Rozdział piąty

148 10 44
                                    

Po korekcie

Nie wiem jakim cudem, ale wylądowałam z Nyą w warsztacie. Serio, ja i warsztat? Ja mogę od biedy zaprojektować jakiś motor, ale wykonanie leży. Ktoś musi to za mnie zrobić i tyle, bo ja mam dwie lewe ręce do mechaniki. Tymczasem Lloyd wyruszył na poszukiwanie Zane'a, a więc i bazy Synów Garmadona. Może nie że się martwiłam, ale myślałam o tym za dużo. Poświęcałam na to zbyt wiele uwagi, a mijało się to z celem. Chyba...

-Mogłabyś się opanować! Próbujemy ratować przyjaciół! - rozległ się ryk Kai'a skierowany w jego siostrę. Człowieku, dziewczyna jest genialna, naprawia wam pojazdy, a jedyne co ty robisz to stoisz przy marnym ekraniku i gadasz z kumplem, ale masz czelność na nią pokrzykiwać? Już Jay więcej robi, a to największa pierdoła jaką spotkałam zaraz po Lloydzie.

- A ja co tu niby robię? - odezwała się dziewczyna. I dobrze, chociaż nie lubię jej jakoś bardzo, to darzę ją największą sympatią z tej całej popieprzonej hałastry - Zane za długo nie pociągnie w gangu motocyklistów, nie mając motoru, prawda?

- A, w sumie - odpowiedział czerwony. Jak mnie denerwują tacy ludzie. Nie przyzna się do błędu tylko jak udowodni się mu, że nie ma racji to taki delikwent mówi "a w sumie", "a w dupie" i tym podobne.

- Słuchaj, podałabyś mi klucz dynamometryczny? - spytała się mnie Mistrzyni Wody. Dobra, zgaduj zgadula co to jest. Sięgnęłam ostatecznie pierwszą lepszą rzecz z brzegu.

- Oczywiście, proszę - dobra, przy niej udawanie miłej aż tak mnie nie obrzydza.

- Oj, słonko, to jest do momentu obrotowego - do czego? Co to niby jest? W ogóle istnieje coś takiego?

- Aha, przepraszam, może na górze bardziej im się przydam - boże jaka wtopa, po co ja tam byłam?

..........................................................

Pojechali na ZĄB, ten robocik przekazał. Musiałam zaraz im powiedzieć, że Zane to Zane, bo przecież sami by się nie zorientowali, a to już poszło za daleko. Poszłam znowu do kibla, żeby się zabarykadować i zadzwonić na telefon znajdujący się obok startu. Na starcie usłyszałam:

- No co tam znowu - rozległ się głos Viv.

- Tu ja, idiotko. Naprawdę sądzisz, że możesz na mnie krzyczeć? - niech sobie nie myśli że będzie na mnie pokrzykiwać.

- A nie, przepraszam, nie wiedziałam kto dzwoni - ale się speszyła. Miała być taka nieustraszona, a boi się zwykłego telefonu.

- Dobra, słuchaj, mam mało czasu. Wężowy Jaguar to Zane, biały ninja - mówiłam tak cicho, by jednocześnie nie szeptać i aby mnie nie usłyszały te debile ze statku.

- To on?!? Zaraz dam znać komu trzeba - odpowiedziała i odłożyła słuchawkę. Czyli wkopany.

..........................................................

Obserwowaliśmy jak Zane jedzie za gangiem. Był już wkopany, wszyscy chcieli go wyeliminować.

- Chyba jestem spalony, ale za to mam Maskę Iluzji - odezwał się robot. Do Diabła, mamy przejebane. Ale czy on serio ma tę maskę czy tylko ją widzi.

- Zaraz, on powiedział że ma tę maskę czy że widzi tę maskę? - wyzierała ze mnie zbyt wielka panika, ale co ja poradzę.

- Dobra, słuchajcie mnie uważnie. Nie wiem kto tam dowodzi, ale mówią na niego Cisza - moją reakcją na tamten moment było "O cholera, wiedzą o mnie". Znaczy, co prawda nie wiedzieli, że ja to ja, ale dowiedzieli się, że ktoś taki istnieje. Liczyłam, że udał mi się zrealizować mój plan wcześniej.

- Jak to Cisza? - zapytałam. Znowu rola, znowu niepoznaka. Znowu udawałam głupią i niekumatą. Nienawidzę tej roli z całego serca, ale bardziej nienawidzę Lloyda. Bo jego nie znoszę całą sobą. No i za bardzo uwielbiam Garmadona żeby się teraz wycofać. Poświęciłam dla tego planu zbyt wiele.

- A gdzie Cole? - spytała Nya. Dobre pytanie. Pewnie robocik go zostawił, bo myślał że nikt poza ninja nie wie o jego prawdziwej tożsamości, a więc nikt go nie wsypie.

Boże, ta pogoń to powoli straszna nuda. Nie wiadomo po co oni dalej jadą zamiast pojmać Zane'a, nie wiadomo w sumie kto kogo goni, bo to chyba gang chciał eliminować ninja, a ostatecznie to ninja goni gang. Co oni mają nie tak z głową?

Ojejku, biedny ninjasek utknął. No cóż, zaraz wywalamy mu motor. Niestety nie miałam na to wpływu.

..........................................................

Violet dała się zamknąć w pokoju, w którym ukryli małego Wu. Nie zamknęliby jej, gdyby nie wjebała się łbem w bardzo mocne, drewniane drzwi. Nie wiem jak można aż tak odpierdalać, ale nie wnikałam.

Dobra, wiedząieli o moim przydomku, wiedzieli że Pan E to robot, znaleźli małego Wu, czarny im zwiał ale nie no, jest zajebiście, serio. Uwielbiam gdy członkowie okazują się aż takimi debilami.

.......................................................

Wiem że to jest strasznie krótki rozdział, ale piszę na podstawie jednego odcinka, a większość tego odcinka to walka na motorach. Uczestniczką tych wydarzeń nie była Harumi, a książka skupia się na niej i jej perspektywie. Mam nadzieję że wybaczycie mi to w perspektywie kolejnego rozdziału opublikowanego tego samego dnia.

Dzięki za przeczytanie, do następnego ♥




Rejestr zabójstw || Ninjago || LlorumiNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ