XX

384 27 5
                                    

Spojrzałem na osobę, z którą walczyłem chwilę wcześniej i odsunąłem się od Niej.

- Obudziliście mnie. Wszystko w porządku Peter? Nic Ci nie zrobił? Wiedziałam, że nie można Mu ufać.

- Nic mi nie jest - chciałem w jakimkolwiek sposób obronić pana Lokiego, ale nie za bardzo wiedziałem w jaki sposób tego dokonać. - To nie było umyślne. Obydwoje nie wiedzieliśmy co się dzieje, więc po prostu zaczęliśmy walczyć.

- Na pewno?

- Tak, na pewno.

- Mam nadzieję. Myślałam, że coś się dzieje. Mogłam jeszcze spać. Idę jeszcze spać. Dobranoc.

Pani Natasha wyszła z pomieszczenia zostawiając zapalone światło tylko w kuchni, w miejscu, w którym znajdowała się nasza dwójka.

- Myślałem, że jesteś jakimś złodziejem albo seryjnym zabójcą - stwierdził pan Loki. - Na tego drugiego predyspozycje masz.

- Mówi to złodziej i seryjny zabójca.

- Nie przypominam sobie, żebym tak już został nazwany - powiedział przewracając oczami.

- Ukradł pan Tesseract i próbował zabić mniej więcej całą ludzkość i z jakąś częścią się panu udało.

- Rzeczywiście jak tak to przedstawiasz ma to sens. Ale zmieniłem się.

- Okej.

- I co? Tak po prostu mi uwierzyłeś?

- Nie do końca... Powiedzmy, że mam nadzieję, że to prawda. A jak nie to trudno, każdy zasługuje na drugą szansę.

- Nawet złodziej i seryjny zabójca?

- Jak każdy to każdy.

- Ciekawe postrzeganie świata... Nazywasz się Peter, prawda - spytał pan Loki?

- Tak.

- I ile masz lat, Peter?

- Piętnaście. Za pracę miesięcy szesnaście. A pan?

- Dużo.

- Aha. A co pan tu robi?

- Prawdopodobnie od dzisiaj mieszkam. Jak nauczyłeś się tak walczyć?

- A pan - spytałem nerwowo?

- Podglądałem Walkirie - pan Loki wzruszył ramionami. - I ćwiczyłem z Thorem. Teraz Twoja kolej.

- Nauczył mnie taki jeden człowiek, jak byłem młodszy.

- Rozwiniesz temat?

- Nie. W ogóle to przepraszam, ale chyba powinienem iść się położyć. Kurwa, jest już piąta. Przepraszam. Po prostu... Nie spałem dzisiaj ani minuty a na dziewiątą mam zakończenie.

- Zakończenie czego?

- Roku szkolnego. Przydałoby się być na nim w miarę przytomnym. Więc... Dobranoc, czy coś?

Nie odpowiedział. Ale trudno. Poszedłem do pokoju i po wielu próbach udało mi się w końcu zasnąć.

Z tym, że nie na długo. Po wstępnym doprowadzeniu się do porządku, wyszedłem z pokoju obudzić Lizzie. Niekoniecznie tego chciała, ale przecież musi pójść tylko dzisiaj i ma już dwa miesiące wakacji.

Po jakimś czasie wszedłem do swojej łazienki i przebrałem się w strój galowy. Nienawidzę tego typu ubrań, ale przynajmniej koszula ma długi rękaw, a to na pewno jest plusem. Ogarnąłem w miarę (bo ich się nie da ogarnąć) włosy i przyszedł moment najgorszej części. Krawat.

Po pierwszej próbie jeszcze miałem siłę z tym walczyć, ale po którejś z kolei się poddałem. Nie pomogły mi nawet jakieś tutoriale z internetu. Zwyczajnie rzuciłem nim na łóżko i wyszedłem z pomieszczenia. Jak ochłonę, spróbuję jeszcze raz. Albo nie spróbuję - jeszcze zobaczę.

Skierowałem się do pokoju Lizzie i gdy zobaczyłem, że jeszcze śpi, zrzuciłem z Niej kołdrę, mówiąc że nie mam zamiaru na Nią czekać i wyszedłem do kuchni.

Przywitałem się z panią Natashą, panem Rogersem i Buckym, po czym usiadłem przy stole chowając twarz w dłoniach. Jak nie zasnę na zakończeniu to będzie cud przy prawie nieprzespanej nocy.

- Coś Ty taki zmarnowany - spytała pani Natasha?

- Chcesz kawy - dopytał Bucky?

- A On może pić kawę? Ma piętnaście lat - uniosłem brew i spojrzałem na pana Rogersa. A jakie ma to kurwa znaczenie?

- Tak. Dzięki, Bucky - wziąłem łyk, ignorując pana Rogersa i postanowiłem odpowiedzieć pani Natashy. - Prawie nie spałem. I nie umiem zawiązać tego jebanego krawatu.

- Język.

Przewróciłem oczami i wróciłem do picia gorącej kawy.

- A tak swoją drogą - zaczęła pani Natasha, - to co Ty robiłeś w nocy z Lokim?

- A co Peter robił w nocy z Lokim - wszyscy zwrócili swoją uwagę na pana Starka, który właśnie wszedł do pomieszczenia? - Peter, co robiłeś w nocy z Lokim?

- Nic, a co miałem robić?

- Tak robiliście „nic", że aż się obudziłam.

Kurwa.

- Peter, po prostu nie chcemy, żeby coś Ci się stało - stwierdził pan Stark.

- Ale On nie ma mocy. Poza tym nic mi się nie stanie, umiem się obronić.

- Ta, jasne. Chciałabym zobaczyć, jak umiesz się obronić przed tysiącletnim mordercą.

- Wypraszam sobie.

- Nie masz nic do gadania, bracie - wtrącił się pan Thor.

- Dlaczego nie ma nic do gadania?

- Bo jest bogiem kłamstw - powiedział pan Clint?

- No i co z tego? To tylko przydomek. Odpuście Mu trochę.

- Peter, nie było Cię, kiedy nie pierwszy raz próbował zniewolić Ziemię - ja pierdolę.

- Ale to nie ma znaczenia. Dlaczego od razu uważacie, że zrobi coś złego?

- Bo tam, gdzie pojawia się Loki dzieje się coś złego - stwierdził pan Stark. - On czerpie przyjemność z robienia ludziom krzywdy. A my takich rzeczy nie tolerujemy.

- Ta, jasne. Pobaw się w bohatera. Nie czerpie przyjemności z robienia ludziom krzywdy. Nie widziałeś osoby, która to robi. Jest po prostu zniszczony przez życie i łapie się czego może. Zamiast z Nim walczyć, to może postarajcie się Mu pomóc?

- On potrzebuje pomocy psychiatry.

- Może i tak. Ale to nie upoważnia Was do oceny czy bawi Go śmierć. Wiesz co? Chciałem żebyś mi w czymś pomógł. Nie miałem okazji się czegoś nauczyć, bo zawsze pomagał mi w tym wujek, a potem ciocia, ale chyba od Ciebie pomocy nie chcę - wstałem i zacząłem odchodzić, ale stwierdziłem, że muszę coś jeszcze powiedzieć. - I powiem Ci jeszcze jedno... Ja też jestem mordercą. I jakoś to Was nie rusza.

Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєńWhere stories live. Discover now