ósmy

714 42 32
                                    

EMMETT

Odrywam się od jej ust, żeby złapać wdech. Trzeba przyznać, że Miriam całuje się dosyć... intensywnie. Nie, żeby jakoś szczególnie mi to przeszkadzało.

Kiedy parę godzin temu zadzwoniłem do niej, żeby zaprosić ją na imprezę, w jej głosie słychać było zawahanie. A jednak jest teraz tutaj ze mną, a jej usta smakują nieco za bardzo słodko. Po jakimś czasie można mieć tego smaku dosyć.

Przeciera delikatnie kącik ust kciukiem, wpatrując się we mnie z szalonym zaciekawieniem. Może mi się tylko wydaje, ale niemalże pożera mnie wzrokiem. Jej dłonie cały czas spoczywają na mojej klatce piersiowej, a moje na jej biodrach. Też, jak Julia, ma zielone oczy. Ale to są dwa, zupełnie różne od siebie odcienie zieleni; jej są bardziej przygaszone, nieco brązowawe, a Julii tak nieziemsko intensywne. Kiedy myślę o oczach blondynki, myślę o szafirach.

Zastanawiam się, czy się odezwać. I w momencie, w którym otwieram usta, przypadkowo podnoszę nieco wzrok i zauważam stojącą za nami samotną sylwetkę.

Pierwsze, co przykuwa mój wzrok, to ciemnozielona sukienka i nagie, szczupłe nogi. Następnie opadające na ramiona blond loki. Mam ochotę przetrzeć oczy, bo wydaje mi się, że mam zwidy. Ale w końcu natrafiam na obfity zieleń jej tęczówek. Nasze spojrzenia się spotykają.

Cholera.

Julia wygląda teraz, jakby zobaczyła ducha. Jest cała blada i stoi w bezruchu z lekko otwartymi ustami. Gdyby sytuacja nie była tak beznadziejna na pewno poświęciłbym teraz więcej czasu na dalsze dyskretne podziwianie jej kształtów w tej sukience.

Miriam najwyraźniej podąża za moim wzrokiem i odwraca się przez ramię, żeby przekonać się, co mnie tak zaskoczyło. W tym czasie blondynka robi kilka kroków w tył, powoli, jakby nadal do końca nie była pewna jak się zachować. Wbija wzrok w ziemię, a po chwili odwraca się na pięcie i szybkim krokiem udaje się w stronę drzwi tarasowych.

— Znowu ona? To jedna z twoich licealnych fanek? — Moja towarzyszka odzywa się po chwili ciszy.

Nie wiem, dlaczego, ale to pytanie nieco wyprowadza mnie z równowagi. Nagle zdaję sobie sprawę, że chciałbym, żeby już stąd wyszła. Po co ją tutaj w ogóle ze sobą zabierałem?

Wygląda na co najmniej rozbawioną tą całą sytuacją. Mi za to bynajmniej nie jest do śmiechu. Po raz setny już chyba w tym tygodniu uderza mnie znajome mi poczucie winy. Chociaż właściwie wcale nie powinienem się tak czuć. Mam prawo robić co chcę, nie jestem niczyją własnością, a poza tym, co działo się dwa lata temu (dawno i nieprawda), łączy nas tylko: kilka wnikliwych spojrzeń, sarkastycznych komentarzy i jedna przerwa obiadowa spędzona na tyłach sali gimnastycznej. Dlaczego więc czuję się teraz jak ostatni dupek?

Przecieram twarz rękoma i głęboko wzdycham. Alkohol w mojej krwi powoli zaczyna tracić swoje działanie, a ja nie marzę już o niczym innym niż o położeniu się we własnym łóżku.

Spoglądam w stronę Miriam, która najwyraźniej nie za bardzo przejęła się tym, że postanowiłem zignorować jej uwagę. Wpatruje się w telefon, a białe światło wyświetlacza rzuca blask na jej twarz. Cokolwiek teraz czyta lub ogląda wydaje się skupiać całą jej uwagę.

— Idziemy do środka? — rzucam, na co tylko kiwa głową, nawet na mnie nie patrząc.

W pomieszczeniu jest strasznie duszno i śmierdzi alkoholem. Od razu się rozglądam, ale Julii nigdzie nie ma. Zauważam jednak jej irytującą przyjaciółkę, której równie dobrze mogłoby tu nie być. Jest w towarzystwie Bruce'a. Dziewczyna opiera się o ścianę, a on pochyla w jej stronę i szepcze coś do ucha.

TranscriptsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz