Rozdział dziewiąty

186 11 289
                                    

Po korekcie

W mojej głowie znowu zaczęły się rozgrywać sceny z tamtego dnia... Tak bardzo nie chcę go pamiętać...

Po salonie były porozrzucane kartki z rysunkami mojego autorstwa przedstawiającymi Lloyda, Jay'a, Cole'a, Kai'a i Zane'a. Jako dumna, ośmioletnia fanka ninja znałam ich wszystkich. Właśnie bawiłam się moimi figurkami przedstawiającymi czerwonego i zielonego ninja, odgrywając wymyślone przeze mnie scenki. Mając ograniczoną liczbę zabawek, nie miałam zbyt wielu wrogów dla ninja do wyboru, więc często udawałam, że któryś z nich jest wrogiem pozostałych.

- Nareszcie! Mam miecz bogactwa! - krzyknęłam, poruszając figurką w kolorze zielonym.

- Nie tak szybko, kolego! Ja jestem złodziej z cienia i masz mi oddać ten miecz! - znów krzyknęłam, tym razem ściskając mocniej czerwoną postać.

- Stawaj do walki, złodzieju, bo ninja się nie poddają! - po wykrzyknięciu tych słów zaczęłam wydawać dziwne odgłosy, coś w stylu okrzyków bojowych. Nagle budynkiem zatrzęsło. Gdy się podnosiłam, z rąk wyleciały mi figurki.

- Co się dzieje? - do pokoju wbiegł mój tata. Mama włączyła telewizję. Na ekranie pojawiła się prezenterka Ninjago TV.

- Jakiś przeogromny wąż zaatakował Ninjago! Jeśli mnie słuchacie ludzie, uciekajcie z tego miasta! - krzyczała kobieta w telewizji. Nagle światło zasłoniło coś dziwnego.

- Uciekamy, ale już! - krzyknął tata, ciągnąć mnie za rękę do wyjścia. Gdy dobiegliśmy do windy zebrało się tam pełno ludzi, a winda stała na innym piętrze - Chodźcie schodami!

- Tato, gdzie są schody? - zapytałam przerażona, kiedy wybiegliśmy na zewnętrzną klatkę schodową, a raczej na jej palące się resztki. Znów pobiegliśmy w stronę windy.

- Nie ma miejsca! - krzyknął jakiś mężczyzna w garniturze - Pojedziecie następną - tata wstawił nogę pomiędzy zamykające się drzwi windy.

- Błagam, weźcie ją - powiedział, wpychając mnie do windy.

- Nie! Tato, ja chcę z tobą! - zaczęłam głośno protestować, szarpiąc się - Tatuś! Ja chcę do taty! Mamo!*

- Słonko, jedź, zobaczymy się na dole! Kocham cię! - gdy to powiedziała, drzwi windy zamknęły się. Gdy winda zjechała, wszyscy wybiegli z budynku. Bardzo chciałam poczekać na rodziców, ale ludzie pociągnęli mnie dalej.

Czekałam na nich. Myślałam, że może nie mogą mnie znaleźć, choć nie byłam zbyt daleko. Ale gdy nie było ich pięć minut, dziesięć, pół godziny, ja już wiedziałam... Wiedziałam, że nie przyjdą.

Że już ich nie ma.

I wtedy zaczęłam szlochać. Skuliłam się pod ścianą budynku, gdy podeszła do mnie jakaś kobieta.

- Co się stało, słoneczko? Dlaczego płaczesz? - nic jej nie odpowiedziałam - Chodź, zaprowadzę cię do medyków.

Posłusznie poszłam za nią, bo co innego zostało?

Gdy siedziałam w karetce obok dwójki ludzi - kobiety i mężczyzny, usłyszałam ich rozmowę.

- To nam ninja nie pomogli - westchnęła kobieta. Podzielam jej zdanie.

- Ty widziałaś tego węża? Mówią, że Garmadon zgładził go jedną ręką! - więc Garmadon, tak? Ten wielki potwór? Właśnie uratował miasto, w przeciwieństwie do tych marnych ninja.

Rejestr zabójstw || Ninjago || LlorumiDonde viven las historias. Descúbrelo ahora