4 rozdział

1.2K 41 21
                                    


Ostatnie dni minęły dość szybko i nudnie, jedyną odskocznią była sobota. Spędziliśmy miło dzień, Nypel opowiedział swojej mamie i cioci o tym co się ostatnio wydarzyło. Były bardzo podekscytowane, od zawsze go wspierały i nie robiły problemów o przekleństwa czy inne ,,zakazane'' słowa w numerach. Z niecierpliwością będą czekać aż piosenka pojawi się na kanale i dalej będą śledzić poczynania naszego młodego rapera.

Kilka tygodni później

Dziś jest czwartek, postanowiliśmy pojechać nad jezioro. Zarezerwowałam domek na 3 dni. Niedługo będziemy wyjeżdzać, w niedziele wracamy znowu do Warszawy. Nypel zaprosił swoich nowych kumpli ze szkoły a że sami nie mogliby być tak długo i to jeszcze w domku nad jeziorem to jadę z nimi jako opiekun. Razem jedzie nas 5 czyli cały samochód, na szczęście wszyscy są z Warszawy więc nie muszę nigdzie po nich jeździć.

-idę znieść bagaże, będę czekać na dole-krzyknęłam do chłopaka otwierając drzwi
-okej, zaraz przyjdę

O 10:30 byliśmy już w samochodzie z zapakowanymi walizkami, chwile później dołączyła do nas trójka chłopaków. Wpakowałam ich torby do bagażnika i ruszyliśmy. Do miejsca docelowego mieliśmy około godzinę. Puściłam muzykę na spotify. Z tego co mówił mi Nypel to chłopaki bali się, że jestem sztywna i na nic im nie będę pozwalać ale cóż nie znają mnie. Wszyscy zaczęli śpiewać gdy w głośnikach rozbrzmiało ,,nadchodzi lato'' Bedoesa. Gdy dotarliśmy na miejsce, kazałam chłopakom wyjąć rzeczy z samochodu a sama poszłam nas zameldować i wzięłam klucze z recepcji. Domek nie był za duży, znajdowała się w nim mała kuchnia, dwie łazienki (na szczęście), salon z telewizorem i dwa pokoje, jeden dla mnie a drugi dla chłopaków. Do jeziora mieliśmy dosłownie kilka metrów, obok była restauracja i budka z goframi oraz lodami. Rozpakowaliśmy się, zapoznaliśmy z domkiem i postanowiliśmy przejść się na plaże. Wzięłam torbę do której włożyłam koce, znaleźliśmy miejsce koło jakiegoś drzewa aby nie padało na nas słońce. Chłopaki od razu ruszyli do restauracji aby zamówić coś do jedzenia ponieważ wszyscy byliśmy niezmiernie głodni. Po około 15 minutach wrócili z posiłkami. Zjedliśmy a ja kupiłam nam po piwie. Około 16:20 wróciliśmy do domku bo robiło się coraz goręcej.

-późnym wieczorem znowu się przejdziemy, co chcecie teraz robić?-zapytałam
-szczerze mówiąc to nie wiem, jest za gorąco żeby siedzieć na dworze, może po prostu posiedzimy w pokoju i pogadamy
-okej, to ja nie będę wam przeszkadzać i pójdę do swojego pokoju

Wzięłąm książkę do ręki i zaczęłam czytać, nie minęło nawet kilka minut a u mojego boku stał Nypel.

-co się stało?-zapytałam
-bo...przeczytaliśmy, że w okolicy jest ,,wesołe miasteczko'' i chcielibyśmy tam pójść
-no dobra, to dzisiaj odpuścimy sobie plaże
-20:00?
-pasuje
-no to jesteśmy umówieni

Sama lubie takie miejsca, uwielbiam karuzele i tego typu rzeczy. Chłopakom na pewno się spodoba i nie będą ślęczeć przed telefonami. O 20:00 wszyscy staliśmy już przed domkiem. Na miejsce mieliśmy około 15 minut pieszo. Mieliśmy pojechać samochodem ale stwierdziłam, że może się napije choć nie wiem czy jest to dobry pomysł mając pod opieką 4 nieletnich chłopaków. Gdy dotarliśmy pierwsze co zobaczyliśmy to wielka karuzela na którą oczywiście poszliśmy. Byliśmy chyba na wszystkich możliwych karuzelach i huśtawkach. Świetnie się bawiliśmy, na koniec usiedliśmy na ławce i wypiliśmy po małej zimnej coli. W ,,wesołym miasteczku'' spędziliśmy kilka godzin, koło 01:00 byliśmy już z powrotem. Padłam na łóżko i od razu usnęłam. Rano obudził mnie dźwięk budzika, którego zapomniałam wyłączyć poprzedniego dnia. Szybko sięgnęłam po telefon aby nie obudzić chłopaków ale nie miałam się czym martwić bo oni już nie spali i z tego co zauważyłam to nie spali od dłuższego czasu. W salonie na stole rozstawione były płatki, kanapki, jajecznica, herbata, kawa i wiele innch pyszności. Zaniemówiłam.

-zapraszamy do stołu-powiedział jeden z chłopców

Nic nie mówiąc, usiadłam.

-co sobie pani życzy?-zapytał ponownie ten sam chłopiec
-co tu się dzieje? czego ode mnie chcecie?-zapytałam lekko zdezorientowana
-niczego, jesteśmy wdzięczni że nas tu zabrałaś i chcieliśmy sie odwdzięczyć

Popatrzyłam na nich marszcząc brwi i wzięłam się za jedzenie. Było na prawdę pyszne, mogłam zjeść to na co miałam ochotę, bardzo miło z ich strony ale dalej coś mi nie pasowało. Posprzątali po zjedzonym posiłku a ja poszłam się umyć i przebrać. Do 19:00 siedzieliśmy w domku nic nie robiąc, poźniej w końcu poszliśmy na plaże aby się pokąpać. Woda była bardzo ciepła, spędziliśmy tam dużo czasu. Kolejne dni spędzaliśmy tak samo, kąpiąc się i chillując. W niedziele wieczorem wypoczęci znajdowaliśmy się już w swoich mieszkaniach.

poniedziałek 09:00

Brunet jeszcze spał a ja udałam się do sklepu ponieważ w naszym domu nie było nic do jedzenia. Niezmiennie poszłam do sklepu w którym najczęściej robię zakupy. Tym razem nie byłam już skacowana tylko pełna energii a ekspedientka z pewnością to zauważyła. Wykładając produkty na taśmę kilka z niej spadło, sięgnęłam po nie a gdy wstałam przede mną stał wysoki, niebieskooki blondyn z pomarańczą w ręce.

-to chyba twoje-powiedział podając mi ją
-emm dzięki-wzięłam ją od niego i odwróciłam wzrok

Stanął za mną w kolejce, gdy zapłaciłam lekko się do niego uśmiechnęłam a kasjerka popatrzyła na mnie i poruszyła śmiesznie brwiami. Gdy wróciłam do mieszkania Nypel przywitał mnie głośnym krzykiem.

-jezu co się stało?-zapytałam
-nie uwierzysz
-póki mi nie powiesz to pewnie nie uwierze-odpowiedziałam sarkastycznie
-Solar do mnie napisał, że w piątek za tydzień organizują małą imprezę zapoznawczą i zaprosił mnie i ciebie
-wow ale zajebiście
-co nie? już nie mogę się doczekać...a co ty taka uśmiechnięta tu weszłaś?
-ja?
-nie, ja
-kogo spotkałaś? przecież cię znam
-nikogo serio
-jezu no mów
-byłam w sklepie
-i?
-i spadła mi pomarańcza i jakiś chłopak ją podniósł i mi podał
-był przystojny?
-chyba
-jak to chyba
-nie przyglądałam mu sie, ale nieważne i tak go już pewnie nigdy nie spotkam

Skończyłam ten temat i wzięłam się za gotowanie.

Rozmazana kreska | Kinny ZimmerWhere stories live. Discover now