XIV

431 24 0
                                    

Nie zwracałem uwagi na nic i zwyczajnie grałem.

Zagrałem parę piosenek, a po skończeniu „Smells Like Teen Spirit" oparłem się o ścianę, przymknąłem oczy i uśmiechnąłem. Wyszedłem lekko z wprawy, ale nie jest źle.

Po dłuższej chwili zacząłem płycej oddychać i otworzyłem oczy. Jednak nie spodziewałem się, że kogoś zobaczę. Szczególnie, że pajęczy zmysł nie dał mi o niczym znać.

Na końcu sali stał pan Stark z panem Buckym i... Nedem.

Patrzyłem się w Ich stronę, ale nic nie powiedziałem. Zwyczajnie siedziałem i uspokajałem dalej oddech. Albo to była tylko wymówka.

- Friday nie powiedziała, że nie mogę - powiedziałem, gdy cisza była już ciut zbyt długa. - Uznałem to za pozwolenie.

- Stary, grasz o wiele lepiej niż rok temu - stwierdził Ned.

- Dzięki, ale nie sądzę. Przez rok nie siedziałem przy perkusji.

- Nirvana - spytał pan Bucky?

- Ta.

- Nieźle Ci to wyszło. Czemu nie mówiłeś, że grasz - wzruszyłem ramionami na słowa pana Starka? - Zagrasz coś kiedyś dla Nas?

- Może kiedyś.

- Dobra to skoro poszukiwania zakończone, to możecie iść do Ciebie, a my już damy Wam spokój.

Przez całą drogę do mojego pokoju wszyscy milczeli. Tym razem cisza również nie należała do przyjemnych. I nie przerwała się nawet, gdy zamknąłem za Nami drzwi. Wiedziałem, że tak będzie.

- Nigdy Cię nie przeprosiłem. Za to, że to się tak potoczyło. Nie chciałem tego. Ale chyba potrzebowałem się na chwilę odciąć. A Ty też straciłeś przyjaciółkę. Przeze mnie jakby nie patrzeć.

- Nie przez Ciebie. Nigdy Cię nawet nie próbowałem, o to obwiniać... A co do tego Twojego odcięcia się - zabolało, ale z drugiej strony rozumiałem to. Ważne, że teraz jest okej. Bo między nami jest, prawda?

- Liczę na to.

Cały dzień spędziłem w towarzystwie Neda. Początkowo szło nam średnio, ale później zaczęliśmy zachowywać się jak zawsze. No prawie. Wciąż ciężko mi się przełamać. Wieczorem przyjechała po Niego pani Leeds, a ja po pożegnaniu się w typowy dla nas handshake, poszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko.

W dalszym ciągu nie podoba mi się fakt, że pan Stark pisał z Nedem z mojego telefonu, ale tym razem wyszło mi to na dobre. I chyba przy tym zostanę.

Co nie zmienia faktu, że Mu tego nie odpuszczę. Co to, to nie.

Przymknąłem na moment oczy i uśmiechnąłem się lekko. Mimo wszystko, to był dobry dzień.

Otworzyłem je dopiero, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Ale nie zdążyłem na nie odpowiedzieć, bo po chwili otworzyły się, a w nich ukazał się pan Stark.

- Mogę - wstałem do siadu i przytaknąłem głową? - Jak z Nedem?

- Normalniej niż zwykle.

- To znaczy dobrze czy źle?

- Było okej.

- To się cieszę. Peter, słuchaj... Chciałbym Cię poznać, ale jakoś średnio dajesz to zrobić...

- Dlatego postanowił pan przeszukać sobie mój telefon? I pisać do moich znajomych w moim imieniu - przerwałem, a ten zamknął usta i tylko spojrzał? - Przepraszam. Po prostu nie rozumiem jak można wpaść na taki pomysł. Nie mogł pam podpytać?

- Kiedy? Zresztą opowiedziałbyś o sobie?

- Do tego jest panu potrzebne moje zaufanie. A w taki sposób pan go nie zdobędzie.

- A w jaki? Jak prawie wcale nie rozmawiamy? Już nawet z Buckym więcej rozmawiasz niż ze mną. Albo przynajmniej spędzasz z Nim więcej czasu na tych Waszych treningach.

- Muszę odreagować. A pan Barnes nie zadaje nieprzyjemnych pytań.

- A ja zadaję?

- Jak na przesłuchaniu.

- To w takim razie przepraszam. Ale mam jeszcze sporo pytań w zanadrzu.

- Słyszałem też, że pan nie przeprasza. Czuję się zaszczycony - powiedziałem z udawaną dumą.

- Powinieneś. A kto Ci tak powiedział?

- Nieważne.

- No nie wiem czy takie nieważne. Bardzo chętnie porozmawiam z tą osobą - stwierdził uśmiechając się pod nosem.

- Teraz to tym bardziej Ci nie powiem. Panu.

- Ha! Słyszałem to. Dzieciaku, mów mi na „Ty", błagam. Postarzasz mnie tym. Wcale nie mam tak dużo lat.

Chyba ma coś pod cztery dychy, nie?

Tak, obstawiam.

Dobra, chuja mnie to interesuje.

- Jakoś czuję się bezpieczniej mówiąc „pan"... - „...bo wolę nie oberwać za powiedzenie czegoś źle." Miałem to na końcu języka, ale na szczęście powstrzymałem się. Wolę unikać opowiadania o moim życiu.

- Bo? Przecież sam Ci to proponuję. Tak samo jak reszta w Avengers Tower.

Bo się kurwa boję? Czy coś takiego.

- A jak się panu któregoś dnia odwidzi i stwierdzi, że jednak nie?

- Dlaczego miałoby mi się odwidzieć - spytał, ale na to pytanie już nie uzyskał odpowiedzi? Już mnie raz uderzył. Jaką mam gwarancję, że nie zrobi tego znowu? Albo nie zrobi czegoś gorszego?

Zacząłem błądzić wzrokiem po pomieszczeniu. Białe ściany nagle wydały się interesujące. Patrzyłem na tytuły książek, które w większości nic mi nie mówiły, ale przynajmniej nie musiałem znosić wzroku, którego na sobie czułem.

- Peter... Spojrzysz na mnie - wbrew temu co sobie wyobraziłem, po odwróceniu wzroku od niezwykle zajmującej ściany, zobaczyłem zmartwioną twarz pana Starka? - Co się dzieje? Ktoś Ci coś zrobił? Nie bój się mnie, nie zrobię Ci krzywdy.

„Nie zrobimy Ci krzywdy."

„Powinieneś być dumny z tego, że stajesz się najpotężniejszą postacią Hydry."

„Będzie bolało. Ale to opłacalne. Nie będzie drugiego takiego jak Ty. Z takimi umiejętnościami jak Twoje."

„Wstawaj i atakuj jeszcze raz, nieudaczniku."

„A teraz pociągnij za spust i skończ życie tej marnej istoty. Wystarczy tylko nacisnąć i będzie po wszystkim."

Zaciągnąłem rękę na kołdrze i starałem się miarowo oddychać. Niekoniecznie mi to wychodziło.

W pewnym momencie nie słyszałem nawet tego, co mówił do mnie pan Stark. Ściany zdawały się zbliżać w moją stronę i sprawiać, że w pomieszczeniu było coraz mniej miejsca. Powietrze zdawało się znikać, tak samo jak i obraz przejętego pana Starka, który prawdopodobnie kogoś wolał.

Opierałem się na czymś, żeby nie upaść, ale nawet nie wiedziałem czym to było.

I wtedy usłyszałem głos. Ten sam, który pomógł mi ostatni razem.

Powtarzanie dziesięciu liczb, rozpoczynając od największej i wrócenie do rzeczywistości.

Poczucie słabości, braku wartości swojego życia i ciężaru ciągnącej się za mną przeszłości.

Mam tego dość.

Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєńWhere stories live. Discover now