Rozdział 17#:"Les Miserables: Nędznicy"

148 6 0
                                    

Bradley

      Nigdy wcześniej nie sądziłem, że jedna dziewczyna sprawi, że moje życie stanie się szczęśliwe. Nie potrafiłem opisać tego uczucia inaczej - po prostu byłem szczęśliwy. Wystarczyło, że widziałem ją uśmiechniętą, wystarczyło, że popatrzyła na mnie - od razu uśmiech wkradał mi się na buzię. Miesiące, które spędziliśmy razem były prawdopodobnie najcudowniejszymi w moim życiu.

       Nasze wypady na plażę były niedoopisania. Najpierw zanurzaliśmy się morzu, a później we własnych oczach. W takich chwilach wiedziałem, że nigdy nie zapomnę koloru tych tęczówek, tego spojrzenia jakim Amy mnie obdarzała. Na plaży bawiliśmy się - graliśmy w siatkówkę albo puszczaliśmy latawce i budowaliśmy zamki z piasku, jak małe dzieci. Nie obchodziło mnie to wtedy - szczęście wręcz buzowało we mnie.

      Spotykaliśmy się w swoich domach - szybko zaprzyjaźniłem się z rodziną Amy. Nawet jej tata mnie zaakceptował. Chodziliśmy na randki do przenajróżniejszych restauracji albo korzystaliśmy z uroków Zakintos. Wypływaliśmy w rejsy wynajmowaną łódką (nauczyłem się wiosłować na kursie) i zwiedzaliśmy wyspę. Pływaliśmy do najbardziej schowanych zakamarków wyspy, takich, o których wcześniej nawet nie wiedzieliśmy.

      W między czasie nasz zespół - The Vamps, rozwijał się. Wydaliśmy kolejny singiel "Can We Dance", który cieszył się niesamowitą popularnością. Zdobywaliśmy coraz więcej fanów, a Pan Elegancki wspominał nam ostatnio o możliwości wydania płyty.

     Żyłem w raju.




Amanda

      Czas z Bradem mijał mi bardzo szybko i tak naprawdę był najlepszym czasem w moim życiu. Ani się nie obejrzałam, jak przyszedł czerwiec, a wraz z nim pora na musical. Próby mieliśmy codziennie. Ciężko pracowaliśmy, chcieliśmy wypaść jak najlepiej. Na całe szczęście sprawa z całowaniem Micheala się wyjaśniła. Co prawda nadal musiałam go pocałować, ale Brad rozumiał to i nie miał nic przeciwko. Wiedziałam, że w głębi duszy niezbyt mu się to podoba, ale zgodził się i silnie trzymał tego zdania.


      W ostatnim tygodniu szkoły, we wtorek, mieliśmy odegrać nasze przedstawienie. Brad, Vanessa, Connor, James i Tristan byli ze mną na każdej próbie, a podczas występu mieli siedzieć w pierwszym rzędzie. Dowiedziałam się również, że na widowni pojawi się krytyk, którego zadaniem będzie wyłowienie z naszej szkoły najlepszego aktora. Nie ukrywałam, że strasznie zależało mi na tym aby to właśnie mnie wybrał, co jeszcze pogłębiło moją tremę przed musicalem.

      Ale co - nie miałam wyboru. Widzowie się zebrali, sala teatralna była zapełniona po brzegi. Miałam jeszcze dużo czasu do wyjścia na scenę - moja postać pojawiała się dużo później. Kiedy razem z Mice'em, Danielem (tym samym, który był z nami na październikowym ognisku) i paroma innymi aktorami czekaliśmy na swoją kolej, słyszeliśmy tylko odgłosy dochodzące ze sceny. Byłam strasznie stremowana, tak samo jak reszta. Nic nie mówiliśmy. Wszyscy powtarzaliśmy swoje kwestie, co i tak nie robiło żadnej różnicy, ponieważ od dawna znaliśmy je na pamięć.

       Nadeszła ta chwila, kiedy miałam wyjść na scenę. Po krótkiej przerwie, przy zmianie elementów scenografii, kurtyna została odsłonięta. Razem z Johnem, który grał Jean'a Valjean'a (czyt: Żon'a Walżon'a*) , przyszywanego ojca Cosette, wyszliśmy na scenę. Kiedy zobaczyłam te wszystkie twarze patrzące prosto na mnie - oniemiałam. Zawsze bałam się śpiewania na scenie, a tym razem grałam w musicalu. Oczywiście śpiew był tu nieuniknionym elementem. Już myślałam, że nie wytrzymam, że ucieknę ze sceny i zawalę cały spektakl, lecz mój wzrok skierował się w stronę pierwszego rzędu. Ujrzałam tam Brada i Vanessę, Connora i Justine, mamę i tatę i stwierdziłam, że nie mogę ich zawieść. Odegrałam pierwszą scenę i kiedy nadszedł odpowiedni moment - schowałam się za kulisy. Mogłam głęboko odetchnąć, napić się... Lecz po ok. 5 minutach znów musiałam wyjść na scenę. Tym razem nie miałam z tym już problemu. Zaśpiewałam nienajgorzej, udało mi się to zrobić tak, jak poleciła mi wcześnie pani Wathawey.

Thank You for the Music || A.Seyfried & The VampsWhere stories live. Discover now