XXIII

372 23 10
                                    

Pan Stark wziął do ręki mój strój i zaczął się mu przyglądać, jakby chciał sprawdzić czy to autentyk. Obserwowałem co robi i zacząłem przygryzać wargę. Bezsensowne patrzenie się w materiał, które zapewne dodało Mu tylko więcej pytań. Przymknąłem oczy i zacząłem tylko błagać w duchu o to, żeby odpuścił, jednak wiedziałem, że to nie przyniesie dobrego skutku.

- Jesteś Spidermanem - bardziej stwierdził niż spytał, przez co jeszcze bardziej nie wiedziałem co powiedzieć ani jak się zachować. Poczułem metaliczny smak w moich ustach, ale nie mogłem przestać zaciskać zębów. Chwilę później zacząłem szybciej oddychać. - Peter, spokojnie... Jesteś tu? Hej? Przecież nic się nie stało. Poza tym, że dość często, no ostatnio rzadziej, ale jednak często ryzykujesz życie, żeby ratować to innych. Peter, leci Ci już krew. Przestań gryźć tą wargę, proszę. I oddychaj.

„To nie pomaga, Tony." To powinienem powiedzieć, ale nie byłem w stanie, bo w pomieszczeniu zrobiło się duszno, a ja wbiłem się w kąt łóżka.

Zamknąłem oczy i przez moment nie słuchałem niczego. Zwykła cisza z piszczącym elementem w przestrzeni. Ale nie utrzymałem długo takiego stanu, a wręcz go zbyt pogorszyłem.

Wsunąłem palce w swoje włosy i mocno je zacisnąłem. Na ręce poczułem dłoń, a naprzeciwko mnie jakby za mgłą kucał pan Stark i próbował coś do mnie mówić.

- Wiesz... Już za dużo...

- Hej - do pokoju weszła jeszcze jedna osoba... - Peter, postaraj się oddychać, dobrze? Pomożemy Ci, ale będzie najlepiej, jak powiesz z czym i w jaki sposób.

- Ciężko, o tym mówić...

- Słuchaj, wdech i wydech, okej - powiedziała osoba, która właśnie weszła i poczułem, że ktoś złapał mnie za ramię? - Tak jak ja. Głęboki wdech i długi wydech. Tak, super.

Światło nagle błysnęło mi w oczy, przez co musiałem je lekko przymrużyć, po chwili jednak udało mi się przyzwyczaić do jasności.

- Co Ty tu kurwa robisz - spytał z wyrzutami pan Stark? - Miałeś trzymać się od Nich z daleka, szczególnie po ostatnim. Tak, Natasha mi opowiadała, jak zaczęliście się lać w środku nocy.

- To był pan...

- Co - pan Loki chyba nie zrozumiał, o co mi chodziło? Albo zwyczajnie udawał. Jest też taka opcja.

- Ostatnio jak miałem atak paniki. To był pan, pod postacią Buckego. Miałem rację.

- Nie, no skąd - tym to dopiero mnie upewnił.

- Byłem szkolony przez Hydrę. Naprawdę ciężko mnie oszukać.

- Z początku nie sądziłeś, że to byłem ja. Więc jednak udało mi się Cię oszukać.

- Słuszna uwaga, dzieciaku - spojrzałem na pana Starka, marszcząc brwi. „Dzieciaku"? Chyba mnie tak jeszcze nie nazwał...

Po chwili pan Stark wstał i zaczął kręcić się po pokoju, jakby czegoś szukał i usiadł spowrotem koło mnie.

- Loki, byłbyś tak łaskaw i przyniósłbyś Peterowi szklankę wody? Szklanki są w kuchni, woda jest w kranie... Wierzę, że sobie poradzisz z tą misją i przy okazji nie postanowisz zniszczyć świata.

Gdy pan Loki wyszedł z pomieszczenia, zostawiając uchylone drzwi, pan Stark zerwał się z łóżka i natychmiast je zamknął.

- Powiesz reszcie? O tym, że jesteś Spidermanem?

- Nie wiem... Nie miałem w planach mówić tego nawet panu...

- Mów mi na Ty. I schowaj lepiej strój. O nim pogadamy później. A teraz udawaj, że umierasz z pragnienia.

Przewróciłem oczami i wstałem, żeby schować strój do plecaka. Plecak zamknąłem i wrzuciłem do szafy.

- Zamków w szafie nie mam.

- A chcesz?

- Nie? Po co mi?

- Tak o pytam. Pomyśl nad tym, żeby powiedzieć reszcie.

- Wie pan co to sekretna tożsamość - spytałem, starając się nie intonować głosu?

- A kto jeszcze wie?

- Lizzie, Ned, Shuri i T'Challa, których nie znasz i wiedziała moja ciocia i MJ. Bucky wie, że byłem w Hydrze.

- Shuri i T'Challa? Z Wakandy?

- Dobra, może jednak znasz.

Usłyszałem kroki i po chwili do pokoju wszedł pan Loki. Zapomniałem, że został wysłany po tą cholerną wodę.

- Dziękuję. I w ogóle Wam obojgu za pomoc wcześniej.

- A jak się czujesz teraz - spytał pan Loki?

- Jest dobrze. Dzięki - wziąłem łyk wody, żeby wyglądało na to, że pan Loki nie został wyproszony tylko po to, że musieliśmy Go wykluczyć z rozmowy. Co, gdy tak sobie pomyślę, nie było w sumie konieczne. Pomijając Spidermana.

- To się cieszę.

- Czekaj, stop, Peter. Czemu do króla mówisz po imieniu a do mnie nadal na „pan"? Wytłumacz mi to.

- Po pierwsze w tej chwili nie mówiłem tego do Niego, tylko o Nim. O panu też mówię inaczej, w zasadzie to mówiłem, bo jakoś teraz o panu nie mam z kim gadać, ale ogólnie to w zależności do kogo. Zazwyczaj ograniczałem się do „Starka", bo każdy wiedział o kogo chodzi. Tak jest prościej i szybciej. Shuri nie jest wcale tak dużo starsza ode mnie. Pięć lat. To nie jest źle. Jest dobrą przyjaciółką. Ale też jest kwestia tego, że znam Ich już sporo czasu. I chyba nie wypada łamać życzenia króla czy coś... I jakby nie patrzeć na tą chwilę jest pan moim opiekunem, a „tato" do pana nie powiem, więc zostało „pan Stark". Lepiej tego wytłumaczyć nie umiem.

- A czemu nie powiesz?

- Bo mój tato zginął w katastrofie lotniczej. Lizzie może powie, ale Ona nie znała swoich biologicznych rodziców, z tym, że ode mnie nie ma pan co na to liczyć. Może na to nie wygląda, ale naprawdę doceniam to, że się pan stara. I może nie pamiętam moich rodziców tak jakbym chciał, ale aktualnie mój tato i moja mama leżą na cmentarzu. I tego nie zmienię.

Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєńWhere stories live. Discover now