2.9

740 51 12
                                    


Tak jak już wcześniej wspominałem, Haru nie odstąpił mnie nawet na krok. Wszędzie ze mną chodził, posiłki do szpitala przynosiła mu Usagi lub jego mama. Były naszymi częstymi odwiedzającymi. Termin operacji zbliżał się coraz szybciej, bo zostały już dwa dni. Co za tym idzie, często robiono mi badania. Alfa musiał to przeboleć z ręką na sercu, starał mi się tego nie pokazywać, jednak widziałem zmartwienie w jego oczach, gdy wychodziłem z sali zabiegowej, gdzie pobierano mi krew. Bałem się wtedy, jak wytrzyma czas trwania operacji.

-może byś coś zjadł? Mamy jabłka, ciastka, na co tylko masz ochotę! Na pewno jesteś głodny, jedzenie w szpitalu to musi być katorga, prawda? Możemy też coś zamówić, nie wiem, pizza, czy coś-nawijał i nawijał, aby pozbyć się stresu.

-nie jestem głodny, w dodatku pielęgniarki mówiły, że muszę być na lekkiej diecie-odpowiedziałem cicho. Leki które mi podawano, sprawiały, że cały czas chodziłem senny. Wstawałem tylko po to, aby zjeść i przyjąć kolejne dawki dużych pigułek.

-przecież wiem! Jak nie jesteś głodny, to możemy w coś pograć, albo pogadać o czymś ciekawym! Na przykład o tym, gdzie będzie pokoik dziecięcy, lub jak nazwiemy dzidziusia...

Ach, zapomniałem o tym wspomnieć. Od czasu tamtej rozmowy o dziecku, bez przerwy słyszę takie rzeczy. Wiedziałem, że od zawsze chciał dziecka, jednak przypomnienie mu o nim zdecydowanie było błędem. Moje objawy co do ciąży nasilały się jeszcze bardziej, a Haru bardzo dobrze o tym wiedział. Wiem jednak, że to jego wewnętrzna alfa nim kierowała. Wspomnienie o potomstwie tylko bardziej ją pobudziło.

-chcę się teraz przespać. Ty też powinieneś. Pogadamy o tym gdy już wyzdrowieje, teraz jestem troszkę zmęczony-odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem na ustach, a on odwzajemnił mój gest. Poprawił moje poduszki, oraz dokładnie przykrył kołdrą. Gdy już zamknąłem oczy, poczułem jego oddech przy swojej twarzy, oraz delikatny pocałunek w czoło.

Dzień operacji. Obudziłem się z samego rana, a Haru siedział jak na szpilkach, nerwowo ściskając moją dłoń. Powoli się podniosłem, a ten mocno mnie przytulił. Chciałbym powiedzieć, że denerwował się bardziej ode mnie, jednak w ten sposób tylko bym skłamał. W mojej głowie układały się już najczarniejsze scenariusze. Odwzajemniłem uścisk, używając do tego całej siły, którą w tym momencie posiadałem. Naszą chwilę przerwała pielęgniarka, która weszła do sali.

-dzień dobry, wyspani?-zapytała entuzjastycznie, a następnie podeszła, aby sprawdzić moją kroplówkę-za chwilę zabierzemy pana na salę operacyjną, a następnie poddamy narkozie.

-będę mógł wejść, prawda? Ja sam nie dam tutaj rady, j-ja, ja...-zaczął jąkać się Haru, a ja mocniej złapałem jego dłoń, aby dodać mu otuchy.

-proszę się nie martwić, mamy tutaj świetnych lekarzy, więc będzie dobrze! Chwilkę pan poczeka i będzie po wszystkim-odpowiedziała z pocieszającym uśmiechem, a następnie zwinnie opuściła pokój. Nie pamiętam co wtedy dokładnie czułem, jednak emocje alfy dało się wyczuć z kilometra. Wziąłem głębszy oddech, a następnie zobaczyłem Haru, klękającego na zimnej, szpitalnej podłodze. Nie wiedziałem zbytnio co się dzieje, jednak widząc, jak wyciąga małe pudełeczko, od razu otworzyłem szerzej oczy.

-wiem, że to nie najlepszy moment, z pewnością będę tego bardzo żałował, jednak ja sam nie mogłem się już powstrzymać. Wiem, nie znamy się długo, jestem okropnym dupkiem, w dodatku poznaliśmy się w taki nieciekawy sposób-zagryzł usta, oraz wziął kilka oddechów-jednak kocham cię najbardziej na świecie. Zrobiłbym dla ciebie wszystko, dosłownie wszystko. Gdybyś poprosił o gwiazdkę z nieba, dostałbyś ją na zawołanie. Wiem, że ze mną ledwo co da się wytrzymać, ale dłużej nie mogłem tego w sobie trzymać...-otworzył pudełeczko, a następnie usiadł na moim łóżku, patrząc mi prosto w oczy-Naoki, wyjdziesz za mnie, proszę?-zapytał, a całe moje oczy zalały się łzami. Siedziałem zamurowany, jednak zmusiłem się do pokiwania głową na tak. Trzęsąca się ręka włożyła złoty, skromny pierścionek, na mój wskazujący palec. Szybko zostałem przytulony, a jego usta wylądowały na moich.

Na salę wjechałem z uśmiechem, który został odwzajemniony przez mojego narzeczonego. To właśnie w tej chwili mogłem z dumą powiedzieć. Radość przepełniała mnie od środka, pochwaliłem się tym nawet lekarzom i pielęgniarkom, którzy szykowali mnie do narkozy. Byłem w tamtym momencie najszczęśliwszą osobą na świecie. Każdy mi gratulował, a ja cieszyłem się jak głupi.

~

-kurwa, źle to zrobił! Od początku mówiłem, aby nie brać studentów do takich skomplikowanych operacji, ale wy nie!

-panie doktorze, puls powoli spada, chłopak się wykrwawia...-odrzekła szybko pielęgniarka, co chwilę patrząca w monitor.

-przynieście krew, szybko! Musimy zatrzymać krwawienie, nie stójcie tu jak kołki!-wykrzykiwał zdenerwowany lekarz, starający się uratować fatalną sytuację.

-nie mamy jego grupy w banku! Zostały dwa ostatnie opakowania!-wykrzyczała kolejna pielęgniarka, która właśnie siedziała przy telefonie-za pół godziny przyjedzie z innego szpitala.

-za pół godziny, to ten chłopak będzie już leżał w kostnicy! Szybko pytajcie po pacjentach, nie wiem, potrzebujemy krwi, szybko!

~

Słyszałem takie krzyki, jednak nie wiem skąd nadchodziły. Siedziałem na pięknej, kwiecistej łące. Otaczała mnie natura, a wschodzące słońce oddawało piękny klimat. Do tej pory siedziałem sam, jednak z pobliskiego lasu, wychodziła dziwnie znajoma mi sylwetka. Musiałem dobrze się przyjrzeć, aby zrozumieć, że jest to mój brat.

-BRACISZEK?!PRZYSZEDŁEŚ DO MNIE, PRAWDA?!-wykrzyczałem z całej siły, biegnąc najszybciej jak umiałem, w jego stronę. Ten z szerokim uśmiechem rozłożył ręce, abyśmy skończyli w mocnym uścisku. Miałem mu tyle do opowiedzenia.

-nie możesz tu zbyt długo przebywać, wiesz?-odpowiedział cicho, jednak na jego ustach widniał uśmiech.

-tak strasznie za tobą tęskniłem. Czemu musiałeś być wtedy w domu?! Przecież na spokojnie byś wtedy z niego wyszedł, bylibyśmy razem, nie musiałbym trafiać do tego sierocińca!-pytałem w jego ramionach, nie mogłem przestać płakać-chcę być z tobą! Błagam, pozwól mi być z tobą.

-Naoki, przepraszam, tak strasznie przepraszam. Nie możesz ze mną pójść, musisz wrócić, rozumiesz?-odrzekł, również płacząc. Przytulał mnie z całej siły, jednak nie czułem ciepła. Czułem, jak robi się zimniej, a słońce było coraz wyżej.

-chcę być z tobą, nie rób mi tego, proszę...

-musisz wrócić, nie utrudniaj mi tego! Czeka na ciebie Usagi, Haru...Dopiero co się zaręczyliście, pamiętasz, jaki byłeś szczęśliwy? Będziecie mieli ślicznego dzidziusia, piękny ślub, będziesz o wiele szczęśliwszy niż ze mną. Nie możesz ze mną iść, zabraniam ci tego! Gdy będziesz już szczęśliwy i nadejdzie na ciebie czas, znowu się spotkamy, oraz szczęśliwi wrócimy do tej rozmowy. Pamiętaj, że zawsze na ciebie patrzę, oraz jestem twoim dobrym aniołem stróżem, dobrze? Za chwilę wyjdzie słońce, jednak nie możesz go zobaczyć. Zamknij oczy, dobrze? Za chwilę będzie dobrze, wyzdrowiejesz i będziesz szczęśliwy.

Zamknąłem oczy. Kiedy je jednak otworzyłem, nie widziałem mojego brata. Zamiast jego twarzy, widniała przede mną twarz Haru. Płakał i cały się trzęsł, a obok niego stała załamana Usagi. Delikatnie dotknąłem jego twarzy.

-głupku, czemu płaczesz? Przecież mówili, że wszystko będzie dobrze, widzisz? Nic mi nie jest-powiedziałem, starając się nie płakać. Ten tylko mocno mnie przytulił, a Usagi, która sama nie wiem skąd się wzięła, rozpłakała się na dobre.



rozbeczalam sie jak to pisalam, nie wiemxdd przepraszam za ten chapter, ale sama sie powstrzymac nie moglam, a planowalam taki przebieg akcji juz od poczatkow pisania tego opowiadania...jednakze milego wieczoru, heh

Kolorowy plac zabaw/omegaverseWhere stories live. Discover now