XVIII

397 21 6
                                    

Jak szybko powiedziałem, równie szybko pożałowałem swoich słów.

Naprawdę muszę zacząć panować nad emocjami. A w obecnej sytuacji nie mogę po prostu zamknąć się w pokoju albo polecieć na miasto.

- Kiedy mogę stąd wyjść - spytałem i z nadzieją w oczach odwróciłem głowę spowrotem w kierunku pana Starka?

- Jak będziesz miał więcej siły i przede wszystkim zaczniesz normalnie jeść, to myślę, że będziesz mógł wychodzić na zewnątrz. Pomijam zakończenie roku. Powiedzmy, że masz mikroszlaban. Ale myślę, że po Wieży możesz na spokojnie chodzić za jakiś czas. Tylko lepiej żebyś się nie przemęczał, więc na razie zero treningów z Buckym - oznajmił, a ja zacząłem się zastanawiać czy w takim wypadku Friday otworzyłaby okno na oścież w moim pokoju. - I nie próbuj uciekać.

Przewróciłem oczami i oparłem głowę o ścianę za łóżkiem.

- Wiesz, że chcę tylko żebyś wyzdrowiał.

- Tego nie wiem - odparłem natychmiast. Ale, gdy usłyszałem w odpowiedzi westchnienie, stwierdziłem, że choć na dobrą sprawę to rzeczywiście nie wiem, może czas żeby dać Mu szansę. - Ale na to liczę. Może pan tego nie wie, ale mnie coś pierdolnie jak będę leżał i nic nie robił. Ma pan coś co mogę zrobić bez „przemęczania się"?

- Nie przemęczysz się, jak zaczniesz mówić mi „Tony". I nie przeklinać.

- Bardzo śmieszne.

- Możesz mi pomóc w warsztacie. Ale za dużo nie zrobisz. Popodajesz mi parę rzeczy, na pewno w ten sposób byś mi ułatwił pracę nad zbroją. Więc jeśli masz ochotę...

- Brzmi cudnie - przerwałem Mu z trochę wymuszonym uśmiechem i w tym samym momencie wstałem z łóżka. - Tylko się ogarnę. Potrzebuję maksymalnie dziesięć minut.

- Dobra. To widzimy się przy windzie.

- Chwila - powiedziałem z wyczuwalnym strachem w głosie. - Gdzie jest Charlie?

- Z Clintem. Wyszedł z Nią na spacer. Pewnie wrócą za jakiś czas.

- Okej. To w takim razie widzimy się przy windzie.

Poszedłem pod prysznic z nadzieją, że ten dzień się jak najszybciej skończy i będę mógł wrócić do swoich zajęć z dala od Stark Tower. Kiedyś moim marzeniem było spędzić tu choć minutę, a teraz? Chcę przebywać tu jak najmniej. Oni już zbyt dużo wiedzą, a nie są w stanie mi pomóc. Zresztą i tak jej nie chcę.

Do windy doszedłem po ośmiu minutach. Tyłem do mnie stał rozmawiający przez telefon pan Stark, który początkowo mnie nie zauważył, ale gdy to zrobił pożegnał się z rozmówcą, mówiąc, że oddzwoni później i uśmiechnął się.

- Słuchasz AC/DC - moment mi zajęło zrozumienie genezy tego pytania, ale po chwili doszedłem do tego, że pytanie wzięło się z powodu mojego t-shirtu?

- Tak - przytaknąłem z nerwowym uśmiechem.

- To się dogadamy w kwestii muzyki. Musisz wiedzieć, że to zdecydowanie jest mój ulubiony zespół. Jaki jest Twój?

- Wolę Metallicę. Ale AC/DC na pewno jest gdzieś na górze w liście moich ulubionych. I byłem na Ich koncercie z przyjaciółmi. Kiedyś. Rok temu jak jeszcze wszystko szło dobrze. W każdym razie... Przydałoby się dorzucić do tego Nirvanę. Mam autograf Kurta, znajomy mi załatwił. I powiedziałbym, że to tyle z takich co lubię najbardziej. A tak ogólnie to będę słuchał tego co pan puści i chyba tak wyjdzie najlepiej.

- Jak wolisz. Ale następnym razem muzykę puszczasz Ty - już to widzę.

- Co? Nie, naprawdę nie ma takiej potrzeby. Albo zobaczymy, okaże się czy jest.

- Okej. No to zaczniemy od tego, że pójdziesz coś zjeść - co kurwa? - No już. Wiem, że nic nie jadłeś w międzyczasie, a nie chcemy kolejnego incydentu i...

- Nie jestem głodny - stwierdziłem otwarcie. Nie do końca było to prawdą, ale przecież nie będzie siedział i patrzył jak jem.

- Nie przyjmuję takich odpowiedzi. Ze względu na to, że ja na kucharza się nie nadaję, a wolę nie zamawiać jedzenia ze względu na fakt, że pewnie możesz tego nie przetrawić w najbliższym czasie, władzę w kuchni damy Mrożonce i coś dla nas zrobi.

- „Władzę w kuchni damy..." co?

- Mrożonce. Czyli Rogersowi. Wiesz był zamrożony przez siedemdziesiąt lat i kiedyś nie za bardzo za sobą przepadaliśmy no i tak jakoś wyszło, że został Mrożonką.

Tym razem zacząłem się szczerze śmiać. Jak można wymyślić coś jednocześnie tak głupiego i tak pięknego i jeszcze mieć do tego racjonalne wytłumaczenie?

- To panu zdecydowanie wyszło - stwierdziłem, kiedy się w miarę uspokoiłem i zauważyłem, że pan Stark zbytnio nie wie czy śmiałem się z wymyślonego przez Niego przezwiska czy z Niego samego.

- Cieszę się, że Ci się podoba. Dobra... No to ja zaprowadzę Cię do warsztatu i skoczę do Mrożonki, żeby coś zrobił do jedzenia i do Ciebie wrócę. Może być?

- Może być.

Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєńWhere stories live. Discover now