XXXI

331 21 5
                                    

Obudziłem się w tym samym miejscu, ale tym razem byłem sam w pomieszczeniu i było ciemno. No prawie sam. Obok mnie, na podłodze leżała Charlie i w momencie, w którym się ruszyłem, podniosła głowę i spojrzała na mnie machając ogonem. Pogłaskałem Ją po głowie i korzystając z okazji, że mogłem w tej chwili zrobić, co chciałem, najzwyczajniej wstałem i poszedłem do „mojego" pokoju.

Otworzyłem drzwi, Charlie oczywiście pierwsza wbiegła do pokoju, a ja zaraz po tym zapaliłem światło. Zdziwił mnie widok Lizzie śpiącej w najlepsze na „moim" łóżku i przez chwilę stałem w miejscu zastanawiając się co zrobić. W normalnym wypadku pewnie poszedłbym popajączkować, ale po dłuższym zastanowieniu nad tym, co zdarzyło się ostatnim razem, zacząłem chyba czuć pewnego rodzaju obawę przed tym, co mogłoby się dzisiaj stać. Nie chciałem Jej budzić, więc wyszedłem cicho zamykając za sobą drzwi. W tym samym momencie usłyszałem zbliżające się kroki i zamarłem.

- Miałeś powiedzieć, jeśli coś by się stało - wypuściłem wstrzymane wcześniej powietrze i odwróciłem się do pana Starka. Ale nie odpowiedziałem i znów zobaczyłem ten wzrok, przedstawiający jednocześnie jakby zawód, ból, współczucie i przyćmioną iskrę nadziei.

- Nic się nie stało. Po prostu nie lubię wyglądu tej „sali obserwacji", ale w mo- nie za bardzo mam miejsce żeby położyć się gdzie indziej, więc wracam to MedBaya.

- Tak, w Twoim pokoju jest Lizzie. Jeszcze tylko dzisiaj, nie będziemy Jej budzić. Jest sporo wolnych pokojów, albo możesz spać u mnie, ja i tak będę w warsztacie.

- Nie... Serio, dam radę - odpowiedziałem speszony, cofając się do MedBaya. - Dzięki.

- Zapomniałem Ci powiedzieć, że Fury zorganizował jakiś zjazd Avengers dzisiaj po południu - przystanąłem jeszcze na chwilę w miejscu.

- Czyli mam wybyć z Wieży?

- Nie, tylko Ci mówię. Może masz ochotę wpaść? Będzie zanudzał, ale może znajdzie się misja, w której będziesz mógł wziąć udział, jeśli będziesz chciał.

- Na razie mam w planach jakoś uratować MJ i najlepiej rozbroić w końcu Hydrę. To drugie jest raczej mało prawdopodobne, ale pomińmy ten fakt. I wpadnę pewnie do Emily. Wypadałoby dać Jej znać, że żyję.

- A nie chcesz chociaż chwili odpocząć?

- Za życia ciężko odpocząć.

- Pewnie tak, ale postaraj się myśleć pozytywnie - spojrzałem na chwilę w Jego stronę, dając Mu do zrozumienia, żeby jeszcze raz przemyślał co powiedział, a ten zmienił temat. - A kto to Emily?

- Właścicielka schroniska - odpowiedziałem, a ten usiadł opierając się plecami o ścianę. Ja po chwili zrobiłem to samo.

- Tego, z którego jest Charlie? Swoją drogą Charlie Cię uwielbia.

- Spędziła ze mną większość swojego życia - rzuciłem i spojrzałem na suczkę. - Ja też Ją uwielbiam. I tak, z tego schroniska. W ogóle to przepraszam, że pana obudziłem i może już nie będę przeszkadzać...

- Po pierwsze - nie obudziłeś mnie, więc nie masz za co przepraszać. Po drugie - mógłbyś nie mówić do mnie per „pan"? Bo wracamy do punktu wyjścia, a już było tak pięknie - zaśmiał się pan Stark.

- A po trzecie?

- Po trzecie... Jeśli już masz zamiar iść na Hydrę, to musisz wiedzieć, że Cię wspieram, ale chciałbym być przy Tobie. A po czwarte, widziałem filmiki z Waszych prób i występów, bo tak jakby włamałem Ci się na dysk. To wszystko wyglądało naprawdę super. Po piąte załatwiłem Ci tego psychologa, idziesz za tydzień bez dyskusji. Na pierwszej wizycie i tak jesteś ze mną, więc się nie wymigasz. Co jeszcze... A, Jelonek okupuje bibliotekę, ale nawet śmiem twierdzić, że bardzo pomagał w Twoich poszukiwaniach. Najbardziej On, Bucky i Nat. Lizzie sobie znalazła jakiegoś „kolegę", na dziewięćdziesiąt dziewięć procent chodzą ze sobą i bardzo często wychodzą gdzieś razem, więc żebyś się nie zdziwił. A reszta informacji niech sobie wyjdzie w międzyczasie, bo i tak tego co powiedziałem, już nie pamiętasz. Tyle Cię ominęło.

- Co widział pan na tym dysku - spytałem starając się nie dawać po sobie znać, jak diametralnie popsuł mi się humor? Ale raczej na marne. - Jelonek to pan Loki, prawda?

- Tak, jedyna osoba, której pasuje jak mówisz do niej per „pan".

- A co widział pan na dysku?

- Filmiki jak grałeś i śpiewałeś, z Hydry, zdjęcia z jak zakładam Twoją rodziną i przyjaciółmi, dowiedziałem się, że masz naprawdę dobry gust muzyczny, umiesz grać na perkusji, gitarze elektrycznej i zwykłej i świetnie śpiewasz, chociaż niektóre rzeczy już wiedziałem.

- Aha. A czemu pan nie śpi?

- Powiedzmy, że cierpię na pewnego rodzaju bezsenność od momentu, w którym zniknąłeś - przygryzłem wargę i skierowałem wzrok w podłogę. - Hej, ale to nie Twoja wina, po prostu się martwię, że może Ci się coś stać. Dobra... Bo widzę, że ten temat się nie klei, to kiedy mniej więcej wracasz do pajączkowania?

- Nie mam stroju i boję się, że znowu się coś stanie, więc raczej nieprędko - odpowiedziałem szczypiąc się na prawym przedramieniu.

- Strój da się załatwić, tylko daj znać jak będziesz gotowy, okej? I najlepiej dawaj wtedy oznaki życia, jak będziesz wychodził.

- Ta, postaram się.

- I liczę na to, że się w końcu uśmiechniesz.

- Jak się w końcu wyśpię, to się zastanowię nad tym. Takie zasadnicze pytanko - nie znalazł pan czasem mojego telefonu?

- Nie, a nie masz go?

- No nie za bardzo. Albo jest w Hydrze albo na dachu.

- Na jakim dachu?

- Taki niedaleko stąd. Jest z niego widok na Avengers Tower. Pan Loki wie, który to.

- Dlaczego łazisz po dachach? Życie Ci niemiłe?

- No, zazwyczaj. I przypominam, że jestem Spidermanem, na ogół mam sieć i mogę chodzić po ścianach. Jest lepszy widok i święty spokój.

- Dobra, to pojadę do sklepu i Ci kupię jakiś telefon, będzie prościej i bezpieczniej.

- Co? Nie. Nie ma mowy. Na pewno się znajdzie, nie ma takiej potrzeby.

- Jest, bo chcę wiedzieć, że wszystko w porządku jak wychodzisz.

- Na razie nie wychodzę.

- Polecę z Tobą na ten dach może, co?

- Nie mam stroju. Więc se nie polecę. Nawet nie mam wyrzutni sieci - stwierdziłem fakt i przygryzłem wargę. - Chociaż... Może i mam. Co się stało z mundurem Hydry, który miałem na sobie?

- Jest... Gdzieś. Może lepiej żebyś go nie oglądał przez jakiś czas?

- Nie muszę, jeśli zdejmie pan wyrzutnie sieci. A tak to strój się chyba z czegoś ogarnie. Chyba. Ale skoro mam tylko pokazać, który to dach to przeżyję nawet bez niego, bylebym się tam dostał. To jak? Może być?

Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz