Teraz ona spłonęła rumieńcem, próbując to ukryć pod włosami, które opadały na jej policzki.

- Wychodzę z Calum'em - mruknęła pod nosem. No tak, to była wyjątkowa okazja. - Nie zmieniaj tematu, złotko. Jak tam Luke?

Poruszała brwiami w górę i w dół, kierując moje myśli na to, co działo się wczoraj.

- A jak ma być? - Zapytałam jak gdyby nigdy nic, starając się nie zwracać uwagi na serce, które nieznacznie przyspieszyło, i wtulając twarz w jedną z poduszek.

- Podoba Ci się! - usłyszałam jej piskliwy głos, na co podniosłam szybko głowę, posyłając jej mordercze spojrzenie.

- Narka! - Krzyknęłam tylko, machając jej na pożegnanie i zamykając laptopa. Opadłam twarzą na stertę poduszek, analizując to, co powiedziała Shirley. On wcale mi się nie podobał, prawda? Nie mógł...

Chociaż... tłumaczyłoby to ogromny rumieniec zaczynający się na moim czole, a kończący niemal na dekolcie.

#

Zrobiwszy już chyba dziesiąte okrążenie po pokoju Molly, zdałam sobie sprawę, że i w tym pomieszczeniu na pewno jej nie ma. Bawiłyśmy się w chowanego, po tym jak zjadła całe dwie kanapki na kolację. Była małym niejadkiem, dlatego jedynym zmuszeniem jej do jedzenia było przekupstwo. Tym razem w zamian obiecałam jej zabawę właśnie w chowanego. I chyba wcale nie był to taki dobry pomysł, jak mi się wydawało. Nie znałam żadnych zakątków ani skrytek tego domu, dlatego miałam wrażenie, że szukałam igły w stogu siana. Ale w tym przypadku igłą była blond pięciolatka.

Wyszłam na korytarz, nerwowo rozglądając się wokół siebie. Nie widziałam jej od dobrej godziny, a w każdej chwili w domu mógł pojawić się Luke. Gdybym powiedziała mu, że nie mam pojęcia, gdzie może być jego młodsza siostra, miałabym lekko mówiąc ekhem... przesrane.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, dokładnie analizując, czy na pewno sprawdziłam już każdy pokój, kiedy mój wzrok zatrzymał się na białych drzwiach. Na drzwiach prowadzących do pokoju Luke'a. Molly najwyraźniej musiała być tam, dlatego niepewnie podeszłam do nich i nacisnęłam klamkę. Nie chciałam tam wchodzić bez zgody "właściciela", bo czułam jakbym wchodziła na teren prywatny, łamiąc tym samym barierę, która oddzielała Luke'a od świata zewnętrznego. Nie mając jednak innego wyjścia, weszłam tam. Pokój wyglądał dokładnie tak samo, jak ostatnio. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu, a nic zbędnego nie walało się po podłodze. W powietrzu można było wyczuć delikatną woń męskich perfum, które ewidentnie mi się podobały. Ale mniejsza o to. Chcielibyście widzieć moją minę, kiedy zauważyłam leżącego na łóżku pluszowego pingwina. Niekontrolowanie wybuchłam śmiechem, wyobrażając sobie Luke'a, który przytulony do niego kładzie się spać. Widocznie mimo tych osiemnastu lat w środku wciąż był małym chłopcem.

Tylko nie po to tu przyszłam. Wytężyłam słuch, ale nie doszedł do mnie nawet najcichszy odgłos. Schyliłam się, zaglądając pod łóżko. Nic. Podeszłam do biurka, cały czas rozglądając się po pokoju. Nie miałam zamiaru grzebać mu w szafach, nie ma mowy - chciałabym dożyć chociaż sześćdziesiątki. Kosza z ubraniami czy z czymkolwiek, co w nim trzymał, też bym nie sprawdziła. Zrobiłam obrót o 180 stopni i zamiast myśleć o tym, gdzie może być dziewczynka, skupiłam się na otwartym zeszycie leżącym na blacie biurka. Jego kartki były całe popisane, gdzieniegdzie pokreślone, a w rogach znajdowały się jakieś małe rysunki - uśmiechnięta małpa, gitara, kawałek pizzy i różne takie. Moją uwagę przyciągnęły jednak słowa wypisane w linijkach. Czyżby Luke pisał piosenki?

"Chcę, żebyś pragnęła mnie w ten sposób

I potrzebuję, żebyś potrzebowała mnie, bym został

Jeśli powiesz, że nic nie czujesz

Jeśli nie wiesz

Pozwól mi odejść, pozwól mi odejść

Pozwól mi odejść, pozwól mi odejść"*

Też poczuliście to ukłucie w klatce piersiowej, prawda?

"Chodziłem z miejsca na miejsce

Próbując sprowadzić Cię z powrotem

Chodziłem przez dni i dni

Bo nie mogę pogodzić się z faktem

Że nic nie jest lepsze niż Ty

Nadchodzę, bo muszę Cię znaleźć

Czy jest tam ktoś, kto może uratować

Kogoś jak ja?

Bo po prostu czekam

Na kogoś jak Ty

Kogoś jak Ty"**

- Już jestem - podskoczyłam ze strachu, obracając się w kierunku, z której dochodził ów głos. Złapałam się za serce, czując jak dudni mi w piersi. Mogę przysiąc, że prawie dostałam zawału.

Po dosłownie kilku sekundach poczułam ucisk na lewej kostce, dlatego niekontrolowanie pisnęłam, wymachując rękami na wszystkie strony świata. Natychmiastowo spojrzałam w dół, gdzie spod biurka wyłoniła się Molly. Ponownie złapałam się za serce, próbując unormować oddech i wsłuchując się w śmiechy pozostałej dwójki, która niemal tarzała się po ziemi. Fajnie mają.

Udając nieco naburmuszoną, skrzyżowałam ramiona na piersi i z dumnie podniesioną głową chciałam wyjść z pokoju, a następnie domu Hemmingsów. Przechodząc koło chłopaka, nie raczyłam go nawet spojrzeniem, ba! nawet kątem oka na niego nie popatrzyłam, jednak on zaczepnie dźgnął mnie w bok. Mimo to wciąż na niego nie spoglądnęłam, ale kiedy wyminęłam go w drzwiach, stając w korytarzu, sama roześmiałam się na głos. Cóż, prawda prawdą, moja reakcja musiała być komiczna.

- Na razie - usłyszałam za sobą, dlatego powoli odwróciłam głowę, napotykając widok uśmiechniętego blondyna. Z nieznanych mi powodów serce zabiło szybciej, a powietrze zrobiło się gęściejsze.

Tak uroczo wyglądał z dwoma dołeczkami na policzkach, że aż miałam ochotę do niego podejść i dotknąć je palcami.

- Cześć - odpowiedziałam cicho, odgrywając się również szerokim, ale krótkim uśmiechem. Szybko odwróciłam głowę, czując pojawiające się na moich policzkach rumieńce.

O mamuniu, on naprawdę cholernie mi się podobał.

*5 Seconds of Summer - If you don't know

**5 Seconds of Summer - Lost Boy

Tłumaczenia pochodzą z tekstowo.pl :)

#
Rozdział taki przejściowy, wiecie niby nic ciekawego, ale musi być ;)
Mimo wszystko miło by mi było, gdybyście docenili i uszanowali moją pracę, zostawiając komentarze (kocham je najmocniej na świecie) i gwiazdki :)
Dziękuję Wam za wszystko, szczególnie za te ponad 50(!) gwiazdek pod 10! Woooow! Jesteście najlepsi :*
Do środy xx

The Babysitter || l.hWhere stories live. Discover now