Spojrzałem na osobę, z którą walczyłem chwilę wcześniej i odsunąłem się od Niej.
- Obudziliście mnie. Wszystko w porządku Peter? Nic Ci nie zrobił? Wiedziałam, że nie można Mu ufać.
- Nic mi nie jest - chciałem w jakimkolwiek sposób obronić pana Lokiego, ale nie za bardzo wiedziałem w jaki sposób tego dokonać. - To nie było umyślne. Obydwoje nie wiedzieliśmy co się dzieje, więc po prostu zaczęliśmy walczyć.
- Na pewno?
- Tak, na pewno.
- Mam nadzieję. Myślałam, że coś się dzieje. Mogłam jeszcze spać. Idę jeszcze spać. Dobranoc.
Pani Natasha wyszła z pomieszczenia zostawiając zapalone światło tylko w kuchni, w miejscu, w którym znajdowała się nasza dwójka.
- Myślałem, że jesteś jakimś złodziejem albo seryjnym zabójcą - stwierdził pan Loki. - Na tego drugiego predyspozycje masz.
- Mówi to złodziej i seryjny zabójca.
- Nie przypominam sobie, żebym tak już został nazwany - powiedział przewracając oczami.
- Ukradł pan Tesseract i próbował zabić mniej więcej całą ludzkość i z jakąś częścią się panu udało.
- Rzeczywiście jak tak to przedstawiasz ma to sens. Ale zmieniłem się.
- Okej.
- I co? Tak po prostu mi uwierzyłeś?
- Nie do końca... Powiedzmy, że mam nadzieję, że to prawda. A jak nie to trudno, każdy zasługuje na drugą szansę.
- Nawet złodziej i seryjny zabójca?
- Jak każdy to każdy.
- Ciekawe postrzeganie świata... Nazywasz się Peter, prawda - spytał pan Loki?
- Tak.
- I ile masz lat, Peter?
- Piętnaście. Za pracę miesięcy szesnaście. A pan?
- Dużo.
- Aha. A co pan tu robi?
- Prawdopodobnie od dzisiaj mieszkam. Jak nauczyłeś się tak walczyć?
- A pan - spytałem nerwowo?
- Podglądałem Walkirie - pan Loki wzruszył ramionami. - I ćwiczyłem z Thorem. Teraz Twoja kolej.
- Nauczył mnie taki jeden człowiek, jak byłem młodszy.
- Rozwiniesz temat?
- Nie. W ogóle to przepraszam, ale chyba powinienem iść się położyć. Kurwa, jest już piąta. Przepraszam. Po prostu... Nie spałem dzisiaj ani minuty a na dziewiątą mam zakończenie.
- Zakończenie czego?
- Roku szkolnego. Przydałoby się być na nim w miarę przytomnym. Więc... Dobranoc, czy coś?
Nie odpowiedział. Ale trudno. Poszedłem do pokoju i po wielu próbach udało mi się w końcu zasnąć.
Z tym, że nie na długo. Po wstępnym doprowadzeniu się do porządku, wyszedłem z pokoju obudzić Lizzie. Niekoniecznie tego chciała, ale przecież musi pójść tylko dzisiaj i ma już dwa miesiące wakacji.
Po jakimś czasie wszedłem do swojej łazienki i przebrałem się w strój galowy. Nienawidzę tego typu ubrań, ale przynajmniej koszula ma długi rękaw, a to na pewno jest plusem. Ogarnąłem w miarę (bo ich się nie da ogarnąć) włosy i przyszedł moment najgorszej części. Krawat.
Po pierwszej próbie jeszcze miałem siłę z tym walczyć, ale po którejś z kolei się poddałem. Nie pomogły mi nawet jakieś tutoriale z internetu. Zwyczajnie rzuciłem nim na łóżko i wyszedłem z pomieszczenia. Jak ochłonę, spróbuję jeszcze raz. Albo nie spróbuję - jeszcze zobaczę.
Skierowałem się do pokoju Lizzie i gdy zobaczyłem, że jeszcze śpi, zrzuciłem z Niej kołdrę, mówiąc że nie mam zamiaru na Nią czekać i wyszedłem do kuchni.
Przywitałem się z panią Natashą, panem Rogersem i Buckym, po czym usiadłem przy stole chowając twarz w dłoniach. Jak nie zasnę na zakończeniu to będzie cud przy prawie nieprzespanej nocy.
- Coś Ty taki zmarnowany - spytała pani Natasha?
- Chcesz kawy - dopytał Bucky?
- A On może pić kawę? Ma piętnaście lat - uniosłem brew i spojrzałem na pana Rogersa. A jakie ma to kurwa znaczenie?
- Tak. Dzięki, Bucky - wziąłem łyk, ignorując pana Rogersa i postanowiłem odpowiedzieć pani Natashy. - Prawie nie spałem. I nie umiem zawiązać tego jebanego krawatu.
- Język.
Przewróciłem oczami i wróciłem do picia gorącej kawy.
- A tak swoją drogą - zaczęła pani Natasha, - to co Ty robiłeś w nocy z Lokim?
- A co Peter robił w nocy z Lokim - wszyscy zwrócili swoją uwagę na pana Starka, który właśnie wszedł do pomieszczenia? - Peter, co robiłeś w nocy z Lokim?
- Nic, a co miałem robić?
- Tak robiliście „nic", że aż się obudziłam.
Kurwa.
- Peter, po prostu nie chcemy, żeby coś Ci się stało - stwierdził pan Stark.
- Ale On nie ma mocy. Poza tym nic mi się nie stanie, umiem się obronić.
- Ta, jasne. Chciałabym zobaczyć, jak umiesz się obronić przed tysiącletnim mordercą.
- Wypraszam sobie.
- Nie masz nic do gadania, bracie - wtrącił się pan Thor.
- Dlaczego nie ma nic do gadania?
- Bo jest bogiem kłamstw - powiedział pan Clint?
- No i co z tego? To tylko przydomek. Odpuście Mu trochę.
- Peter, nie było Cię, kiedy nie pierwszy raz próbował zniewolić Ziemię - ja pierdolę.
- Ale to nie ma znaczenia. Dlaczego od razu uważacie, że zrobi coś złego?
- Bo tam, gdzie pojawia się Loki dzieje się coś złego - stwierdził pan Stark. - On czerpie przyjemność z robienia ludziom krzywdy. A my takich rzeczy nie tolerujemy.
- Ta, jasne. Pobaw się w bohatera. Nie czerpie przyjemności z robienia ludziom krzywdy. Nie widziałeś osoby, która to robi. Jest po prostu zniszczony przez życie i łapie się czego może. Zamiast z Nim walczyć, to może postarajcie się Mu pomóc?
- On potrzebuje pomocy psychiatry.
- Może i tak. Ale to nie upoważnia Was do oceny czy bawi Go śmierć. Wiesz co? Chciałem żebyś mi w czymś pomógł. Nie miałem okazji się czegoś nauczyć, bo zawsze pomagał mi w tym wujek, a potem ciocia, ale chyba od Ciebie pomocy nie chcę - wstałem i zacząłem odchodzić, ale stwierdziłem, że muszę coś jeszcze powiedzieć. - I powiem Ci jeszcze jedno... Ja też jestem mordercą. I jakoś to Was nie rusza.
![](https://img.wattpad.com/cover/310996199-288-k777222.jpg)
YOU ARE READING
Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanfictionPeter Parker po utracie swojej ostatniej rodziny trafia do domu dziecka. Któregoś dnia przychodzi tam gość, którego chłopak od razu przyciąga uwagę. Peter i Jego młodsza koleżanka, Lizzie, trafiają do nowego świata, a Peter musi pokonać wiele trudno...