~2~ Rozdział 11#:"W pogoni za Amandą"

Start from the beginning
                                    

-Hej, miśku, czyżbyś miał jakiś problem? - usłyszałem głos za sobą, a zaraz po tym trzask drzwi.

       Odwróciłem się, a na chodniku stała... Chrissy Costanza.

-Czy ty mnie śledzisz? - zapytałem śmiejąc się.

-Do rodzinki nie mogę przyjechać? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - To ty ciągle na mnie wpadasz. Co tu robisz?

-Jadę do...

-Ciii! Daj mi zgadnąć! Amy! - wykrzyknęła.

-Eee... Tak.

-Może cie podwieźć? Jadę na zakupy do Paryża.

-No wiesz... Nie trzeba... Dam radę - próbowałem uniknąć spędzania czasu z Chrissy, bo to mogłoby skończyć się źle.

-Nie udawaj, przecież nie znasz nawet języka.

-Poza tym, skąd wiesz, że jadę do Paryża? - spytałem podejrzliwie.

-Internety powiedzą ci wszystko - odparła akcentując pierwsze słowo. - Nic ci przecież nie zrobię, ale jak nie to nie - wzruszyła ramionami.

-Ej, dobra, dobra, zaczekaj - poszedłem za nią do auta.

       Dziewczyna posłała mi tylko krótki uśmiech i zasiadła za kierownicą. Kiedy znalazłem się na miejscu pasażera, włączyliśmy muzykę z płyty. Zgodnie wybraliśmy Eda Sheerana.

-Kierunek - Francja! - zakomunikowała dziewczyna i ruszyła.

-Sorki, że spytam, ale... Jak długo już jeździsz?

-Spokojnie, Bradley, spokojnie, zdałam prawko rok temu - roześmiała się. - Może nas nie pozabijam.

        Jechaliśmy w milczeniu kiwając tylko głowami w rytm muzyki.

-Wiesz co... Chciałabym cię za coś przeprosić - odezwała się Chrissy po pewnym czasie.

       Spojrzałem na nią wyczekująco.

-Pamiętasz może nasze pierwsze spotkanie?

-No, ciężko zapomnieć - przyznałem.

-No tak... Iii... Przyznam szczerze, że mam teraz trochę na sumieniu to, co zrobiłam... Bo wydaje mi się, że nie zerwałbyś z Amy, gdyby nie to - wyjąkała zmieszana.

-Oj tam, Chrissy. Może i coś by to zmieniło, ale teraz to już nie ważne. Nie przejmuj się. Ale dzięki, że to powiedziałaś.

-To super!


(Piosenka w mediach)

      

Dalsza droga minęła nam już bez krępujących sytuacji. Ogólnie było miło i przyjemnie. Śpiewaliśmy sobie piosenki Sheerana, które leciały, graliśmy w różne gry typu pomidor, opowiadaliśmy żarty, dokuczaliśmy trochę, wymieniliśmy się również radami odnośnie muzyki, którą oboje się zajmujemy. Zachowywaliśmy się jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi już jakiś czas. W pewnym momencie wszedłem na Twittera i od razu się roześmiałem, bo ujrzałem, jak ktoś "shippuję", czyli ma nadzieję na takowy związek, mnie i Chrissy.

-Co się tak śmiejesz? - zapytała zdziwiona dziewczyna.

-Popatrz na to - machnąłem jej telefonem przed twarzą.

-Weź to, drogi nie widzę! - krzyknęła zgodnie z prawdą.

-Ups, sorrki - powiedziałem śmiejąc się nadal.

Thank You for the Music || A.Seyfried & The VampsWhere stories live. Discover now