W pewnym momencie słyszę dwa męskie głosy dobiegające zza rogu. Lekko przyspieszam kroku. Próbuję przejść niezauważona obok dwóch pijanych mężczyzn w średnim wieku, trzymających w dłoniach prawie już puste butelki po mocnych trunkach. 

– Blondyna! – Na te słowa lekko się wzdrygam, ale postanawiam iść dalej przed siebie i to zignorować. Po chwili jednak jeden z mężczyzn wyskakuje przede mnie i toruje mi drogę. 

– Proszę dać mi przejść – mówię, starając się zachować zimną krew. Boże, żeby to tylko poskutkowało.  

Ale prawda jest taka, że cholernie się boję. Wokół nie ma nikogo, żadnych przechodniów ani nawet samochodów. A od tych dwóch typów śmierdzi wódką i wyglądają na nieszczególnie przyjaznych. Są w podartych ubraniach, a jednemu z nich brakuje kilku przednich zębów. I ważą pewnie z pięć razy więcej ode mnie. 

– Skąd ten pośpiech? – odpowiada, z obrzydliwym uśmiechem spoglądając na swojego kolegę. – Chodź mała, zabawimy się. 

Zaczynam myśleć nad swoimi opcjami. Mogłabym zacząć biec, ale podejrzewam, że będą za szybcy. Poza tym otaczają mnie teraz z dwóch stron. Mogłabym też zacząć krzyczeć z całej siły. Być może ktoś by mnie usłyszał i przybiegł mi na pomoc. Albo mogłabym spróbować załatwić to siłą. Gorączkowo próbuję przypomnieć sobie kurs krav magi, na który uczęszczałam trzy lata temu. Dlaczego właśnie teraz w moim mózgu panują pustki i nie mam pojęcia, jak zachować się w takiej sytuacji? 

Zanim zdążę się zdecydować czuję, jak drugi z mężczyzn podchodzi do mnie od tyłu i z całej siły łapie mnie w talii. Zaczyna ciągnąć mnie w stronę ciemnej uliczki. Próbuję mu się wyrwać, ale bezskutecznie. Krzyczę, żeby mnie zostawił. Zaczynam kopać nogami we wszystkie możliwe strony, jednocześnie zaciskając oczy i mając nadzieję, że to tylko zły sen. 

Nagle mam wrażenie, że słyszę silnik samochodu. Otwieram oczy i zauważam dobrze mi znanego czerwonego forda. Samochód zatrzymuje się z piskiem opon i wyskakuje z niego dwóch mężczyzn. Zaczynają biec w naszą stronę. 

Potem wszystko dzieje się bardzo szybko. Mężczyzna, który jeszcze przed chwilą mnie trzymał, zaskoczony puszcza mnie na ułamek sekundy, a Emmett rzuca się na niego z pięściami. Robię kilka kroków w tył i przyglądam się całej scenie w osłupieniu. Brat Emmetta zaczyna szarpać się z drugim mężczyzną, a po chwili obydwoje leżą już na ziemi. Ryan uzyskuje chwilową przewagę, dzięki czemu udaje mu się usiąść na nim okrakiem i zaczyna okładać jego twarz pięściami. Przenoszę wzrok na Emmetta, który kopie leżącego na ziemi napastnika. 

Po kilku minutach przeciwnicy przestają stawiać opór. 

– Spadamy stąd – rzuca Ryan, najzwyczajniej w świecie wycierając zakrwawione kostki na dłoniach o skórzaną kurtkę. 

– Chodź – mówi Emmett, delikatnie biorąc mnie pod ramię. Z jego nosa płynie wąska strużka krwi. Nie będąc w stanie zaprotestować, pozwalam mu zaprowadzić się w stronę samochodu. – Usiądę z nią z tyłu – dodaje w stronę brata, po czym otwiera dla mnie drzwi. Bez słowa wchodzę do środka. Nie jestem w stanie wydobyć z siebie choćby dźwięku. 

Nie byłam w tym samochodzie już trzy tygodnie. I pomimo tego całego gówna, które wydarzyło się dosłownie przed chwilą, uderzający mnie zapach przywołuje nostalgiczne wspomnienia. Ryan siada na fotelu kierowcy i głęboko wzdycha. Emmett wsiada za mną, po czym po raz kolejny delikatnie łapie mnie za ramię. 

– Jesteś cała? Jedziemy do szpitala? – pyta przerażony. Dwoma palcami dłoni unosi mój podbródek, żeby dokładniej mi się przyjrzeć. 

– Nic mi nie jest – odpowiadam, wyswobadzając się od jego dotyku. – Nie zdążyli mi nic zrobić. 

TranscriptsOnde histórias criam vida. Descubra agora