dwudziesty szósty

Start bij het begin
                                    

Jestem mu to winna. Kiwam więc głową, a on z ulgą malującą się na jego twarzy przekłada swoją dłoń na moje plecy i zaczyna prowadzić mnie w stronę samochodu.

W ciszy wsiadamy do środka, a mnie uderza znajomy zapach wzbudzający we mnie mieszanie emocje. Zakładam nogę na nogę i odwracam się lekko w stronę okna, żeby stworzyć pomiędzy nami większy dystans. Jason okrąża parking i wyjeżdża przez bramę.

— Tak w zasadzie to gdzie jedziemy? — pytam po kilku minutach niezręcznej ciszy.

— Na przejażdżkę — odpowiada nieco dziwnym głosem.

A ja powoli zaczynam się zastanawiać, czy wejście z nim do tego samochodu było dobrym pomysłem. Mijamy starą piekarnię i stację kolejową, a Jason wjeżdża na autostradę.

— Dlaczego przestałaś się do mnie odzywać? — pyta, nie spuszczając wzroku z jezdni. Jego głos nie wyraża żadnych emocji.

— Ja... — zaczynam, ale przerywam w połowie zdania, bo tak naprawdę nie do końca wiem, co mogę mu odpowiedzieć. To pierwszy raz, kiedy jest w stosunku do mnie aż tak bezpośredni. — Zaczekaj, mógłbyś trochę zwolnić?

Z przerażeniem spoglądam na licznik, który przekracza teraz już 90 mil na godzinę.

— Odpowiedz mi na pytanie, Julia— kontynuuje, ignorując moje prośby.

Wyprzedzamy samochód po samochodzie. A ja czuję znajomy ucisk w żołądku i mam wrażenie, że z sekundy na sekundę w pojeździe jest co raz mniej tlenu. Zaczynam panikować. Moje serce wali jak oszalałe, a ja jestem kompletnie zdezorientowana. Nie mogę odwrócić wzroku od licznika, który stale tylko się powiększa, a jednocześnie próbuję normalnie oddychać,  bezskutecznie. Jeżeli on nas teraz nie zabije, to w takim tempie sama za chwilę tu zejdę. Gorączkowo staram się przypomnieć sobie wszystkie rady dawane przez moją terapeutkę w sytuacji ataku paniki, ale w mojej głowie panuje pustka. Chcę tylko przetrwać.

— Julia? — Słyszę z oddali. — Wszystko okej?

Mam wrażenie, że samochód powoli hamuje, ale być może to tylko moja wyobraźnia. Jestem zbyt zajęta braniem głębokich wdechów i kontrolowaniem trzęsienia się mojego całego ciała. Zaciskam oczy i liczę do dziesięciu.

Kiedy je otwieram uświadamiam sobie, że stoimy. Z przerażeniem rozglądam się naokoło. Jason zaparkował przy jednej z przydrożnych zajezdni. Kilkadziesiąt metrów dalej widać stację benzynową, a wokół nas jest sporo ludzi, co nieco mnie uspokaja. 

— Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć — mówi spanikowany. — Hej, już wszystko w porządku.

Nagle sięga ręką do schowka umieszczonego nad moim fotelem. Przez myśl przechodzi mi, że zaraz wyciągnie z niego jakąś broń, więc mentalnie przygotowuję się do szybkiej ucieczki. Ale on zamiast tego podaje mi brązową, papierową torbę.

— Oddychaj przez to. — Podsuwa mi torbę pod nos. Całkowicie zdezorientowana wykonuję jego polecenie. Biorę głębokie wdechy i wydechy obserwując, jak torba rytmicznie napełnia się powietrzem. Mija kilkadziesiąt sekund, a ja uświadamiam sobie, że czuję się już o niebo lepiej. Bicie mojego serca się uspokaja, a oddech staje się miarowy. W tym czasie Jason wysiada z samochodu, otwiera bagażnik, i przynosi mi butelkę wody mineralnej. — Powoli — dodaje, podając mi napój.

Posłusznie biorę kilka łyków wody. Czuję, że w końcu wracam do rzeczywistości. W końcu czuję się obecna, a to sprawia, że przepełnia mnie spokój.

— Dziękuję. — Opadam lekko w fotel.

Dopiero po chwili uświadamiam sobie, co tak właściwie się wydarzyło. Po tym wszystkim nie jestem już pewna, czy powinnam mu zaufać, czy też nie.

TranscriptsWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu