokoić.
- Ona mnie sprowokowała. Proszę mi uwierzyć.- patrzyłam na profesorkę, była niepewna potem na gryfonkę, która była teraz otoczona ramionami swojego partnera na bal. Jeszcze bardzie chciało mi sie płakać. Kątem oka widziałam także Logan, Evans i Granger.
- George wiesz, że ja bym nie... Proszę uwierz mi.
- Ja.. Izabel dobrze wiesz jak to wyglądało gdy tu przyszliśmy. Nie ma żadnych świadków.
- Panno Malfoy...- nie słuchałam, nie chciałam pobiegłam przed siebie. Z dala od kogoś kto widzi jak żałośnie wydląda teraz Izabel Malfoy, płacząc.

 Z dala od kogoś kto widzi jak żałośnie wydląda teraz Izabel Malfoy, płacząc

Deze afbeelding leeft onze inhoudsrichtlijnen niet na. Verwijder de afbeelding of upload een andere om verder te gaan met publiceren.
My nie lubimy Gryfonów / George Weasley Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu