Rozdział jedenasty

123 11 134
                                    

Po korekcie

Zawieźli mnie na ten marny komisariat. Siedziałam tam już cały dzień. Jedyne co mi dali to woda. Jak oni mnie traktują, mam tu przecież pozycję jak królowa. Nagle usłyszałam hałasy i krzyki. Słyszałam także huki przy drzwiach pomieszczenia w którym siedziałam, a potem wylatujące z zawiasów drzwi i lecącego przez pustą framugę komendanta, który wylądował pod ścianą w którą zawalił.

- Harumi - usłyszałam ten głos. Głos, który tak bardzo chciałam usłyszeć przez ostatnie lata. Odwróciłam wzrok by spotkać go z czerwonymi oczami Garmadona. Czteroręki, emanujący złem. Idealny. Niczym stworzony w wyobraźni. Jest czystym złem.

- Jesteś wolny... To teraz uwolnij mnie! - szczerze, chciałam zobaczyć, czy się mnie słucha. Podszedł do mnie i swoją mocą zniszczył kajdanki. Wszystko było tak idealnie. Wyszliśmy z ciemnego pokoju i ruszyliśmy do wyjścia. Gdy kilku policjantów nas zaatakowało chciałam użyć mocy, ale Garmadon mnie zatrzymał. Sam za to ruszył na nich i z łatwością unicestwił. Przysięgam że nikogo nie zabiliśmy.

- Na kolana przed Lordem Garmadonem! - krzyknęłam po ataku drugiej grupy. Wszyscy trzęśli się jak galareta.

Po kilku takich akcjach wydostaliśmy się z więzienia biegnąc. Zrobił się niezły rozpierdol. Zobaczyłam jeszcze śmieciarkę, która wywaliła dziurę w budynku. Czyli to tak hałasowało...

............................................

Z Garmadonem wszystko idzie tak łatwo. Zamknęli cię na komisariacie? Przyjedzie po ciebie. Chcesz odbić więzienie? Odbije je z tobą, przy okazji rzucając kilkoma kulami mrocznej energii i tak wszystkich przerazi, że nie odważą się protestować.

Stałam właśnie na wieży strażniczej wewnątrz więzienia. Synowie Garmadona jeszcze byli za kratami, ale już ich wypuściłam. Ultra Violet przyprowadziła dyrektora więzienia.

- Pan dyrektor chciałby coś powiedzieć! - zwróciła na siebie uwagę Viv.

- T-tak... To chciałem powiedzieć że jesteście wolni i nie trzeba nikogo krzywdzić - i stracić super bazę która jest jakimś pieprzonym bunkrem?

- A nie nie, my sobie posiedzimy. Natomiast chętnie kogoś wypuścimy! - Killow już podszedł do tego idioty i złapał go, by następnie wyjść do bramy i wywalić go. Dosłownie. Wyrzuciliśmy go, po czym wróciliśmy do środka.

- Ninja w końcu się pojawią. Zacznijmy się szykować - wydałam rozkaz do Violet, ona na pewno rozniesie reszcie.

- Synowie Garmadona! Po tylu latach wreszcie czas przerwać ciszę! Nie zamierzam już nigdy milczeć! I wy nie musicie milczeć! Nasz ukochany ojciec powrócił! - wywołałam ogromną wrzawę wśród członków gangu. Ja jedynie skłoniłam się i odsunęłam od wejścia. Krzyki zamarły, by po wejściu Garmadona zacząć się na nowo, skandując jego imię.

- GAR-MA-DON!!! GAR-MA-DON!!! GAR-MA-DON!!! - dało się słyszeć niosący się pogłos. Mój pan jedynie uśmiechnął się.

..............................................

Zaczął się trening Garmadona. Wszyscy podrzędni z gangu stawali z nim do walki, chociaż raczej określiłabym to jako bycie workiem treningowym na kilka sekund. Ja jedynie krążyłam między odrzucanymi ludźmi.

- O tak. Zaczynasz odzyskiwać moc, ale to i tak dopiero początek. Przez te wszystkie lata ojciec i brat haniebnie cię okłamywali. Bali się tego, kim możesz się stać. Pamiętaj że płynie w tobie krew Smoka, ale także Oni. Masz w sobie moc tworzenia, ale potrafisz niszczyć.

- Co mam robić? - zapytał. Jakie to cudowne uczucie mieć tak potężną istotę pod swoją względną kontrolą. Gdy zyska własną osobowość, nadal będzie zapatrzony we mnie, bo to ja go ukształtuję.

Rejestr zabójstw || Ninjago || LlorumiWhere stories live. Discover now