XXXIX

217 16 12
                                    

Narracja trzecioosobowa

Pół roku temu

- Hej ciociu - zawołał Peter, wchodząc do restauracji, do swojej cioci na powitanie.

May wstała, przywitała się ze swoim bratankiem i razem usiedli do stolika, aby za chwilę zamówić jedzenie. Przez cały czas słuchała z zaciekawieniem i uśmiechem na twarzy zafascynowanego nastolatka opowiadającego o swoim dniu.

- A może MJ wpadnie do nas? Dawno Jej nie widziałam. Co u Niej?

- Jest okej. Ogólnie rzecz biorąc sprawy zespołu super idą, więc nie ma co marudzić. A tak osobiście to u Niej raczej bez zmian. Zaproszę Ją na pewno. Po tej wycieczce do Europy już chyba nic nas nie zaskoczy, więc gdyby miało coś pójść nie tak, damy radę. A co u Ciebie ciociu? Cały czas się mijamy.

- Jest dobrze, Peter. Pomyśl nad tym, żeby zaprosić MJ.

- Jak coś to dam znać.

- Od przyszłego tygodnia będę pracować na dodatkową zmianę. Marcel mi przedłużył umowę. Ale wiem, że sobie poradzisz.

- Na dodatkową zmianę? I tak już spędzamy naprawdę mało czasu razem. Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Mogę coś znaleźć, podzielimy się tym jakoś.

- Peter, to bardzo miło z Twojej strony, ale to ja jestem Twoją ciocią i opiekunką i to ja mam zadbać o to, żeby Tobie było dobrze.

- Ale Tobie też powinno.

- Mniejsza o to. Nie zrobi mi to problemu.

- I tak potrzebujesz mojej zgody, więc nie masz co na nią liczyć - odpowiedziała młodszemu, a chwilę później pogoniła Go do jedzenia.

Teraz

W Stark Tower działo się dużo, a jednocześnie bardzo mało. Anthony starał się jak najwięcej czasu poświęcać swojej córce, która już pełnoprawnie nią została, ze względu na to, że szykował się już do tego wcześniej i potrzebował tylko potwierdzenia od swoich poodpiecznych oraz pań z ośrodka adopcyjnego, aby to zostało zapisane na papierze, ale i tak było po Nim widać, że bardzo przeżywa śmierć Petera.

Po jakimś czasie od tych wydarzeń odbył się pogrzeb, na którym oprócz Jego rodziny ze Stark Tower pojawili się także Jego przyjaciele. Po całym obrzędzie wszyscy wrócili do swoich zajęć. Tony nie był w stanie rozmawiać z nikim, ani tym bardziej urządzać żadnego rodzaju stypy, więc niemal od razu po zakończeniu (w momencie, w którym wszyscy zdążyli się pożegnać zarówno z Peterem, jak i z Nim i On też pożegnał się ze swoim synem) wrócił razem z Lizzie do Wieży i pojechał windą na piętro minus pierwsze.

Stark poprosił Friday o puszczenie słynnej, bo poleconej przez Buckego, playlisty, którą stworzył Peter po to, aby Buckego nie ominęły (według Niego) największe legendy muzyki. Tony musiał przyznać, że była ona całkiem niezła, bo w Jego guście, ale ten fakt jeszcze bardziej Go dobił.

I dopiero wtedy zrozumiał, że nie tylko On przeżywa tą tragedię dzisiaj bardziej niż zwykle. Wrócił się, więc na piętro mieszkalne i zapukał do drzwi Elizabeth. Dziewczynka rozumiała bardzo dużo, ale nadal nie traciła nadziei na odzyskanie swojego przyrodniego brata. Natomiast Stark? Chyba się poddał. Iskra nadziei, która jeszcze do niedawna się tliła wygasła w momencie, w którym skończyła się uroczystość. Ale trzeba było zgrywać pozory. Chociaż tego dnia.

Wieczorem tego dnia, gdy wszyscy zebrali się w salonie, na ekranie telewizora pojawił się znak oznaczający ładowanie. Każdy spojrzał po sobie, potwierdzając fakt, że nikt niczego nie udostępnił.

- Hejj - powiedział głos chłopaka, który znalazł się właśnie na ekranie. Głos chłopaka, którego właśnie teraz opłakiwali. Zakłopotanym wzrokiem spoglądał w kamerę i dopiero chwilę później zaczął kontynuować. - Jeżeli to widzicie to prawdopodobnie, albo nie żyję, albo coś się zrypało i Karen z Friday wystąpiły przeciwko mnie. Przed chwilą wiedziałem, co chciałem powiedzieć, ale teraz mam totalną pustkę w głowie, dlatego postaram się to jakoś streścić. Po pierwsze, chciałem Wam za wszystko podziękować. Może niekoniecznie ze wszystkimi miałem jakiś wybitny kontakt, ale musicie wiedzieć, że starałem się dbać o Was jak mogłem. Nawet jak mnie nie było w Wieży, albo wróciłem pijany i się pokłóciłem z tatą... Nie, to akurat zły przykład. Mam na myśli to, że mogło nie wyglądać jakby interesował mnie los kogokolwiek z Was, ale wcale tak nie było. Nie mam pojęcia, jak to się wszystko kończy i dlaczego dostaniecie ten filmik, ale proszę Was tylko o to, żebyście żyli dalej. Jeśli mnie ktoś zabije, bądźcie lepsi od Niego, a jeżeli zrobię to sam - to będzie to przemyślana już od dawna decyzja, więc nawet niech nikt nie próbuje się tym zadręczać. Jeśli umrę to może będzie lepiej... Zemo wysłał mi kiedyś taki filmik. Ogólnie urywki z mojego życia. Te lepsze i te gorsze. Coś w stylu teledysku Dire Straits do „Walk of Life", z tym, że to od Zemo zaczyna się od tych lepszych momentów, a kończy na gorszych. Ale byliście też tam Wy i mega się z tego cieszę, bo naprawdę zajęliście ważne miejsce w moim życiu. Nie miałem czasu go przyciąć i tu wrzucić, ale jest na dysku, więc Bucky ma bezproblemowy dostęp. Miało być krótko, wyszło jak zawsze. Nie znaliśmy się zbyt dobrze, ale przywiązałem się do Was i mogę śmiało stwierdzić, że pokochałem Wasze towarzystwo. A to nie byle co, bo nie przepadam za jego posiadaniem. Opiekujcie się sobą nawzajem i nie wiem, niekoniecznie wierzę w Boga i tym podobne, ale może kiedyś się spotkamy. A może będziemy oglądać to razem za dwadzieścia lat i bedziemy się z tego śmiać? Zobaczymy. Nienawidzę pożegnań, więc nie zamierzam teraz go wykonywać. Po prostu... Mam nadzieję, że ten filmik nie będzie konieczny do pokazania. I chyba tyle chciałem powiedzieć.

Miesiąc później

Elizabeth poszła do piątej klasy. Tak jak prosił Peter, wszystko mniej więcej poszło dalej. Oczywiście wydarzenia te nie spłynęły po nikim, ale wszyscy jakiś się trzymali kupy. Mniej więcej. Albo po prostu każdy udawał, że się trzyma.

Tony wszedł do salonu i ku swojemu niezadowoleniu zastał tam tylko fusy z kawy przy maszynie. Spotykał się z tym odkąd pamiętał i nigdy nie odpuszczał. Każdego ranka (a bardziej południa) robił, o to awanturę zbierając wszystkich, którzy korzystają z ekspresu do kawy. Ale tym razem nie miał siły na wykłócanie się o to, a już tym bardziej na sprzątanie po kimś, więc rzucił tylko na wiatr, że ma to być posprzątane, gdy ponownie przyjdzie po kawę. Za kolejnym razem już zrobił małą awanturę, która była bardziej skuteczna niż wcześniejsza „prośba" w Jego wykonaniu. Aż w końcu mógł napić się wymarzonej kawy.

Oparł się o blat i spojrzał na wyciszony telewizor, którego nikt nie oglądał, ale zżerał tylko prąd i pogłębiał rachunki Tonego.

„Masowe rozbrajanie instytucji tworzącej zabójców od czasów II wojny światowej - S.H.I.E.L.D. w końcu rozbraja Hydrę"

- Czyżby Fury w końcu zajął się czymś pożytecznym - rzucił jakby do siebie Tony? - Friday, włącz głos.

- Czy to oznacza koniec prania mózgu uczciwym obywatelom świata? Na to pytanie nie znamy odpowiedzi. S.H.I.E.L.D. nie komentuje żadnych udokumentowanych działań w sprawie Hydry. Będziemy śledzić dalsze akcje z tym związane. A tymczasem Agatha Gims przedstawi nam prognozę pogody na najbliższy tydzień.

- No świetnie... Do przewidzenia, że gówno usłyszę. Friday nagrałaś to?

- Oczywiście, proszę pana.

- Puść, proszę, na razie wyciszone. Zatrzymaj.

Na ekranie znalazła się osoba w czarnej masce oraz czarnym kapturze na głowie, spod którego wystawały mu brązowe kosmki włosów.

- Zrób skan.

- Tony, co Ty robisz - spytała Wanda, która wcześniej zajmowała się przygotowywaniem obiadu?

- Zaraz zobaczysz.

- Skan zakończony - powiedziała sztuczna inteligencja. - Po analizie gałki ocznej wynik wskazuje na dziewięćdziesięcio ośmio procentowe prawdopodobieństwo, że szukana siatkówka należy do Petera Parkera.

Obydwoje uchylili lekko usta ze zdumienia i spojrzeli po sobie. Chwilę później uśmiechnęli się i wypuścili powietrze, które było wstrzymywane od momentu, w którym to wszystko się zaczęło.

Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєńHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin