dziewiętnasty

519 32 29
                                    

– To nie takie proste, Peggy. – Opieram się z powrotem o chłodny, betonowy mur budynku szkolnego. Ton mojego głosu jest zrezygnowany. Przymykam lekko oczy.

– Wręcz przeciwnie – oponuje. – To banalnie proste.

Przed oczami cały czas mam kawałek papieru, który wczoraj znalazłem za wycieraczką Mercedesa. Ktokolwiek go tam podłożył musiał śledzić moje poczynania już od dłuższego czasu. W końcu od przeszło miesiąca mieliśmy ze sobą minimalny kontakt z Julią. A jeśli już udawało nam się porozmawiać, to każdorazowo kończyło się to słownym atakiem jednej ze stron lub sarkastycznym uśmiechem czy środkowym palcem. Głównie z mojej strony.

– Ja... – zaczynam, a przez myśl przechodzi mi na sekundę, czy nie wspomnieć jej o groźbie. Ale momentalnie się otrząsam. Im mniej osób o tym wie, tym lepiej. – Nie powinienem. – W moim głosie słychać skruchę. – Ona jest teraz szczęśliwa, prawda? Z Jasonem? – Imię mężczyzny ledwo przechodzi mi przez gardło.

Wczoraj powiedziałem Ryanowi o wszystkim. Zdecydowałem się mu zaufać, i mam głęboką nadzieję, że w przyszłości tego nie pożałuję. Mój brat chciał wiedzieć jak najwięcej o okolicznościach, w których odnalazłem tę pamiętną kartkę. Powiedział, że nie podejrzewa Jasona, ale pomimo wszystko spróbuje czegoś się dowiedzieć. Patrzyłem na jego przerażone spojrzenie i miałem wrażenie, że jest coś, o czym mi nie mówi. To, co mu wczoraj powiedziałem, ewidentnie bardzo nim wstrząsnęło. Przez myśl przeszło mi nawet, że aż za bardzo.

„Jest wiele rzeczy, o których jeszcze nie wiesz."

O czym on mówił? I jeżeli faktycznie jest tak, jak twierdzi, to czy chcę o cokolwiek wiedzieć? Czasami lepiej jest żyć w niewiedzy.

– Nie wiem. Podejrzewam, że tak. – Jej głos nagle cichnie. – Pomimo wszystko...

– Tak? – rzucam po dłuższej chwili ciszy ze strony rudowłosej, która wygląda, jakby wahała się, czy coś powiedzieć. Patrzę na nią wyczekująco.

– Nie, nieważne – kwituje. – Jeżeli ją kochasz, to jej o tym powiedz. Nie sądzisz, że zasługuje na szczerość? Po tym wszystkim, co razem przeszliście? – Zanim zdążę cokolwiek powiedzieć, ona pokazuje mi gestem ręki, że jeszcze nie skończyła. – I skończ nareszcie być dla niej takim chujem, co? – Podnosi głos, a ja zauważam, że jej policzki powoli zaczynają nabierać koloru jej włosów. – Dlaczego w ogóle to robisz?

– Tak jest łatwiej. – Wbijam wzrok w ziemię. – Przez ostatnie tygodnie obserwowałem, jak z dnia na dzień staję się dla niej co raz bardziej obojętny. Wiem, że sam sobie na to zapracowałem, ale pomimo wszystko... to tak cholernie boli. – Czuję, jak w moich oczach zaczynają zbierać się łzy. Nie mogę nic na to poradzić. Nie mrugam, bo wiem, że łzy spłynęłyby wtedy po moich policzkach.

Sam do końca nie wiem, z jakiego powodu zacząłem zwierzać się Peggy. Być może tylko i wyłącznie ze względu na fakt, że akurat się tutaj znalazła. A odkąd zacząłem mówić prawdę na temat tego, co czuję, nie potrafię się zamknąć. To dosyć wyzwalające.

– Och, Emmett. – Teraz patrzy na mnie ze współczuciem, a ja uświadamiam sobie, że to musi być pierwszy raz od dawna, kiedy nie próbuje zabić mnie wzrokiem. Nieoczekiwanie staje przede mną i łapie mnie za oba ramiona. – Jesteś idiotą – mówi z uśmiechem.

– Dzięki – również się uśmiecham, ukradkiem ocierając łzę z kącika ust rękawem bluzy.

– Masz z nią porozmawiać. – Jej głos robi się bardziej poważny. – I to jak najszybciej. Teraz, kiedy w końcu pozbyłeś się głównego problemu, czyli Chloe, być może będzie chciała cię wysłuchać.

TranscriptsWhere stories live. Discover now