Rozdział trzeci

178 14 41
                                    

Po korekcie

Gnaliśmy przez ulice Ninjago City, omijając slalomem samochody, ścigani przez kilku członków gangu. Oglądałam się co chwila z przerażoną miną, na wypadek gdyby Lloyd odwrócił się w moją stronę, chociaż się na to nie zanosiło. Zielony jeszcze przygazował, byleby zgubić pościg.

- Siedzą nam na ogonie! - krzyknęłam, niby żeby go ostrzec, jednak tak naprawdę chciałam, aby gang łatwiej nas znalazł. Znów się obróciłam. Drogę Ultra Violet zajechały samochody, przez które nie mogła przejechać. Po chwili jednak rozległ się hałas, a Violet wyskoczyła zza samochodu, po którym wjechała jak po rampie. Rozległ się jej głośny krzyk, bynajmniej nie strachu, a auto się przewróciło. Za nią pojechała reszta grupy.

- Trzymasz się?! - krzyknął zieloniak i zjechał z trzeciego pasa na drugi, po którym jechało dość małe auto dostawcze patrząc na jego przeznaczenie, wyłączył światła, zjechał na pierwszy pas, poczekał aż samochód z drugiego pasa przejedzie i ukrył się za pojazdem z pasa pierwszego. Nie powiem, całkiem dobry manewr, niestety psujący moje plany. Gang przejechał, nie zauważając nas. Lloyd podziękował niemo kierowcy ostatniego auta i zatrzymał się, by pojechać inną trasą, zjeżdżającą w dół.

- Kurwa! - krzyknęła Violet, która mimo tego, że była daleko od nas, krzyknęła na tyle głośno, że było ją słychać w miarę wyraźnie nawet u nas.

- Zgubiliśmy ją - westchnął z ulgą mój towarzysz. Jednak to uczucie z pewnością nie potowarzyszyło mu zbyt długo, ponieważ Vi wymyśliła coś, byle zdobyć maskę. Za to właśnie ją cenię, za ten jej upór.

Dalej omijaliśmy samochody, gdy nagle kobieta przeskoczyła na motorze przez barierki, spadła na samochód, powodując albo kraksę, albo wypadek i pojawiła się przed nami. Auto przewróciło się kilka razy, by ostatecznie stanąć na prawej stronie. Mam nadzieję, że to wypadek i że ktoś tam zdechnie. Viv przygazowała i wystartowała na nas.

- O Boże, znowu ona? - zirytował się Lloyd. Szach-mat, skarbie. Zieloniaczek wyjął miecz, katanę czy jak się to cholerstwo nazywa, podczas gdy moja przyjaciółka wyciągnęła trójząb, ostrząc go o asfalt. Ja to mam jednak zarąbistą fuchę. Pizdowata księżniczka która nie musi brać udziału w jakichś dzikich bijatykach na motorach.

- Schowaj się za mną! - krzyknął chłopak. Po pierwsze, nie drzyj mordy, siedzę koło ciebie. Po drugie, myślę że każda taka jak dziewczyna z mojej roli zrobiłaby to zanim byś jej to powiedział. Po trzecie, niech spróbują mnie tknąć. Oskórowanie gwarantowane. Jechaliśmy z nią na czołowe, oni trochę zderzyli się tymi swoimi broniami, a następnie odjechali od siebie na cały kawał. Ja jednak miałam pewien plan. Najzwyczajniej w świecie wywaliłam Maskę Iluzji na środek drogi. Teraz Vi ma szansę ją złapać. Lloydzik wydał dźwięk zaskoczenia, natomiast Violet jedynie się zaśmiała, chowając broń za plecy. Znowu przygazowaliśmy i zaczęliśmy pruć przed siebie. Chyba jednak nie polubiłam w tym znaczeniu motorów...

Viv co chwila się darła jak jakaś opętana, a ja wychyliłam się by "złapać" maskę. Tak naprawdę byliśmy o milisekundy pierwsi, ale ja po prostu nie łapałam tej maski.

- Haha! Mamy to! I co, frajerzy?! - krzyczała kobieta. Cieszę się, że zdobyła maskę, bo to już druga w naszej kolekcji. Została już tylko jedna, a ja nawet wiem gdzie jej szukać.

- Zabierz jej tę maskę! No już! - darłam się do chłopaka przede mną. Sama bym się w to raczej nie pchała, a wzięła kogoś do pomocy, ale głupie laski raczej są za płytkie i nie myślą w tych kategoriach.

- A może jednak innym razem? - wiedziałam, że stchórzy. To była oczywistość. Raczej bym się zdziwiła, gdyby tego nie zrobił. Zwłaszcza że właśnie dojeżdżali inni członkowie gangu. Odwróciliśmy się więc i pognaliśmy w siną dal. Ci jednak ruszyli za nami w pogoń... O ludzie, tego NIE BYŁO W PLANIE. Powtarzam, NIE BYŁO W PLANIE. Co za banda idiotów. Teraz będą nas gonić, nie wiadomo w sumie po co i na pewno będziemy zmuszeni zrobić coś głupiego. Między innymi wpadliśmy na jakiegoś człowieka z kartonami i skrzyniami, chyba z rybami. Czyli to tak śmierdziało... Ale mniejsza. W końcu dojechaliśmy do portu, gdzie było sporo statków.

- Droga się kończy! - krzyknęłam. No niesamowite, doprawdy. Ale chyba zaraz będziemy zmuszeni zrobić właśnie "coś głupiego". W co ja się sama wciągnęłam, jakby mi nie wystarczyła magia i inne takie cuda!

- Ale nie kończy się zabawa! - człowieku, coś ty wymyślił! Zabijesz nas szybciej niż było w planach! Dlaczego do cholery oni za nami jechali! Wszystkich nas zabiją!!!

Wjechaliśmy na jakąś rampę i wybiliśmy się w górę, aż gołębie odskoczyły. Mina Viv - nie do opisania. A moja tym bardziej. On nas naprawdę chce zabić!

Wskoczyliśmy na jakiś statek i mam jedno pytanie. Jak mocna była ta podłoga, że nie zarwała się od ciężaru dwóch osób plus motoru lecących z szybkością nie wiem jaką, ale z pewnością szybką. Bardzo szybką. Moment, czy to jest... Perła?

- Szybko, za mną, tutaj - mówił ninja. Może jednak nas nie zabije? Weszliśmy po drabince i stanęliśmy w miejscu, które przypominało centrum dowodzenia albo coś w tym stylu. Vivienne coś tam mruczała pod nosem, ale nie było słychać co mówi. Zieloniak zaczął biegać jak dziki po całym tym miejscu coś klikając i uruchamiając. System się załączył, jednak po chwili zgasł. No to jednak po nas... A może tylko po nim... A może pomyślą że ja jestem nie wiadomo kim i mnie też zadźgają! Wszyscy zginiemy!* Ninjasek jednak kopnął w urządzenie, a ono się załączyło. Normalnie jak te stare telewizory, takie z dupą jeszcze.

- Witamy na pokładzie Perły Przeznaczenia - powiedział, znowu coś uruchamiając. Nagle żagle zaczęły się rozkładać i słychać było czyjeś kaszlenie. Obstawiam załączenie silników i to, że któryś z członków gangu pod niego podlazł. Banda niedojebanych idiotów. Wznieśliśmy się w powietrze i było widać naprawdę ładne widoki. Oglądałam z góry reklamy, bilboardy, budynki i ulice tego miasta. Z tej wysokości nie widać jego zła...

.................................................

Lloyd dostał współrzędne ninja, właśnie po nich lecimy. Zrobił się już ranek, ale to nie moja wina że przysnęłam, okej? Nawet nie wiem kiedy to się stało, ale obudziłam się rozwalona na podłodze. Jak to musiało wyglądać, o ludzie. Podlecieliśmy do jednej z autostrad i pozwoliliśmy im wsiąść. Wszyscy spojrzeli na zielonego i spuścili głowy. Chyba wiem co się święci, trzeba ich jednak odpytać.

- A cesarz i cesarzowa? I gdzie jest Hutchins? Czy oni... - pytałam łamiącym się głosem. Muszę przyznać samej sobie że to było ładnie zagrane.

- Bardzo mi przykro, pani. Wszyscy zginęli - po pierwsze. O kurwancja, udało się. Chociaż raczej powinnam być zawiedziona, gdyby się nie udało aniżeli ucieszona, jeśli się udało skoro było to oczywiste. Po drugie, jakie to jest zabawne że odnoszą się do mnie z szacunkiem i na pani, a jestem od nich sporo młodsza. No poza Lloydem, jesteśmy w tym samym wieku. Ale reszta? Aż mnie to bawi.

- No a co z maską? - zapytał Kai, choć nie było to pytanie skierowane do mnie. Kątem oka zobaczyłam, jak kręci głową.

- Kolejny raz... Zostaję... Całkiem sama... - płaczliwy ton, łamiący się głosik. Wszystko idealnie wymierzone i zaplanowane. Wszystko idealne, byście mnie pokochali.

- Zostajesz z nami. Nie martw się, złapiemy morderców. Nie ujdzie im to na sucho... - ty chyba chłopczyku nie wiesz co nam uchodziło na sucho. I co jeszcze ujdzie.

I odlecieliśmy w dal podziwiając krajobrazy poranka.

............................................................................

Ilość słów: 1240

Publikuję go teraz ponieważ bardzo dawno nic nie było, przepraszam. Zajęłam się przygotowaniami do szkoły i paroma innymi sprawami, potem zaczęłam do tej szkoły chodzić. Mam teraz mniej czasu, ale powoli przyzwyczajam się do konieczności szykowania się o nienormalnych godzinach. Kiedy to piszę jest godzina 7:18, a mam na 8:00 do szkoły, jednak wyszykowałam się na tyle szybko, że miałam około pół godziny na skończenie rozdziału. Postaram się opublikować następny rozdział jak najszybciej.

Do następnego ;)

.....................................................

* Tutaj chodzi o to, że Harumi, nie mając pełnej kontroli i gdy nie wszystko idzie po jej myśli wpada w panikę. Taka jej wada, którą postanowiłam jej dodać, pisząc to. Myślę że dosyć pasuje do mojej wersji tej bohaterki, zresztą sami się przekonacie jaka ona jest.

Rejestr zabójstw || Ninjago || LlorumiWhere stories live. Discover now