- Amanda... - Alex podeszła bliżej niej. - Czy jak ja wejdę teraz do kuchni to się wkurwię? Masz teraz minutę, żeby powiedzieć mi co stłukłaś, co spaliłaś i czego nie da się uratować przez to, że postanowiłaś bawić się w szaloną kucharkę.

- Auć... - Amanda przyłożyła dłoń do piersi. - Zadałaś mi cios prosto w serce. Nie doceniasz miłości jaką was darzę i tego, że chcę wam to pokazać. Skupiasz się na nic nieznaczących aspektach zamiast spojrzeć na to szerzej. Twoja siostra, która nie potrafi gotować postanowiła zrobić to dla was i poszerzyć własne horyzonty w zakresie kulinarnym. Postanowiła wyjść ze swojej strefy komfortu i zrobić dla was coś, czego zwykle nie robi a ty w tym wszystkim dostrzegasz tylko aspekt materialny? Czym jest spalona patelnia i stopiona łopatka do przewracania w obliczu wyrazów mojej miłości?

- Serio? Spaliłaś patelnię? - Alex wzięła głęboki wdech.

- Oj tam, mało ich masz? Jedna mniej, co za różnica?

- Czego w komunikacie "nie dotykaj niczego w mojej kuchni poza twoim kubkiem do kawy w jednorożce" ty nie zrozumiałaś?

- Doceń moją miłość suko! - Amanda przytuliła ją. - I tak mnie kochasz i nie możesz się na mnie złościć za to, że ja kocham ciebie i próbowałam okazać ci to w sposób, który mnie jednak nadal przerasta.

- Co mamy na śniadanie w takim razie? - Zapytała Lena.

- Miały być naleśniki. - Odpowiedziała cicho tęczowowłosa. - Ale coś tu jest z tą mąką nie tak i mi już trzy razy ciasto nie wyszło. Także... Możecie zrobić dla nas kanapki. Jestem głodna.

- Ty upadłaś dziś z dużej wysokości czy co się stało? - Odezwała się Alex i weszła do kuchni. - No kurwa pięknie... - Dodała rozglądając się po pomieszczeniu. - Przecież tu jest istne pobojowisko! Co, opakowanie mąki Ci w rękach wyjebało jak granat?

- Za mocno szarpnęłam jak otwierałam, ok? Trochę nabałaganiłam, wiem.

- Najebałaś mi tu syfu i jeszcze chcesz, żeby cię nakarmić?

- Ja bym cię nakarmiła, wiesz o tym. - Amanda zrobiła swoją popisową smutną minę. - Teraz jestem głodna i mam złamane serce.

- Posłuchaj mnie teraz. - Alex oparła dłonie na blacie. - Masz szczęście, że dziś chociaż czujnik dymu nie wyje jak pojebany. My idziemy teraz pod prysznic. Jak wrócimy to ta kuchnia ma błyszczeć, zrozumiano? Ja nie będę tego gnoju po tobie ogarniać. Jak będzie czysto, zrobię te cholerne naleśniki, najesz się i powiesz mi wtedy po co tak naprawdę przyjechałaś, dobra?

- Kocham cię! - Amanda uwiesiła się jej na szyi.

- Ja ciebie też durnoto i to chyba twoje pieprzone szczęście, bo inaczej bym cię wyrzuciła za drzwi.

- Chodź Alex... - Lena złapała ją za rękę gdy odsunęła się od przyjaciółki. - Damy jej czas, żeby tu ogarnęła.

- Poważnie zastanawiam się nad tym, czy ona powinna mieć nadal klucze do tego domu. - Powiedziała cicho ciemnowłosa gdy były już blisko ich sypialni. - Jak ona częściej będzie psuła tak nastrój, to Doris będzie wreszcie rozwieszała plakaty z jej podobizną w całym mieście, bo nie będą wiedzieli, że jej ciało spoczywa gdzieś na dnie rzeki obciążone kamieniami. Koniecznie wcześniej trochę pocięte i obwiązane jakąś żyłką, żeby nie napuchła za bardzo i nie wypłynęła na powierzchnię, bo by znowu narobiła zamieszania.

Lena zatrzymała się i spojrzała na nią spojrzeniem będącym mieszanką zdziwienia i rozbawienia. - Chyba wolę nie pytać skąd wiesz, co zrobić w takich sytuacjach. Ale dobrze wiedzieć, że byłabyś zaradna nawet w takich kwestiach.

Wpuść mnieWhere stories live. Discover now