2.12

735 49 1
                                    

-Haru, chciałbym pójść na jakieś studia-oznajmiłem, gdy siedzieliśmy na tarasie, ponieważ pogoda na dworze dopisywała. Przyjemny wiatr owiewał nasze ciała, jednak przewrażliwiony brunet i tak kazał mi nałożyć bluzę. Popijaliśmy herbatę, oraz po prostu się relaksowaliśmy. Wrześniowe dni nie były jeszcze chłodne, więc oboje nie widzieliśmy przeciwskazań.

-nie mam z tym żadnego problemu, ale kiedy chciałbyś to zrobić?-zapytał spokojnie, odkładając telefon na drewniany stolik.

-nie chodzi mi o to, że chcę iść teraz...Po prostu nie chcę zostać totalną kurą domową, uwierz mi, ciągłe siedzenie samemu w domu, gdy jesteś na wyjazdach, lub spotykasz się ze swoimi kolegami, wcale nie jest takie fajne...Wiem, że Usagi często mnie odwiedza, oraz nie narzekam, bo jest mi bardzo bliską osobą, ale znajomi w moim wieku...-powiedziałem przyciągając kolana do brzucha, tak, jak robiłem to w każdych stresujących sytuacjach.

-mogłeś mi wcześniej o tym powiedzieć, głupku. Mówiłem, że zapoznam cię z moimi znajomymi, ale ty zawsze odmawiałeś...W naszej okolicy mieszka kilka osób w twoim wieku, a większość sąsiadów znam. Na przykład Er-

-ale ja sam chcę ich znaleźć! Nie jestem dzieckiem, poradzę sobie!-zacząłem się bronić, a ten z uśmiechem na twarzy westchnął, oraz uniósł ręce w akcie poddania się.

-a rób sobie co chcesz, zaakceptuję każdego, póki nie jest zboczeńcem lub bandytą.

-chciałem się zapisać do szkoły rodzenia, tam pewnie poznałbym nowe osoby. W dodatku nasze dzieci byłyby w podobnym wieku, więc korzyść nie tylko dla mnie. Razem chodzilibyśmy na zakupy, próbowali sobie pomagać i doradzać w opiece nad dziećmi. To świetny pomysł, nie sądzisz?-powiedziałem z szerokim uśmiechem na ustach, tuląc się do starszego chłopaka. Ten położył swoją ciepłą dłoń, na moim brzuchu.

-to świetny pomysł, ale na szkołę rodzenia chyba trochę za wcześnie...Przecież to dopiero 4 tydzień-powiedział spokojnie.

-właśnie wiem. Gdy pytałem się Usagi, mówiła że poszła do szkoły rodzenia, gdy skończyła 5 miesiąc. Ale ja przez ten czas zdążę się zanudzić na śmierć, szczególnie, że nie pozwalasz mi nawet sprzątać. 

-możesz zaprzyjaźnić się z naszą gosposią, panią Gertrudą-głośno się zaśmiał, a ja aż się podniosłem.

-ona nie nazywa się Gertruda! Możesz się śmiać, ale to na prawdę wspaniała kobieta! Ty i to twoje poczucie humoru, nie wytrzymam z tobą! Oby nasze dziecko było mądrzejsze-krzyknąłem oburzony, a ten nie przestawał się śmiać.

-no przepraszam, już nie będę sobie żartował z pani Gertrudy...

-ONA NIE NAZYWA SIĘ GERTRUDA!

-

  Haru wrócił do swojej pracy, zawieszając przedszkole, aż do czasu, gdy nasze dziecko będzie na tyle duże, aby mogło bawić się z resztą podopiecznych. Stwierdziliśmy więc, że wyrządzenie przyjęcia pożegnalnego będzie idealną opcją. Najstarsze dzieci pójdą już pewnie do szkoły, więc już więcej nie będą musiały do nas przychodzić, gdy wznowimy działanie skromnego przedszkola. Zdążyłem przywiązać się do dzieciaków, więc pieczenie kolorowych ciastek, oraz przygotowywanie skromnych prezentów, sprawiało mi bardzo dużo radości. Gdy wszystko było już gotowe, a my siedzieliśmy oczekując gości, ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Oboje podeszliśmy, aby przywitać dziecko, oraz jego rodziców. Naszym oczom ukazała się Usagi, w towarzystwie Hiro i jej męża. Najmłodszy od razu wylądował na rękach swojego wujka, Haru, a ja zacząłem przygotowywać herbatę. Reszta wygodnie się rozsiadła.

Kolorowy plac zabaw/omegaverseحيث تعيش القصص. اكتشف الآن