2.14

603 38 0
                                    


 Nie przespałem reszty nocy. Cały czas kurczowo trzymałem się za brzuch, a chłopak siedział obok mnie, nie wiedząc co się stało. Nie wiedziałem jak mogę mu to wyjaśnić, ale byłem wręcz pewny, że ten sen to był jakiś znak. Może gdybym wrócił do gry na skrzypcach, mama nie byłaby już więcej zła? Tak, z pewnością jest na mnie wściekła, bo rzuciłem instrument. Byłem taki głupi, nie mogłem jej posłuchać. Haru co chwilę prosił, abym powiedział co się stało. Nie mogłem tego powiedzieć, bo wziąłby mnie za jakiegoś głupka. Wziąłby dziecko dla siebie, mnie ma pewnie gdzieś. Od początku chciał tylko potomstwa, byłem dla niego nikim. Tak, z pewnością. Gdy zataczałem się w swoich myślach, poczułem jak mnie przytula, a następnie delikatnie całuje w czoło, mówiąc, że będzie dobrze. Nie wiedziałem jak zareagować, więc przytuliłem go z całej siły. Powstrzymywałem swoje łzy, najlepiej jak umiałem.

-dostanę skrzypce?-zapytałem, a mój głos był zagłuszony przez to, że byłem mocno wtulony. 

-dostaniesz, obiecuję.

-i pójdziemy do lekarza, tak?

-pójdziemy, wszystko załatwimy rano. Źle się czujesz? Proszę, powiedz mi-odrzekł głaszcząc mnie po głowie. Na dworze zaczynało się już robić jasno.

-nie zostawisz mnie samego, gdy urodzę?

-czemu miałbym cię zostawić?! Przecież oboje będziemy rodzicami, nie mów takich rzeczy!

-a jeśli nie urodzę? Wyrzucisz mnie, bo będę bezużyteczny? 

-Naoki, skąd ty masz takie pomysły! Przecież nigdy bym cię nie zostawił, jesteś u mnie na pierwszym miejscu, jesteś najważniejszy!-zaczął krzyczeć, a ja na niego spojrzałem. Sam już nie wiedziałem, co mam zrobić. Uśmiechnąłem się w jego kierunku, a następnie położyłem, mówiąc ciche dobranoc. Zasnąłem.

 Gdy obudziłem się rano, w łóżku leżałem sam. Powoli wstałem, znowu trzymając się za brzuch. Ponieważ poszedłem spać późno, było już po dwunastej. Na nogi założyłem kapcie, aby zejść do kuchni, oraz zjeść śniadanie. Obejrzałem się, a na kanapie siedział Haru. Rozmawiał z kimś przez telefon, więc bez słowa zasiadłem do stołu, aby zjeść. Nie miałem zbytnio apetytu, znowu chciało mi się wymiotować, ale wolałem się zmusić, aby nie chodzić głodnym. Gdy zbliżyłem do ust łyżkę z owsianką, automatycznie mnie cofnęło. Spróbowałem ponownie, powoli przeżuwając ciepły posiłek. Gdy w mojej buzi była już trzecia łyżka, starszy chłopak usiadł obok mnie przy stole. Uśmiechnąłem się w jego stronę, próbując spokojnie zjeść. Cisza między nami była niezręczna, przerywało ją śpiewanie ptaków za oknem. Brunet zaczął mówić, że skrzypce są w domu jego rodziców, więc będzie mógł je później odebrać. Co do lekarza, byliśmy umówieni na 15, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu.  Podziękowałem mu, odsuwając miskę. Byłem już pełny, jednak czułem się okropnie. Dalej miałem na sobie piżamę, włosy były rozczochrane, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Haru kończył swoją porcję, a ja siedziałem wpatrzony w swoje dłonie. W głowie miałem jej słowa, długo nie miałem już tych snów, jednak koszmary do mnie wróciły. Nie mogłem już tego w sobie dłużej trzymać. Poczułem mokre krople na swoich rękach, nawet nie zorientowałem się, że zacząłem płakać. Nie podnosiłem swojej głowy, przydługa grzywka zakrywała moje oczy. Mój plan uspokojenia się, aby zostać niezauważonym, nie wypalił. 

-co się stało, kochanie? Czemu płaczesz? Nie smakowało ci?-zapytał przysuwając się do mnie, a ja już nie wytrzymałem. Zacząłem płakać jak małe dziecko, podnosząc głowę. Chciałem coś powiedzieć, ale płacz był silniejszy. Przytulił mnie, a ja dalej siedziałem w bezruchu. Uspokajał mnie jak małe dziecko, nie naciskając więcej, abym coś powiedział. Ja jednak nie mogłem trzymać tego w sobie, bo moje własne myśli mnie przytłaczały. Słowa nie mogły wyjść z moich ust, miałem gulę w gardle. Brunet poprosił mnie, abym oddychał głęboko, tak jak on. Z trudem zacząłem go naśladować, moje serce biło niespokojnie i szybko. Przyłożył do niego swoją dłoń, a z moich policzków obcałowywał słone łzy. 

 Zdążyłem się uspokoić. Nie wiedziałem co we mnie wstąpiło, ale dalej nie chciałem go puścić. Po prostu, nie mogłem tego zrobić. Świadomość tego, że jestem w jego ramionach, automatycznie mnie uspokajała, czułem się bezpieczniejszy. Gdy kilka razy odkaszlnąłem, zacząłem mówić. Musiałem się nim z tym podzielić, musiałem.

-moja mama powiedziała, że nie dam rady donosić dziecka. Że jestem za słaby, że do niczego się nie nadaje. Ona mnie nienawidziła, zawsze kazała mi tylko grać, mogłem płakać i mieć zakrwawione palce, a ona była jeszcze bardziej wściekła, bo brudziłem instrument. Ona znowu wróciła, jestem za słaby i na pewno miała racje. Ja nie chcę, nie chcę, proszę-powiedziałem, a moje ciało automatycznie zaczęło się trząść. Przytuliłem się jeszcze mocniej, a on złożył ciepłe pocałunki na mojej głowie, przytulając mnie jeszcze mocniej.

-kiedy ci to powiedziała? Przecież twoja mama nie żyje, prawda? Byliśmy ostatnio na ich grobach, pamiętasz?-zapytał spokojnie, głaszcząc mnie po plecach.

-oni nawiedzają mnie w snach, oni mnie nienawidzą!-krzyknąłem, odsuwając się aby spojrzeć mu prosto w twarz. Ten siedział zdziwiony, nie wiedząc co powiedzieć. Z jego wyrazu twarzy dało się wywnioskować, że był w szoku. Bardzo dużym szoku.

-Naoki, przecież oni nie mogą cię nawiedzać w snach, słońce! To tylko twoja głowa, sam to wymyślasz. Twoi rodzice nie żyją, a duchy nie istnieją!

-masz mnie za wariata?! Wiedziałem, że tak będzie!-próbowałem się wyswobodzić z jego uścisku, aby wrócić do pokoju, potrzebowałem ciszy. On czując to przyciągnął mnie do siebie, abym nie mógł uciec. Wierciłem się, a ten cicho mnie uspokajał.

-nie jesteś żadnym wariatem, uspokój się, proszę cię! Pójdziemy do lekarza i zobaczysz, że z dzidziusiem wszystko dobrze, okej? A teraz zaczniemy się zbierać, pojedziesz po te skrzypce ze mną, dobrze?-odrzekł na tyle głośno, aby mnie przekrzyczeć. Słysząc słowo skrzypce, automatycznie się uspokoiłem. Pokiwałem energicznie głową na tak, patrząc mu prosto w oczy.

 Alfa zaczął sprzątać bałagan, jaki pozostał po śniadaniu, a ja skierowałem się do łazienki, w celu szybkiego umycia się. Wszedłem pod ciepłą wodę, oraz oparłem się o ścianę. Przez nagły wybuch kilka minut wcześniej, moją głowę zajmowało jeszcze więcej myśli. Może Haru naprawdę miał racje, a ja tylko sobie coś wmawiam. Przecież ostatni raz grałem na skrzypcach jakieś 10 lat temu, ja już pewnie niczego nie pamiętam. Może dlatego się denerwuje? Bo zapomniałem? Ale ja nie chcę pamiętać. Nie chcę pamiętać tych lekcji, tego bólu, krzyku i braku zainteresowania. Ja nie chcę grać na skrzypcach. 

 Szybko zdążyłem się ogarnąć, przesuszyć włosy, oraz umyć zęby. Reszty nie muszę szczegółowo opisywać, ubrałem się, a potem siedziałem na dole, sprawdzając coś w swoim telefonie. Czekałem na swojego przeznaczonego, który robił coś na górze. Włożyłem do ust swoje palce, aby zacząć obgryzać paznokcie. Nie robiłem tego od lat, jednak działało to na mnie uspokajająco. Gdy bawiłem się niczemu winnym kciukiem, poczułem dłoń na swoim ramieniu. Nawet się nie wzdrygnąłem, bo wiedziałem kto to zrobił.

-nie obgryzaj, będziesz miał brzydkie palce. 

 Podróż minęła nam najnormalniej w świecie. Nie było korków, żadnych ciekawych przygód. Zwykła jazda. Czułem na swojej twarzy promienie ciepłego słońca, przyjemnie ogrzewało moją skórę. Oglądałem się za widokami, słuchając w tle radia. 

 Po dwóch godzinach, dotarliśmy do domu rodzinnego Haru. Zostaliśmy ciepło przywitani przez jego rodziców, zdążyłem zobaczyć jego stary pokój, oraz zjeść obiad, przygotowany przez jego mamę. Gdy brunet i jego ojciec poszli na strych, aby wziąć stary instrument, siedziałem w salonie, popijając zieloną herbatę. Rozmawiałem z jego rodzicielką o wyprawce dla dziecka, oraz tym, jakie mam w tych dniach samopoczucie. Nie chciałem dać po sobie odczuć, jak się ostatnio czuję. Kiedy jednak do pokoju wszedł Haru, trzymając w rękach instrument, moje serce na chwilę się zatrzymało. 

 Brązowe, stare skrzypce, nie wyróżniały się niczym szczególnym. Były w kurzu, a jedna struna pękła. Dostałem je w ręce, aby dokładniej mu się przyjrzeć. Smyczek musieliśmy dokupić oddzielnie, ponieważ gdzieś się zgubił. Wizyta u lutnika była niewykluczona.



WRESZCIE JEST!!!!!!!!!! następny też już gotowy, ale trochę was potrzymam zanim go dostaniecie. trochę przyśpieszymy z akcją, ale chyba nie będzie aż tak źle, hah. miłego wieczoru, dnia, lub poranka!!

Kolorowy plac zabaw/omegaverseWhere stories live. Discover now