2.3

1.1K 70 7
                                    


 Następna porcja gofrów była o wiele za słodka, ale nie chciałem psuć alfie satysfakcji, z radością je zjadłem. Mimo cukru strzelającego między moimi zębami, było to jedno z lepszych śniadań jakie jadłem. Najlepsze w tym wszystkim było to, że przygotował je właśnie on. 

 Po zjedzeniu od razu wstałem i pościeliłem łóżko, a potem poszedłem odbyć swoją poranną toaletę. Dalej nie wiedziałem gdzie chciał zabrać mnie Haru, ale miałem przeczucie, że będzie dobrze. Dziwiłem się tylko, że jedziemy z samego rana (czyli dwunastej), ale nie miałem co narzekać. Po kilkudziesięciu minutach wyszedłem z łazienki i skierowałem się w stronę salonu. Starszy siedział na kanapie, a w ręku trzymał zapalonego papierosa. Westchnąłem i oparłem się o kuchenny blat.

-znowu palisz?-zapytałem obojętnie, udając, że się krztuszę. Ten tylko obleciał mnie wzrokiem, po czym zgasił resztę do popielniczki.

-jeśli aż tak ci to przeszkadza, to przestanę, wtedy tylko musiałbym znaleźć inne uzależnienie...

-przecież zacząłeś niedawno, nie może być aż tak źle, nie przesadzaj.

-gdy byłem w liceum to też kopciłem, o wiele więcej niż teraz, stare nawyki z czasem wracają.

-każdy tak mówi, nie szukaj już wymówek.

-ej, wykąpałeś się żelem waniliowym? - zapytał wstając z kanapy, oraz idąc w moją stronę. Zdziwiłem się i pokręciłem głową na nie.

-przecież nawet takiego nie mamy, to pewnie przez te twoje papierosy straciłeś normalne poczucie węchu - odrzekłem i poczułem jego twarz na swojej szyi. Czując to automatycznie się zarumieniłem i odwróciłem w jego stronę - co ty robisz, oszalałeś?

-weź już nie udawaj takiego niedostępnego, chciałem tylko coś sprawdzić, a ty od razu z krzykiem, idziemy do auta, jesteś gotowy? - zapytał z podejrzanym uśmiechem, a ja odpowiedziałem pozytywnie. Nie miałem pojęcia o co mogło mu chodzić, ale wolałem to zignorować.

 Zakładaliśmy buty i kurtki, a ten cały czas był uradowany. Zastanawiając się o co może chodzić, wsiedliśmy oboje do auta. Pogoda za oknem dopisywała, brązowe liście tworzyły cudowny krajobraz. Po wczorajszej ulewie zostały same kałuże. Do mojego nosa dotarł mocny zapach czekolady, aż za mocny. Zacząłem kaszleć, a następnie uderzyłem Haru w ramię. Ten tylko spojrzał na mnie zdziwiony, a ja czułem rumieńce na twarzy. Przyłożył swoją dłoń do mojego czoła, mówiąc, że nie mam gorączki. Tylko jeszcze bardziej się zdenerwowałem.

-długo jeszcze? Jak się zaraz nie uspokoisz, to wyjdę z tego samochodu i będę szedł pieszo - odpowiedziałem próbując otworzyć okno, jednak ten tylko mnie powstrzymał.

-po pierwsze, to ty lepiej nie otwieraj tego okna bo zaraz mi się przeziębisz, a po drugie, to nie wiem o co ci w ogóle chodzi - odrzekł poprawiając swoje włosy, oraz trzymając jedną ręką kierownicę. Popatrzyłem na niego od góry do dołu, zakrywając nos dłonią.

-jak zaraz nie przestaniesz z tymi feromonami, to serio obrzygam ci auto.

-śmiało, przy okazji wysprzątasz resztę samochodu - zaśmiał się, oraz skręcił na skrzyżowaniu - jeszcze godzinka, wytrzymasz Nao.

 Reszta podróży minęła w dopiekaniu sobie nawzajem. Zachowywaliśmy się tak jak stare małżeństwo, jednak było dosyć wesoło. Ostatecznie jego samochód skończył w idealnym stanie, a my staliśmy już przy parkingu Oceanarium. Widząc je, moje oczy automatycznie zaczęły się świecić, a Haru złapał mnie za rękę. Z uśmiechem na ustach kupiliśmy bilety, a następnie weszliśmy do środka.

Kolorowy plac zabaw/omegaverseWhere stories live. Discover now