piętnasty

570 27 61
                                    


 Julia

– Co? 

Wydobycie z siebie jakiejkowiek reakcji zajmuje mi dobre kilkanaście sekund. Jednocześnie nie jestem w stanie w stanie się poruszyć i czuję, jak uginają się pode mną nogi. Jedną ręką łapię za marmurowy blat, bo czuję, że w każdej chwili mogę osunąć się na ziemię i stracić przytomność.

– To twoja mama – powtarza cierpliwie mój ojciec. 

– Usłyszałam, co powiedziałeś – odpowiadam wściekle. – Mam na myśli, co ona tutaj robi?! – Z ostatnim wypowiadanym słowem już niemalże krzyczę. Czuję, jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy i zaczyna robić mi się gorąco. 

– Kochanie, usiądźmy. Zaraz wytłumaczę ci wszystko na spokojnie. – Tata kładzie mi rękę na ramieniu, a ja momentalnie ją strącam i robię kilka kroków w tył. 

Spoglądam na kobietę, która jest moją matką. Wyobrażałam sobie ten moment przez całe moje dzieciństwo. Ale w pewnym momencie po prostu zadecydowałam, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego. A teraz ona stoi tutaj, kompletnie skołowana, a po jej policzkach spływają strugi łez czarnych od mascary. Dopiero teraz zauważam, jak bardzo jest do mnie podobna. To dosłownie kopia mnie postarzona o jakieś dwadzieścia lat. 

– Od jak dawna wiesz? – pytam, czując ogromną gulę w gardle. – Od jak dawna wiesz, że wróciła?

– Od kilku tygodni. – Tata opuszcza głowę. – Wiele razy próbowałem ci powiedzieć...

– Skończ – przerywam mu gestem ręki. Następnie odzywam się w stronę blondynki. – Nie wiem, co pani tutaj robi, ale proszę wracać tam, skąd pani przyjechała. Nie chcę pani w moim życiu. – Zarzucam torbę, którą upuściłam z powrotem na ramię i kieruję się w stronę drzwi. – Idę przenocować u Peggy – rzucam, po czym w błyskawicznym tempie wychodzę z domu, trzaskając drzwiami. 

Dopiero teraz pozwalam sobie na rozklejenie się. Wydaję z siebie stłumiony krzyk i zaczynam głośno płakać. Osuwam się na kolana na twardym chodniku. Wokół mnie powietrze znowu zdaje się zniknąć i nie jestem w stanie brać normalnych wdechów. Wiem, że muszę się uspokoić. Staram się oddychać przez przeponę. Drżącymi rękoma wyciągam z tylnej kieszeni spodni komórkę i wybieram numer Peggy. 

– Mogę do ciebie przyjechać? – pytam w momencie, w którym podnosi słuchawkę. 

– Oczywiście, że tak. Ale jest u mnie Bruce. Wszystko w porządku? 

Zupełnie o tym zapomniałam, a przecież w piątek mi o tym wspominała. Nie chcę przeszkadzać jej w spotkaniu z chłopakiem. Już i tak za bardzo jej się narzucałam przez te ostatnie kilka tygodni. Biorę głęboki wdech i staram się brzmieć najbardziej neutralnie, jak tylko potrafię, żeby nie dać po sobie poznać, że jestem w kompletnej rozsypce. 

– Kurczę, wybacz. Wszystko okej, po prostu się nudziłam – odpowiadam. – Bawcie się dobrze. Widzimy się w poniedziałek!  – Rozłączam się, zanim zdąży jakkolwiek zareagować. 

W normalnych okolicznościach na pewno zadzwoniłabym teraz do Chloe. Ale teraz to nie jest opcja. Wiem, że Ana jest na wycieczce z rodzicami poza miastem. I tutaj moje opcje powoli się kończą. Nie chcę wracać do domu, ale nie mogę też nocować na ulicy, szczególnie w taką pomgodę. Niewiele myśląc zaczynam kierować się w stronę najbliższego McDonalda. Wiem, że ten jeden jest otwarty do drugiej w nocy. Potem zadecyduję, co robić dalej. 

Idę ulicą, z uniesionymi ramionami i skuloną postawą przez panujący na dworze chłód. Moje czarne szpilki głośno stukają o chodnik. Jest kilka minut przed północą. Ulice są raczej opustoszałe, samochody przejeżdzają tędy tylko raz na jakiś czas. Większość świateł w mieszkaniach już się nie pali. Budynki oświetla jedynie światło księżyca i słaba poświata starych lamp ulicznych.  

TranscriptsWo Geschichten leben. Entdecke jetzt