2.10

735 47 0
                                    


-więc zapraszam państwo za tydzień na wizytę kontrolną!-ciepło uśmiechnięty lekarz spojrzał w naszą stronę, a ja siedziałem zadowolony z tego, że wreszcie opuścimy szpital. Po kilku tygodniach od operacji, byłem już tym wszystkim zmęczony. Świadomość tego, że będę mógł wyspać się w ciepłym i wygodnym łóżku, wraz z moim narzeczonym obok mnie, była dla mnie najlepszą rzeczą na świecie.

Jak się później okazało, w ostatniej chwili znaleziono potrzebną krew. Uratowało mnie czyste szczęście. Po operacji leżałem w szpitalnym łóżku, a lekarze załamywali ręce, mówiąc, że nie wiedzą jak będzie. Spekulowali, że będę leżał w długiej śpiączce, z powodu szoku organizmu. Jednakże ja nie dałem się tak łatwo, oraz kilka godzin po operacji, otworzyłem oczy.

Spotkanie z moim bratem z pewnością wiele mi uświadomiło. Nie musiałem się więcej zatracać przeszłością, ponieważ wiedziałem, że po śmierci znowu go spotkam. Teraz musiałem jak najlepiej korzystać z życia. Powiedział, że mnie obserwuję, więc nie chcę go zawieść. Życzył mi pięknego, oraz zdrowego dziecka, więc jego prośby z pewnością się spełnią.

Gdy już wróciliśmy do domu, do mojego nosa znowu dotarł dobrze znany mi zapach. Wszystko zostało w takim stanie, jakim go zapamiętałem. Od razu po ściągnięciu butów, skierowałem się w stronę kanapy, aby na niej usiąść. Wziąłem głęboki oddech, oraz z uśmiechem na ustach obejrzałem się dookoła.

-napijesz się czegoś? Pewnie zmęczyłeś się jazdą i tym wszystkim. Zaraz się położymy, tylko zrobię coś do jedzenia, okej?-zapytał alfa, a ja westchnąłem.

-tyle się należałem w tym szpitalu, a teraz znowu mam to robić...

-lekarz kazał ci jak najwięcej odpoczywać, więc nie ma mowy o robieniu czegokolwiek innego. Co byś zjadł?

-obojętne mi to...-odpowiedziałem, a w moich rękach był już kubek z gorącą, zieloną herbatą. Z wdzięcznym uśmiechem przyłożyłem napój do ust. Poczułem, jak jestem całowany w głowę.

-nawet nie wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłem, wiesz, słońce?-odrzekł Haru, a ja, po spróbowaniu herbaty, oraz odłożeniu jej na stolik, mocno wtuliłem się w starszego chłopaka.

-twoje zmartwienie dało się wyczuć na kilometr. Pewnie cały szpital myślał, że ktoś ci umarł, a to była tylko zwykła operacja. Zamartwiałeś się na zapas-odrzekłem spokojnie, a jego ręka wylądowała na moich plecach.

-gdy lekarz powiedział, że możesz być w długiej śpiączce, obwiniałem się za to, że nie zrobiłem z tobą tylu rzeczy, że nie zabrałem cię do tego lekarza wcześniej. Postaw się chociaż w mojej sytuacji, co?

-mówiłem, że będzie dobrze. Powinieneś mi trochę bardziej zaufać...

Leżeliśmy razem w łóżku. Na dworze było już ciemno. Delikatne światło dawała lampka nocna, która stała na szafce. Miałem na sobie ciepłą, puchatą piżamę. Znowu byliśmy w siebie wtuleni. Zachowywaliśmy się jak nastolatkowie, którzy nie mogli się sobą nacieszyć. Wdychałem feromony alfy, zachwycając się nimi. Mimo zamkniętych oczu, nie mogłem zasnąć. Było mi bardzo wygodnie, jednak coś mnie powstrzymywało. Siła wyższa, ot tak.

-Haru...-wymamrotałem cicho, nawet się nie podnosząc.

-co tam??

-moglibyśmy pojechać na cmentarz? Wiem, że to trochę daleko, ale...Mogę pojechać pociągiem! Poradzę sobie, jak byłem mniej...-nie zdążyłem dokończyć, bo od razu przerwał mi starszy chłopak.

-jasne, że możemy pojechać. To przecież żaden problem, szczególnie, że nie mamy co robić. Chcesz odwiedzić rodziców?

-chcę odwiedzić brata. Rozmawiałem z nim ostatnio, więc chciałem się z nim spotkać...-odpowiadam uśmiechnięty, podnosząc wzrok, aby spojrzeć na reakcję alfy.

-jeśli ostatnio z nim rozmawiałeś, to czemu chcesz jechać na cmentarz?-odrzekł zmieszany, podnosząc się do siadu.

-rozmawiałem z nim w czasie operacji. Powiedział mi, żebym nie szedł do światła, żebym zamknął oczy, bo na mnie czekasz!-wręcz wykrzyknąłem, entuzjastycznie wstając, oraz szeroko się uśmiechając.

Na cmentarz pojechaliśmy kilka dni później. Mimo tego, że lekarz kazał mi odpoczywać, stwierdziliśmy że mała wycieczka mi nie zaszkodzi. Zapakowaliśmy w samochód kwiaty, oraz odjechaliśmy w kierunku mojego rodzinnego miasta. Haru pierwszy raz tu będzie. Sierociniec znajdował się dosyć daleko od mojego rodzinnego domu. Zima się kończyła, jednak dało się wyczuć chłodne powiewy wiatru. Drzewa pokryte ostatnim śniegiem wyglądały przepięknie. Gdy tylko dojechaliśmy do miasta, alfa zaczął o wszystko wypytywać. O to, gdzie chodziłem do szkoły, co zazwyczaj robiłem po szkole.

-a może chciałbyś zobaczyć swój dom? Albo gdzieś zajechać, cokolwiek-odrzekł entuzjastycznie, a ja cicho westchnąłem.

-dom jest cały spalony, pewnie już dawno go wyburzyli. Nie chcę na to patrzeć. Zajedźmy na cmentarz, a potem prosto do domu-wymamrotałem niechętnie, nie chcąc patrzeć na to miasto. Przywoływało we mnie same negatywne wspomnienia. Stara szkoła muzyczna, miejsca do których chodziłem z moim bratem. Od razu zbierał się we mnie żal, jednak nie musiałem się niczego obawiać, bo Haru był obok.

-ach, rozumiem. Przepraszam. Jak mam teraz jechać?

Gdy byliśmy już na cmentarzu, od razu wróciły do mnie wspomnienia z pogrzebu. Był to pierwszy i ostatni raz, gdy tu byłem. Wszystko pamiętałem jak przez mgłę. Szukanie nagrobków nie zajęło nam długo. Pomniki nie były zaniedbane, jednak widać było, że dawno ich ktoś odwiedzał. Zapewne starzy sąsiedzi, lub znajomi brata zaglądali tu na święta. W tej chwili zacząłem żałować, że sam tu nie przyjeżdżałem. Od razu podszedłem do grobu, oraz przykucnąłem, czując w oczach łzy. Nie chciałem jednak płakać, bo wiedziałem, że on by tego nie chciał.

-dzień dobry, wiem, że może trochę późno przychodzę z tą wiadomością, ale muszę to państwu powiedzieć. Ja i Haru planujemy wspólne życie, więc chciałbym, aby państwo o tym wiedzieli!-odrzekł zestresowany, a ja zdziwiony obejrzałem się za siebie. Nie spodziewałem się czegoś takiego z jego strony. Zostawiłem to bez komentarza, zaczynając zmiatać śnieg, za pomocą małej miotełki. Mój narzeczony z chęcią mi pomógł.

Po skończeniu, bez słowa opuściliśmy cmentarz. Wsiedliśmy do auta, a ja zacząłem oglądać widoki za oknem. Wspomnienia znowu do mnie wróciły, jednak wolałem wymazać ten obraz z głowy. Świadomość, że za chwilę stąd wyjedziemy, była dla mnie największą ulgą. Delikatnie się uśmiechnąłem, czując dłoń Haru na swoim udzie. Cała podróż minęła nam w przyjemnej atmosferze. Rozmowy o błahostkach sprawiały mi radość. 



Bendzie timeskip kohani, nastepny rozdzial juz gotowy, wiec wyczekujcie, heh

Kolorowy plac zabaw/omegaverseWhere stories live. Discover now