XI

472 27 8
                                    

Przez chwilę cała trójka próbowała mnie zatrzymywać, ale ja skierowałem się do pokoju, który zaraz po wejściu nakazałem Friday zamknąć na jakiś wirtualny klucz i nikogo nie wpuszczać, choćby miało się palić.

Dzień się nie zmienił. Na moment emocje opadły, ale wciąż mija rok od śmierci Michelle. Chcę tylko dotrwać do końca, pójść spać z nadzieją, że umrę albo jutro będzie lepiej.

Ale po chwili mnie olśniło. Przecież Lizzie miała dzisiaj zdawać matmę i dowiedzieć się czy przechodzi do piątej klasy. A ja Ją zostawiłem samą z oczekiwaniem na wynik, który już jak zakładam otrzymała. Swoją drogą Stark nie sprawdzał naszych ocen? Ja bym na Jego miejscu ubiegał się o dostęp do dziennika. Nawet, jeśli jest właściwie koniec roku szkolnego.

- Friday, Lizzie już jest w domu - spytałem w przestrzeń?

- Była na chwilę, ale wyszła z kolegą - odpowiedziała mi sztuczna inteligencja. - Czy mam coś Jej przekazać?

- Nie, dziękuję.

Jakim kolegą?

Po chwili namysłu wybrałem numer Lizzie, a już po kilku sygnałach usłyszałem Jej głos w słuchawce:

- No co tam?

- Jesteś z kolegą?

- Tak. A skąd wiesz?

- Od Friday. Nie w tej sprawie dzwonię, ale w tym wypadku postaram się zająć Ci jak najmniej czasu. Jak Ci poszła kartkówka?

- Wiesz co, nie mam jeszcze chyba oceny, ale jak będę wiedziała to napiszę lub przedzwonię. Ale tak ogólnie to myślę, że poszła mi całkiem nieźle. Napisałam wszystko, więc dziękuję.

- Jeszcze nie dziękuj. Okej to ja nie przeszkadzam... Trzymaj się.

- Czekaj chwilę. Nie spytam jak się trzymasz, bo słyszę po Twoim głosie, że nie najlepiej, więc proszę Cię idź do kogoś i nie siedź sam. Jak wrócę to się dołączę. Ale boję się, że zrobisz coś głupiego.

- Nie zrobię.

- Nie wierzę Ci - odpowiedziała trochę mocniejszym tonem. - Przepraszam... Po prostu martwię się. Idź do kogoś. Przedzwonię zaraz do pana Starka czy to zrobiłeś. Narazie.

Rozłączyła się.

A ja nie mam zamiaru do nikogo iść. Nie po to właściwie przed chwilą można powiedzieć, że uciekłem do pokoju, żeby pobyć samemu.

Podłączyłem słuchawki do telefonu i puściłem moją niezawodną playlistę z rockiem i metalem, ale już po chwili wszedłem na chmurę, gdzie zobaczyłem plik ze wszystkimi nagraniami ze studia i baru Marca. Wszystkimi, które nasz mikrozespół, czyli Michelle, Ned i ja podczas krótkiego czasu istnienia miał prawo stworzyć.

Przez chwilę oglądałem filmiki, ale później wsłuchiwałem się tylko w nasze covery znanych i mniej znanych piosenek.

Ale nie trwało to długo, bo po jakimś czasie zasnąłem.

Obudziło mnie otwieranie drzwi. Do pokoju wszedł pan Stark. Widząc jak wchodzi zdjąłem słuchawki, z których i tak muzyka dawno przestała grać ze względu na rozładowanie baterii.

- Dzwoniła do mnie Elizabeth - oznajmił siadając koło mnie na łóżku. - Miałem do Ciebie zajrzeć. Coś się dzieje?

- Wie pan.

- Co - spytał mało zdziwiony, ale gdy uniosłem brwi, zrezygnował z ciągnięcia tej strategii? - Skąd wiedziałeś, że mi powiedziała?

- Znam Ją dłużej niż pan.

Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєńWhere stories live. Discover now