♫︎𝓧𝓘𝓧-𝓒𝓸𝓷𝓿𝓮𝓻𝓼𝓪𝓽𝓲𝓸𝓷 𝓸𝓿𝓮𝓻 𝓹𝓸𝓽𝓲𝓸𝓷𝓼..♫︎

Bắt đầu từ đầu
                                    

Coraz bardziej mam go dość..

==

-Riddle mógłbyś mi w końcu pomóc?

-Muszę? Jestem wykończony dopingowaniem Ci. Oby tak dalej.-odrzekł sarkastycznie.

Od dobrych 24 minut staram się przelać ciecz, na pierwszy rzut oka wyglądającą jak woda do durnych kilkunastu fiolek.

-Myślę, że wlanie Veritaserum do chociażby 5 głupich butelek nie urazi twej dumy.

-Jesteś pewna?

Uśmiechnęłam się pod nosem.

-Jestem tego bardziej pewna niż tego, że mój ojciec wróci do domu na święta.

Mój wyraz twarzy zamienił się w grymas .

Mój tata to Gallert Grindelwald.

Bardzo rzadko przebywał w domu. W bardzo młodym wieku przyzwyczaiłam się do częstej samotności w wielkiej posiadłości.

Jedyne co mogło mi w jakiś sposób umilić ciszę to był nasz skrzat domowy- Truflinka.

Jak miałam około 8 lat, Gallert nie wrócił do domu na święta Bożego Narodzenia.

Byłam zmartwiona jego nieobecnością i siedząc pod choinką cicho płakałam, że mogło mu się coś stać.

Już nie raz mnie uprzedzał, że może nie wracać.

Ale wtedy to było coś innego...

Truflinka podeszła do mnie, przykryła ciepłym kocem moje ramiona i podała kubek z ciepłym napojem uspokajając mnie.

Od tamtej pory stała się dla mnie bliska.

Jest jedyną postacią która nadaje życie w tym domu.

Byłam cały czas zamyślona i nie zauważyłam, kiedy Tom siedział obok mnie po turecku na podłodze i trzymał moją rękę która w tamtym momencie była ciepła.

Jego była blada i lodowata, a spod białej skóry wystawały żyły przez co mogło to dla niektórych wydawać się dziwne.

-Może tym razem coś się zmieni? Nie trać wiary w to wszystko. Nie myśl o tym. Do świąt jeszcze trochę czasu. Spójrz na to z innej perspektywy.

-Chciałabym spojrzeć na to innym okiem. Lecz to nie takie proste jak się wydaje..

-Skoro się obawiasz, może zostań w Hogwarcie?

-Wolałabym nie. Kocham to miejsce ale, kiedy zamek opustoszeje nigdy nie ma co robić. Wtedy czuje się bardziej sama niż w domu. Więc myślę, że lepsze to niż twój pomysł.- mówiłam.-Chyba, że..- szepnęłam nie pewnie.

-Chyba, że co? Dokończ proszę.- zachęcił.

-Może chciałbyś spędzić Święta w mojej posiadłości? Jako przyjaciele. Wiem, że też sam spędzasz te dni, więc może byś chciał je spędzić ze mną?- zaproponowałam

-Ja.. Nie wiem..-odpowiedział

Położyłam mu drugą dłoń na ramieniu.

-Spokojnie, jest dopiero 16 grudnia. My wyjeżdżamy 21. Jest jeszcze trochę dni.. Jakbyś się namyślił to wiesz gdzie mnie znaleźć.

-Jasne, dziękuję Ci Lilia

Uśmiechnęłam się.

Może te święta nie będą tak złe jak się zapowiadały?

==

Hej hej hej!

Witam w kolejnym rozdziale naszej cudownej książki.

Na wstępie , chce was bardzo przeprosić za moje nieobecność na tik toku, wattpadzie , instagramie..

Jest to spowodowane szkołą i lekkim lenistwem które nie ukrywam, w ostatnim czasie u mnie zagościło.

Ja postaram się pisać dla was częściej, ale to nie jest takie proste jak się wydaję.

Mimo wszystko dziękuję wam bardzo, że jesteście cierpliwi i czekacie na te kolejne rozdziały.

Jeżeli w moich książkach są błędy to bardzo was za nie przepraszam i obiecuję, że zostaną one zlikwidowane.

Jak tam u was ? I przede wszystkim czy walnęliście już kogoś śnieżką?(no cóż, teraz to bardziej błotem, ale kto jak kto woli)

To byłoby na tyle.

Mam nadzieję, że rozdział mimo 837 słów przypadł wam do gustu, jak tak to bardzo mi miło.

Miłego dnia/miłego weekendu/miłego wieczoru/smacznej kawusi z rana/ spokojnej oraz przespanej nocy

bayy!

837 słów

✔︎𝓤𝔀𝓲𝓮̨𝔃𝓲𝓸𝓷𝓪 𝔀 𝓙𝓮𝓰𝓸 𝓼𝓮𝓻𝓬𝓾-𝓣𝓸𝓶 𝓜𝓪𝓻𝓿𝓸𝓵𝓸𝓡𝓲𝓭𝓭𝓵𝓮✔︎Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ