16 rozdział

812 32 27
                                    


Usiadłam z przerażeniem na podłodze i czekałam na przyjaciela. Gdy wrócił zastał mnie całą zapłakaną. O nic nie pytał. Od razu zadzwonił do Wiktora i na policję. Nie bałam się tego, że coś mogło zostać skradzione tylko tego, że włamywacz mógł zamontować w naszym mieszkaniu kamerę, podsłuch, cokolwiek co teraz będzie zaprzątać mi głowę. Policja przeszukała całe mieszkanie, ja również sprawdziłam czy nic nie zginęło. Na szczęście wszystko pozostało w swoim miejscu poza drobnymi szkodami takimi jak telewizor czy porozrzucane ubrania, naczynia itp. Studio również nie zostało tknięte o co chyba najbardziej się bałam jeśli chodzi o kradzież. Tak naprawdę nie mam pojęcia w jakim celu ktoś włamał się do naszego mieszkania skoro niczego nie ukradł. Może chciał nas nastraszyć albo myślał, że my będziemy w środku i zrobi nam krzywdę. Nie chciałam już o tym myśleć. Cała sprawa trwała zbyt długo. Do późnej nocy składaliśmy zeznania i sprzątaliśmy. Wiktor został na noc i postanowiliśmy, że chwilowo z nami zamieszka. Będę czuła się przy nim bezpieczniej. Bałam się o Nypla, na szczęście ma teraz przerwę świąteczną i nie chodzi do szkoły. No tak, jeszcze te święta. Tak się na nie cieszyłam a teraz jedyne na co mam ochotę to usnąć. Umyłam się i położyłam na łóżku, przykrywając po szyję kołdrą. Chwile później dołączył do mnie Wiktor. Na dworze robiło się już jasno, moje powieki w tym momencie są zbyt ciężkie aby patrzeć na chłopaka, który zadaje mnóstwo pytań o to jak się czuję i czy chce coś zjeść. Wtulam się w niego i czuje ciepłe ręce na sobie, chłopak szepcze mi coś do ucha ale nie słyszę już nic.

16:00

Przecieram oczy z nadzieją, że to co się wydarzyło było tylko snem. Sięgam po telefon, ledwo widzę godzinę na ekranie przez moje spuchnięte oczy. Postanawiam powoli wstać, potykam się o własne nogi przez co upadam na podłogę. Słyszę stłumione kroki zmierzające w moją stronę, nie mam siły się podnieść ani nawet otworzyć oczu, wszystko ucicha a jedyne co widzę to ciemność.
Budzę się w jasnej sali, mrugam energicznie ponieważ światło za szybko dostaje się do moich oczu. Czuję, że moje ręce są skrępowane, dopiero po chwili uświadamiam sobie, że jestem w szpitalu. Słyszę z daleka jakieś głosy ale nie jestem w stanie ich rozpoznać.

-przebudziła się
-możemy do niej wejść?
-jeszcze nie, my pierwsi wejdziemy

Chwilę później do sali wszedł lekarz.
-dzień dobry, jak się Pani czuje?
-co się stało?-zignorowałam pytanie lekarza
-straciła Pani przytomność, Pani chłopak oraz brat wezwali karetkę. Jak się Pani teraz czuje?
-kto?
-wszystko w porządku?
Serce zaczęło mi szybciej bić przez co wszystko zaczęło hałasować, rozbolała mnie strasznie głowa. Do sali wbiegł dość wysoki blondyn a za nim mniejszy chłopak, wyglądał jak jego brat.

-co z nią?-powiedział blondyn
-najwyraźniej czymś się zdenerwowała, musze coś sprawdzić
-mamy wyjść?
-nie, zostańcie-odpowiedział lekarz patrząc na mnie i kontynuując
-będę ci mówić po imieniu okej?
Kiwnęłam głową a lekarz kontynuował
-Zosiu czy znasz tego chłopaka?-wskazał palcem na blondyna
Popatrzyłam na chłopaka, blond włosy, niebieskie oczy, wyrzeźbiona sylwetka, chłopak jest bardzo przystojny. Mam wrażenie, że już gdzieś go widziałam ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Może w sklepie, nie. Nie znam go.
-n-nie-powiedziałam z zawahaniem
Wszyscy patrzyli na mnie z otwartymi oczami, nie wiedziałam co się dzieje. Chłopak podszedł do mnie z łzami w oczach i złapał za rękę. Przeszedł mnie dreszcz, odepchnęłam jego rękę i poczułam ucisk w głowie. Cicho syknęłam, podbiegł do mnie lekarz i krzyknął, że wszyscy mają wyjść. Zobaczyłam białe światło i moje powieki się zamknęły.

-Zosiu! Zosiu! Słońce

Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą Wiktora. Od razu rzuciłam mu się w ramiona.

Rozmazana kreska | Kinny ZimmerWhere stories live. Discover now